Jeździec bez głowy/XX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Calchun wytarł twarz i wyciągnął rewolwer. Łowca mustangów również był przygotowany. Kilka osób szybko opuściło tawernę, inni śmielsi pozostali. Było tak cicho, jak przed nadejściem burzy. Przeciwnicy nie spieszyli się zbytnio, skierowywali do siebie lufy rewolwerów z jaknajwiększą dokładnością celu, aby nie chybić.
— Stój! — krzyknął nagle major, rozdzielając przeciwników obnażoną szablą. — Ani mi się ważyć strzelać!
— Cóż to znaczy? — zapytał Calchun, czerwony z oburzenia. — Taka zniewaga ze strony tego nikczemnego człowieka zasługuje...
— Pan obraziłeś go pierwszy, kapitanie Calchun.
— Wszystko mi jedno, nie daruję. Proszę odejść, panie majorze, proszę pana bardzo. Nie masz pan prawa wtrącać się do nas.
— Czyście panowie słyszeli? Ja nie mam prawa interwencji! Jak się to komu podoba, co? Czy wiadomo panu, że znajdujesz się w obrębie twierdzy i podlegasz prawom wojennym? Jestem tutaj komendantem i rozkazuję natychmiast złożyć broń! W przeciwnym razie aresztuję pana!
— Czyż możliwe, — zapytał Calchun — aby w Teksasie odbywały się pojedynki wyłącznie za zezwoleniem komendanta, panie majorze?
— Nie jestem bynajmniej przeciwnikiem honorowego pojedynku, — odparł major — ale z zastrzeżeniem, że zachowane będą wszystkie warunki, a przedewszystkiem pojedynek wasz nie narazi nikogo z obecnych na szwank.
Słowa te były wypowiedziane z taką powagą i stanowczością, że przeciwnicy musieli ulec.
Po chwili major zwrócił się do Geralda:
— Pan, oczywiście, upiera się przy pojedynku?
— Nie będę się upierał, jeżeli mister Calchun cofnie swoje słowa, — skromnie odrzekł Gerald.
— Za nic! — żachnął się Calchun. — Ja mam przeprosić tę zamaskowaną małpę?!
— Dość tego! — zawołał wyprowadzony wreszcie z równowagi Irlandczyk. — Chciałem darować mu życie, a skoro odmówił, nie wyjdzie stąd żywy.
— Ha! ha! ha! — zaśmiał się Calchun. — On darował mi życie! Odejdźcie panowie, proszę zostawić nas samych!
Po wyjściu z sali osób zbytecznych i po omówieniu warunków, w jakich miał się odbyć pojedynek, major kazał podać sobie rewolwery i sprawdził, że działają jednakowo Tymczasem Kasjusz Calchun wykrzykiwał co chwila, wygrażając pięściami:
— A ty psie nikczemny! Będziesz mi wył u nóg, jak pies! Ja cię nauczę!
Ażeby wystrzał nastąpił jednocześnie, postanowiono wyprowadzić Calchuna i Geralda do dwóch przeciwległych pokojów. Następnie przeciwnicy mieli przestąpić próg jednocześnie i strzelać na dane hasło.
Po upływie kilku sekund major, oficerowie i dwaj przeciwnicy opuścili salę i tawernę zaległa pustka.