[7]I.
Palącym płomieniem słoneczko uderza
Z jasnego błękitu na lica pasterza:
Powstrzymajże słonko zbyteczne twe żary,
I tak już pastuszek goreje bez miary.
Już miłość to serce przepala wskroś młode,
Zaduman, na swoją nie patrzy on trzodę;
Niech trzódka się pasie wśród łąki zielonéj,
Na miękkiéj murawie on duma znużony.
Wokoło melisy wyrosło tam wiele,
On nawet oczyma nie rzuci na ziele:
Gdzie strumień przeczysty po zwirze się toczy,
Tam chętnie spogląda, tam wrosły mu oczy.
Nie nęci juhasa przecudny blask wody,
Lecz nęcą dzieweczki cudniejsze jagody,
I kibić udatna, powiewna jak trzcina,
I włoski złociste, och! cudo dziewczyna.
Sukienkę za kostki podniosła nie śmiało,
I nóżkę w głąb wody zanurza swą białą,
I pierze nad czystym schylona potokiem,
A chłopiec z daleka pożera ją wzrokiem.
I któż on ten juhas o trzodę niedbały?
To Janosz, to młodzian dorodny i śmiały;
Któż ona, co oczy pociąga pastuszka?
To droga perełka — nadobna Iluszka.
[8]
— „Iluszko! perełko! mój kwiatku uroczy!
Podnieśże ty główkę, zwróć ku mnie twe oczy;
Iluszko! gołąbko! o spojrzyj raz przecie:
To dla mnie jedyna uciecha na świecie.
Twe oczy jak tarki, jak zorza jagody,
Wyskoczże co żywo! no, wyskoczże z wody!
Chodź do mnie na chwilkę, na chwilkę jedyną,
Niech rączkę uścisnę: chodź do m nie dziewczyno.”
— „Poszłabym ja rada Janoszku, kochanie,
Lecz rychło mi trzeba ukończyć to pranie;
Mnie pilno Janoszku, gdy spóźnię się trochę
I jakże gniewliwą przebłagam macochę?”
I śliczna Iluszka znów główkę pochyli,
Znów pierze w potoku, i spojrzy po chwili.
A pasterz nad wodę co rychło podbiega
I wabi ją okiem i ręką do brzega.
— „Chodź do mnie gołąbko, ptaszyno ty mała,
Jużeśli twe chusty bieluchno wyprała,
Macocha daleko: czyż ona zobaczy?
Chodź do mnie dzieweczko, bo umrę z rozpaczy,”
Skraśniała dzieweczka — zadrżało serduszko,
A chłopiec poskoczy „o dzięki Iluszko!”
Całuje czarniuchne jak tarki oczęta,
Kto zliczy całusy! i któż je spamięta?