Jezuici w Polsce (1908)/Rozdział 38
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jezuici w Polsce |
Wydawca | W. L. Anczyc i Sp. |
Data wyd. | 1908 |
Druk | W. L. Anczyc i Sp. |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Za półwiekowego blizko królowania Zygmunta III rozwinęły się potężnie zakony 14 rozmaitych reguł i liczyły 426 opactw i klasztorów męskich i 78 żeńskich, a wszystkie, krom 80 klasztorów żebrzących, uposażone hojnie ziemią. Szkoły jezuickie dostarczały im nowicyuszów szlacheckich, a nawet pańskich rodzin, pobożność narodu coraz to nowych fundacyi. A ponieważ także biskupstwa, prałatury i probostwa z dawien dawna posiadały bogate dotacye w ziemi, przeto ogólny obszar dóbr ziemskich duchownych, wolnych od podatków i danin, przewyższał o wiele dobra ziemskie szlacheckie, zmuszone ponosić wszystkie ciężary rzpltj. Więc najprzód na prośbę króla Władysława i jego posła w Rzymie Ossolińskiego, Urban VIII zabronił 4 zakonom w Polsce i Litwie: Jezuitom, Franciszkanom, Cystersom i Karmelitom, pod karą suspenzy, nabywania tytułem zamiany lub kupowania dóbr ziemskich, bez pozwolenia jenerała i papieża, albo kongregacyi św. Soboru trydenckiego. Potem sejm 1635 r. rozciągając zakaz rzymski na całe duchowieństwo, ustanowił »aby dobra dziedziczne ziemskie od stanu rycerskiego... pod jakimbądź pretekstem nie mogły być alienowane«. Cóż, kiedy do tej ustawy dodano klauzulę, pozwalającą z dóbr ziemskich szlacheckich tworzyć zupełnie nowe fundacye, de nova radice facere fundationes. Więc tylko powiększać dawnych fundacyi dobrami szlacheckiemi nie było wolno, ale i ten zakaz obchodzono w ten sposób, że kupione lub podarowane klasztorowi dobra, obdłużano pro forma znaczną sumą i oddawano wierzycielowi (klasztorowi) w zastaw. Więc i po r. 1635 rosły fundacye zakonne.
Dodać należy, że każdy z 14 zakonów w Polsce, nadane miał od Stolicy św. liczne prwilegia et exemtiones, które jurysdykcyę biskupią ograniczały. Otóż ta niezależność zakonów licznych i zamożnych, wywołała ze strony biskupów polskich reakcyę, wykonywać nad nimi chcieli swą władzę. Opierali się tej »ingerencyi« biskupiej zakonnicy, szukając obrony u nuncyusza i w Rzymie; powstawały zatargi i niesnaski, na które skarżyli się biskupi, i na synodach 1628 i 1643 r. wystąpili przeciw rozwielmożnieniu się zakonów.
Jezuici dzielili wspólną ich dolę. Przybywało im, jak innym nowych fundacyi, powiększały się dawne, ale też od czasu, do czasu dawała się im we znaki ingerencya nie tyle z niechęci, jak z fantazyi pańskiej, biskupów, »którzy nam we wszystkich naszych zajęciach trudności robią, bez żadnego słusznego powodu... wloką nas bezkarnie przed sądy swe, nie mając do tego prawa; bez żadnego porządku prawnego, cytują, potępiają, cenzurami okładają, apelacyi do Stolicy św. nie dopuszczają, bulle i resumta z pogardą tejże Stolicy św. odmiatają, wydania aktów odmawiają... co już w zwyczaj weszło w królestwie naszem z wielkiem zgorszeniem pobożnych«, skarżą się 1645 i 1649 r. do jeneralnej kongregacyi zakonu VIII i IX w Rzymie, wołając o ratunek, a tymczasem ratowali się sami interwencyą nuncyuszów a niekiedy wdaniem się panów możnych.
Kapituły biskupie, zwłaszcza od czasu nieszczęsnej kłótni z akademią krakowską, nie były łaskawe na Jezuitów, bo przewyższali je nauką i wpływem u możnych, czasem zrażali dumą korporacyjną. Ganiły ich metodę prowadzenia seminaryów, to że nie uczą kleryków śpiewu, ceremonii i pastoralnej, to znów że nie posyłają ich dość często do asysty w katedrze, to wreszcie, że za droga ich edukacya. Jakoż w kilku miejscach, jak w Poznaniu, odebrano Jezuitom zarząd seminaryum; wynik był ten, że przez szereg lat dyecezya poznańska zostawała bez seminaryum.
Z klerem parafialnym miały inne zakony, mieli i Jezuici, spory o dziesięciny z dóbr ziemskich, będących uposażeniem kolegiów i o kwartę pogrzebową. Sprawa dziesięcin nie była jasną, proboszczowie z tytułu parochus loci i na mocy uchwały sejmu 1588 »o dobrach kościelnych«, domagali się dziesięcin od dyssydentów nawet, tem bardziej od katolików a więc i zakonników. Ci zaś zasłaniali się swemi exemtiones i zasadą: clericus clericum non decimat. Czynili to samo Jezuici, powołując się na przywileje Pawła III, Piusa IV a zwłaszcza Grzegorza XIII z r. 1578. Za radą jednak jenerała Akwawiwy, aby uniknąć sporów, wchodzili z proboszczami w umowę. Nie zawsze ona dochodziła do skutku. Proboszczowie skarżyli ich do biskupów, a 1607 r. zanieśli żałobę na synod piotrkowski, który przez archidyakona gnieźnieńskiego Wincentego de Sevé, prosił Pawła V, aby objaśniwszy przywileje Jezuitów w tej mierze, nakazał im płacić dziesięciny. Papież ani komentarza, ani rozkazu nie wydał.
Powtarzały się więc spory i ugody. Jedną taką zawarł 1632 r. rektor krak. Rudnicki z proboszczem z Gołębia co do dziesięciny z 5 wsi kolegium krakowskiego. Następca jego rektor Porębski, uważając ugodę za przeciwną przywilejom zakonu, odmówił dawania dziesięcin i odniósł sprawę do Roty rzymskiej. Ta dekretem 1640 r., ponowionyrm 1641 r., unieważniła umowę z 1632 roku jako przeciwną przywilejom zakonu, »egzemcya bowiem kolegiów nie ulega żadnej kontrowersyi«.
Wtenczas ks. Jan Markiewicz, kanonik poznański, oddawna wrogi Jezuitom, wystąpił z gruntowną rozprawą łacińską, drukowaną w Paryżu 1644 r. p. t. »Dziesięcina kleru świeckiego w Królestwie polskiemu w której dowodzi, że dekret Roty z 1640 r. na mylnej oparty podstawie, a dawne decyzye rzymskie i uchwały synodów, przez papieży zatwierdzone, obowiązują także Jezuitów do dawania dziesięcin z dóbr swoich. Poruszony tą rozprawą kler parafialny, wyprawił do Rzymu w obronie dziesięcin archidyakona pomorskiego ks. Mateusza Judyckiego. Ze strony Jezuitów prokuratorem był O. Jan Naldus.
Ponieważ to była kwestya zasadnicza, tycząca się wszystkich zakonów, przeto Innocenty X oddał ją kongregacyi św. Soboru trydenckiego do rozstrzygnięcia. Ta dekretem 17 lipca 1645 r. orzekła, że zakonnicy wogóle i Jezuici Królestwa Polskiego, obowiązani są płacić te dziesięciny, które płacone były przez świeckich, zanim ich dobra na własność zakonników nie przeszły; dawne jednak w tej mierze umowy zostają w swej mocy. Papież 31 lipca t. r. zatwierdził dekret, a 21 lutego 1646 r. ogłosił go brewem Nuper pro parte. Jezuici się do niego zastosowali wiernie.
O »kwartę pogrzebową« pars quarta funeralium, czyli o czwartą część dochodu z pogrzebów w kościele zakonników odprawionych, toczyły się oddawna spory między proboszczami a zakonami w wszystkich niemal krajach. Jezuici popadli w taki spór pierwszy raz w Warszawie 1622 r, gdy dziekan z kapitułą kolegiaty św. Jana domagał się tej kwarty od prepozyta domu profesów warszawskich. Jenerał Vitelleschi, dla miłego spokoju, udzielił 14 maja t. r. dyspenzy od przywileju i polecił prepozytowi Niklewiczowi, kwartę pogrzebową oddawać.
Drugi spór w Krakowie, między prałatem maryackim a prepozytem domu św. Barbary, rozstrzygnęła Rota rzymska 25 maja 1646 r. na korzyść Jezuitów. Prałat udał się do króla, ten do jenerała, który 20 października 1647 r. uprzejmym listem oznajmił królowi, że zadośćczyniąc jego życzeniu, dał polecenie Jezuitom św. Barbary, aby pomimo przywilejów i dekretu Roty, płacili kwartę prałatowi maryackiemu.
Wszelako przykrości te i spory były tylko sporadyczne. Episkopat polski, zwłaszcza z nominacyi króla Stefana i Zygmunta, nietylko sprzyjał Jezuitom, ale świadczył dobrodziejstwa, fundował kolegia i szkoły, oddawał w zarząd konwikty i seminarya, jak zobaczymy niżej, Jezuitów brał, zwłaszcza podczas wizyty pasterskiej, na kaznodziei i teologów swoich, na cenzorów książek i egzaminatorów parafialnego kleru; wszak prawie wszyscy biskupi wyszli ze szkół jezuickich w Polsce lub Rzymie. I w gronie prałatów i kanoników, znalazłeś szczerych przyjaciół i dobrodziejów zakonu; jedni swe księgozbiory, drudzy jałmużny w pieniądzach ofiarowali kolegiom; kilku, jak ks. Doręgowski w Chojnicach, fundowali nowe domy. Jenerałowie i kongregacye prowincyalne upominały często rektorów i superiorów, aby troskliwie pielęgnowali miłą zgodę z klerem świeckim i zakonami, choćby i coś przecierpieć było potrzeba, a biskupom okazywali uległość i cześć należną.