[154]JAK WAWRZYN UPROSIŁ PANA
JEZUSA O MIĘSO NA ŚWIĘTA.
Stary Wawrzyn po wieczerzy
Rozebrawszy się z odzieży,
Legł na łóżku, fajkę doi,
I tak myśli w głowie swojej.
Chwała Panu Jezusowi,
Kończą się postne żałości,
Już się zcnęło człowiekowi,
Wnet ogryzę coś od kości.
Michałowej chora krowa,
Masarze je za nią stówkę
Dawali jak była zdrowa,
Miała by była gotówkę!
Baba krowy nie sprzedała,
Mleka potrzeb dzieciom była,
Ej, żeby ją też dobiła,
Tanie mięso wieś by miała!
[155]
Niech ją ta Pan Jezus skarze,
Ze to babsko krowy dorżnie —
Tak Wawrzyn życząc Barbarze,
Wzdychał głęboko, pobożnie...
Ja bym jej sam z życzliwości,
Krowę dobił i obłupił,
Na święta przy sposobności,
Za bądź co pół zadka kupił.
Tak to Wawrzyn myślał grzesznie,
Tak życzył biednej kobiecie,
Sąsiadce, a potem we śnie
Śnił, że łupił już dobicie.
Kiedy tak śni w nocnej porze,
Rumor, hurkot, ryk bydlęcy
Powstał w Wawrzyna oborze,
Wzmagając się coraz więcej!
Zerwał się z snu, a z nim razem
Wawrzynowa służba, dzieci,
Wziął świeczkę co przed obrazem
Świeci i do stajni leci.
Jeden z Wawrzynowych koni
Zerwał nową uździenicę,
Po oborze wierzga, goni,
Między krowy, jałowice.
— Ażeby cię piorun trzasnął!
Klnie Wawrzyn i konia ćwiczy,
[156]
A koń zadem jak nie prasnął!
Złamał nogę jałowicy.
Wdowie krowa ozdrowiała,
U Wawrzyna na święcenie
Cała wioska mięso brała —
Spełnił Bóg jego życzenie.