John Barleycorn/XXXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | John Barleycorn |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1926 |
Druk | Drukarnia L. Wolnickiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Antonina Sokolicz |
Tytuł orygin. | „John Barleycorn“ |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Oto mieliście przykład wędrówki z Białą Logiką po ugorach duszy mojej. Użyłem wszystkich sił, by dać czytelnikowi blade wyobrażenie o zakamarkach duszy człowieka, który wpadł w szpony Johna Barleycorn. Lecz niech czytelnik nie zapomina, że taki nastrój, przeczytany w kwadrans jest jednym z mirjada nastrojów Johna Barleycorn, i że korowód takich nastrojów może płynąć z godziny na godzinę, przez całe dnie, tygodnie, przez szereg długich miesięcy.
Moje pamiętniki alkoholiczne dobiegają końca. Śmiało rzec mogę, że jedyne, co mnie, nałogowego pijaka utrzymało przy życiu na tym padole, to moje niezasłużone szczęście, szczęście głębokiej piersi, szerokich bar, zdrowego organizmu. I oto powiem, że bardzo niewielu młodzieńców, pomiędzy piętnastym a siedemnastym rokiem życia, przeżyje takie orgje pijackie, jakie ja przeżyłem w tym wieku; że nie wielu mężczyzn zdołało przezwyciężyć alkohol, jak ja go przezwyciężyłem, aby dożyć tej chwili, w której będę mógł opowiedzieć swoją historję. A dożyłem jej, nie dzięki osobistym zasługom, ale dlatego, że organizm mój nie był wrażliwym na działanie tej trucizny, i był niezwykle odporny na nadużycia Johna Barleycorn.
Ciesząc się życiem, patrzyłem jak inni nieszczęśnicy giną, jeden po drugim, udając się na długą smutną wędrówkę.
Moje szczęście, czy przypadek, nazwijcie to jak chcecie, stale zachowało mnie w utarczkach z Johnem Barleycorn. Życie moje, karjera, radość istnienia nadwerężone. Dziś niedobitki straconych nadziej, przeszedłszy dziwne koleje, ocalawszy w awanturniczych bojach, dają nowe hasło do walki.
Jak ocalały w krwawym boju, wykrzykuje: „Precz z wojną”, tak i ja wołam „Precz z truciem naszej młodzieży!” Jedynym sposobem zaprzestania walki jest zniszczenie wojny. Jedynym sposobem zniesienia pijaństwa, jest zniszczenie alkoholu. Chiny zniosły powszechne używanie opium w ten sposób, iż zabroniły jego uprawy i przywozu. Filozofowie, kapłani, doktorzy chińscy byliby jeszcze przez jaki tysiąc lat wygłaszali przeciw temu nadużyciu kazania aż do utraty przytomności, a mimo to nie zaniechanoby palenia opium tak długo, jak długo byłoby ono dostępne. Taką już jest nasza natura.
Z dużem powodzeniem usunęliśmy nietylko arszenik i strychninę, ale i bakcyle tyfusu i tuberkuł, które zewsząd groziły naszym dzieciom zagładą. Tak należy postąpić i z Johnem Barleycorn. Zniszczyć go. Nie pozwólcie, by hulał swobodnie, uświęcony i prawem chroniony, wiszący nad głowami naszej młodzieży miecz Damoklesa. Nie o alkoholikach ani dla alkoholików piszę; słowa me przeznaczone są dla młodzieży, przygód łaknącej, o wybujałej predyspozycji, o męskich impulsach towarzyskich, którą niszczy i miażdży nasza barbarzyńska cywilizacja, pojąc ją trucizną na każdym rogu. Dla zdrowych normalnych chłopców piszę to, dla tych, którzy już przyszli na świat, lub którzy zrodzeni będą. Z tej to raczej przyczyny, niż z jakiejkolwiek innej, odczuwając palącą potrzebę, zjeżdżałem do Doliny Księżycowej, dobrze podochocony, i głosowałem za prawem wyborczem dla kobiet. Głosowałem zatem żeby kobiety miały prawo głosu, albowiem zrozumiałem, że żony i matki rodu głosami swymi wykreślą Johna Barleycorn z tego bytu, rzucając go w otchłanie historji barbarzyńskich zwyczajów naszych dzikich przodków. Jeżeli wydaje się wam, że jest to krzyk ranionego, to proszę nie zapominajcie iż zostałem istotnie ciężko dotknięty, i nie mogę spokojnie o tem pomyśleć, że mój lub czyjkolwiek syn i córka, mogli być dotknięci podobnym ciosem.
Kobiety są prawdziwemi zachowawczyniami rasy. Mężczyźni to niszczyciele, lubiący awantury i dający się porywać hazardowi. Wkońcu ocala ich dopiero kobieta. Pierwszem doświadczeniem chemicznem mężczyzny był wynalazek alkoholu; poprzez wszystkie pokolenia, aż do dnia dzisiejszego, nie zaprzestał mężczyzna wyrabiać go i pić. I nie było dnia, odkąd pamięć ludzka sięga, by kobiety nie bolały nad nadużywaniem alkoholu przez mężczyzn, jakkolwiek nigdy nie miały mocy, by z tego bólu, stworzyć czyn. Z chwilą, gdy kobiety otrzymają prawo głosowania w jakiemkolwiek społeczeństwie, pierwszym ich czynem będzie zamknięcie szynków. Mężczyźni sami nie zdobyliby się na to nawet po tysiącu generacyj. Równie dobrze możnaby oczekiwać od niewolników morfiny, że uniemożliwią sprzedaż tejże.
Bolesnem jest doświadczenie kobiet. Za nadużywanie alkoholu przez mężczyzn zapłaciły one morzem krwawym łez. Stojąc zazdrośnie na straży czystości rasy, uchwalą one prawa, chroniące chłopczyków na świat przyjść mających, prawa chroniące również i dziewczątka, mające być matkami, siostrami i żonami owych chłopców...
A będzie to tak łatwe do przeprowadzenia. Jedynymi których takie prawo dotknie, będą zatwardziali, nałogowi pijacy jednego pokolenia. Będąc jednym z nich składam tu uroczyste oświadczenie, oparte na długim obcowaniu z Johnem Barleycorn, że nie będę zbytnio dotknięty zakazem alkoholu, gdy nikt nie będzie pił, a trunki staną się niedostępne. Olbrzymia większość młodzieży jest z natury niealkoholiczna, a nie mając dostępu do alkoholu, nigdy jego braku nie odczuje. O szynkach dowiedzą się tylko z kart historji i będą szynki te uważać za dziwny i niepojęty zwyczaj, jak walki byków i palenie czarownic.