<<< Dane tekstu >>>
Autor Sándor Petőfi
Tytuł Janosz Witeź
Wydawca Redakcya Biblioteki Warszawskiéj
Data wyd. 1871
Druk Drukarnia Gazety Polskiéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Seweryna Duchińska
Tytuł orygin. János vitéz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I.

Palącym płomieniem słoneczko uderza
Z jasnego błękitu na lica pasterza:
Powstrzymajże słonko zbyteczne twe żary,
I tak już pastuszek goreje bez miary.

Już miłość to serce przepala wskroś młode,
Zaduman, na swoją nie patrzy on trzodę;
Niech trzódka się pasie wśród łąki zielonéj,
Na miękkiéj murawie on duma znużony.

Wokoło melisy wyrosło tam wiele,
On nawet oczyma nie rzuci na ziele:
Gdzie strumień przeczysty po zwirze się toczy,
Tam chętnie spogląda, tam wrosły mu oczy.

Nie nęci juhasa przecudny blask wody,
Lecz nęcą dzieweczki cudniejsze jagody,
I kibić udatna, powiewna jak trzcina,
I włoski złociste, och! cudo dziewczyna.

Sukienkę za kostki podniosła nie śmiało,
I nóżkę w głąb wody zanurza swą białą,
I pierze nad czystym schylona potokiem,
A chłopiec z daleka pożera ją wzrokiem.

I któż on ten juhas o trzodę niedbały?
To Janosz, to młodzian dorodny i śmiały;
Któż ona, co oczy pociąga pastuszka?
To droga perełka — nadobna Iluszka.

— „Iluszko! perełko! mój kwiatku uroczy!
Podnieśże ty główkę, zwróć ku mnie twe oczy;
Iluszko! gołąbko! o spojrzyj raz przecie:
To dla mnie jedyna uciecha na świecie.

Twe oczy jak tarki, jak zorza jagody,
Wyskoczże co żywo! no, wyskoczże z wody!
Chodź do mnie na chwilkę, na chwilkę jedyną,
Niech rączkę uścisnę: chodź do m nie dziewczyno.”

— „Poszłabym ja rada Janoszku, kochanie,
Lecz rychło mi trzeba ukończyć to pranie;
Mnie pilno Janoszku, gdy spóźnię się trochę
I jakże gniewliwą przebłagam macochę?”

I śliczna Iluszka znów główkę pochyli,
Znów pierze w potoku, i spojrzy po chwili.
A pasterz nad wodę co rychło podbiega
I wabi ją okiem i ręką do brzega.

— „Chodź do mnie gołąbko, ptaszyno ty mała,
Jużeśli twe chusty bieluchno wyprała,
Macocha daleko: czyż ona zobaczy?
Chodź do mnie dzieweczko, bo umrę z rozpaczy,”

Skraśniała dzieweczka — zadrżało serduszko,
A chłopiec poskoczy „o dzięki Iluszko!”
Całuje czarniuchne jak tarki oczęta,
Kto zliczy całusy! i któż je spamięta?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sándor Petőfi i tłumacza: Seweryna Duchińska.