<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Jednooki
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 17.08.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Wyjaśniona tajemnica

Gdy Buffalo Bill otworzył oczy, poczuł, że ktoś zwilża mu głowę mokrą chustką. Z wysiłkiem uniósł nieco głowę i ujrzał nad sobą zatroskaną twarz starego Nicka Whartona.
Gdy rozejrzał się dokoła, spostrzegł obok siebie Dzikiego Billa Hickocka, Texas Jacka i mały oddział żołnierzy. Widocznie przyjaciele dążyli jego śladem, mimo że Indianie starali się zamaskować trop.
— W jaki sposób dostałem się tu? — zapytał Buffalo Bill słabym głosem.
— Na koniu — odpowiedział z uśmiechem Hickock. — Biedne zwierzę zabiło się, spadając ze skały, a ty uratowałeś się cudem.
Buffalo Bill usiadł i przekonał się, że leży na dnie głębokiej rozpadliny. Jego koń spoczywał martwy w odległości kilku kroków. Wywiadowca był niezmiernie zdumiony, że wyszedł cało z tak straszliwej opresji.
— Więc powiadacie, że ja spadłem wraz z koniem z tego zbocza? — zapytał z niedowierzaniem.
— Tak! I masz szczęście, że nie rozbiłeś głowy!... — zaśmiał się Nick.
— Nie wiem, w jaki sposób zdołam teraz wrócić do fortu... — mruknął Buffalo Bill. — Jestem zupełnie rozbity...
— Powolutku wrócisz do formy — rzekł Texas Jack. — Nie złamałeś żadnej kości. Jesteś tylko potłuczony.
— Tylko potłuczony... — uśmiechnął się Cody. — Czuję się, jak befsztyk.
— Jak to się wszystko stało? — zapytał Dziki Bill.
Buffalo Bill opowiedział od początku o swych niezwykłych przygodach, a przyjaciele słuchali go z najwyższym zdumieniem. Nie mogli w żaden sposób zrozumieć dziwacznego zachowania się Indian.
Szczególnie dziwny wydał im się fakt, że gdy Buffalo Bill rzucił się do ucieczki, Indianie nie próbowali nawet strzelać za nim. Rzeczą jasną było tylko to, że chcieli go zawieźć gdzieś żywego.
— Przypuszczam, że są na twoim tropie, Bill — rzekł Texas Jack. — Lada chwila powinni się tu zjawić.
— Niech przyjdą! — zawołał Buffalo Bill. — Mam nadzieję, że przyjmiemy ich w odpowiedni sposób! Nie rozumiem zupełnie, dlaczego mnie zaatakowali, mimo że zawsze traktowali mnie jak przyjaciela.
W tej samej chwili jeden z żołnierzy, który stał na straży u wejścia do wąwozu, wydał ostrzegawczy okrzyk.
— Indianie! — wołał, biegnąc ku wywiadowcom i żołnierzom.
— Dajcie mi broń! — zażądał Buffalo Bill. — Mam nadzieję, że przydam się wam, mimo że jestem nieco rozbity.
Nick i Hickock wręczyli przyjacielowi po jednym rewolwerze. W kilka minut później na zakręcie kanionu pojawił się oddział Sjuksów.
Na widok gotowych do walki wywiadowców i żołnierzy Indianie zatrzymali się w odległości strzału karabinowego i zebrali się w małą gromadkę, aby się naradzić.
Po chwili dowódca ich począł zbliżać się ku białym z podniesionymi do góry rękoma na znak przyjaźni. Buffalo Bill poznał natychmiast Żółtego Psa, młodego, ale już słynnego wodza, z którym żył w przyjaźni i polował często na prerii.
Żółty Pies odnosił się przyjaźnie do Buffalo Balia, choć niejednokrotnie walczył z nim w czasach, gdy Sjuksowie wstępowali na ścieżkę wojenną przeciwko bladym twarzom.
— Żółty Pies może zbliżyć się sam, ale gdy jego wojownicy ośmielą się pójść w jego ślady, przyjmiemy ich ogniem! — zawołał Buffalo Bill.
— Żółty Pies nie żąda niczego więcej! — odparł Indianin.
Wódz zeskoczył z konia, złożył na ziemi broń i podszedł do wywiadowców z poważną i dumną miną.
— Czy to Żółty Pies schwytał mnie i związał jak dzikie zwierzę? — zapytał gniewnie Buffalo Bill.
— Tak!
— W jakim celu? Czyż Buffalo Bill przestał być przyjacielem Czerwonoskórych? Pamiętaj, że wojownicy, którzy ośmielą się w ten sposób zdradziecko napadać na mnie, mogą łatwo utracić skalpy.
— Sjuksowie nie pragną walki z Buffalo Billem — rzekł Indianin. — Żółty Pies mówi jednym językiem i chce wyjaśnić wszystko uczciwie. Sjuksowie i Pawneesi walczą już od wielu lat między sobą. Ustawiczne kłótnie i nieporozumienia między plemionami nie mają końca. Niebawem wykopiemy topór wojenny. Pawneesi zostaną srodze ukarani za ich złą wolę. Mają wiele terenów łowieckich i nie chcą nam oddać ani kawałka ziemi.
— Co to ma wspólnego z moją osobą? — zapytał zdumiony Buffalo Bill.
— Bardzo wiele. Sjuksowie wiedzą, że Buffalo Bill jest wielkim przyjacielem plemienia Pawnee i wodza Pawneesów Plamistego Jaguara. Plamisty Jaguar i biały wódz walczyli zawsze w jednym szeregu. A więc Sjuksowie obawiają się że i w tej walce Buffalo Bill stanie po stronie plemienia Pawnee i będzie szkodził Sjuksom. Sjuksowie chcieli temu zapobiec, gdyż wiedzą oni, że na całym Zachodzie nie ma on równego sobie w boju i radzie. Wielu wojowników, zebranych na radzie przy ognisku plemienia Sjuksów, mówiło: „Odnajdźmy Buffalo Billa w okolicach fortu i zabijmy go“. Ale Żółty Pies i inni wojownicy, którzy nie zapomnieli o przyjaźni z Buffalo Billem, powiedzieli: „Nie możemy zabić Buffalo Billa, gdyż paliliśmy z nim fajkę pokoju i gdybyśmy go zdradzili, Wielki Manitu odwróciłby się od nas w boju“. Nasze słowa zyskały posłuch u większości plemienia. Zadecydowano, że Buffalo Bill zostanie schwytany i uwięziony w obozie Sjuksów aż do zupełnego rozgromienia Pawneesów. Żółty Pies stanął na czele wyprawy, gdyż chciał przypilnować, aby Buffalo Billowi nie stała się żadna krzywda. Nie chciał wiele rozmawiać z Buffalo Billem, gdyż bał się, że ten pozna jego głos.
— I przypuszczaliście, że uda się wam zatrzymać mnie w waszym obozie? Przypuszczaliście, że będę przez ten cały czas trwał w nieświadomości, że nie domyślę się, kto mnie więzi?
— Tak.
— To byłoby niemożliwe. Wiedziałem odrazu, że dostałem się w ręce Sjuksów.
— Mój brat jest przebieglejszy od lisa — rzekł z uznaniem Indianin. — Teraz, gdy blade twarze są liczniejsze od nas, jesteśmy w waszej mocy. Co zamierzacie z nami uczynić?
— Nic. Nie chcemy z wami walki. Jesteście wszyscy wolni i możecie pojechać, dokąd się wara podoba. Nie powiem nic pułkownikowi w forcie o mojej przygodzie i nie będziemy z tego wyciągali konsekwencji. Ale pamiętajcie, że będę pomagał Pawneesom ze wszystkich sił. Plamisty Jaguar jest moim przyjacielem i przyjacielem wszystkich białych. Nie rozumiem, jakie pretensje mają Sjuksowie do Pawneesów. Gdyby nie myśleli wciąż o wojnie i skalpach i zajęli się pracą, tak jak to czyni plemię Pawnee, nie zazdrościliby Pawneesom ich bogactw i nie pałaliby nienawiścią do nich. Plemię Sjuksów nie ma słuszności. Walka wasza nie jest walką sprawiedliwości. Szukacie zawsze zwady z innymi plemionami i zawsze wychodzicie na tym źle.
— Żółty Pies nie jest temu winien — rzekł Indianin. — Wszystko zależy od wodza, a ten nie znosi sprzeciwu. Muszę go słuchać, tak jak inni wojownicy. Żegnaj, Buffalo Bill! Zobaczymy się chyba na placu boju!...
— Żegnaj Żółty Psie! — zawołał wywiadowca. — Nie jestem twoim wrogiem. Nie chciałbym spotkać się z tobą na placu boju. Nie chce z tobą walczyć...
Indianie oddalili się, ale przedtem zwrócili Buffalo Billowi jego konia, którego mu przedtem zabrali.
Wywiadowcy odbyli krótką naradę i uchwalili, że wszyscy udadzą się wraz z Buffalo Billem do wioski Plamistego Jaguara. Oddział udał się natychmiast do fortu i Buffalo Bill zameldował pułkownikowi o wszystkim, co zaszło. Pułkownik zasępił się. Pragnął za wszelką cenę utrzymać spokój na granicy, a tu zanosiło się na poważne zamieszki.
— Niech pan jedzie do wioski Pawneesów, Cody! — zarządził pułkownik. — Zabierze pan z sobą trzydziestu ludzi. Jeśli uda się pana zapobiec walce, to będzie cud... Jeśli jednak Sjuksowie zaatakują — wypełni pan swój obowiązek. Będzie pan pomagał Plamistemu Jaguarowi według możności. Wspólnymi siłami pokonacie na pewno napastników.
Następnego dnia mały oddział żołnierzy i wywiadowców pod wodzą Buffalo Billa opuścił fort, kierując się w stronę wioski Plamistego Jaguara.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.