[71]
KŁOSY.
Ten łan pszeniczny w słońcu kąpany,
Zda się przemawiać szeptem do ciebie:
— „To ziemia twoja, kraj twój kochany,
Tu jesteś w domu — u siebie.“
Stoję szczęśliwy wśród tej zieleni,
Serce mi w piersiach bije radośnie,
Nie dziw, boć z ziarnem, co tu się pleni,
Bogactwo ziemi mej rośnie.
Czerpią z jej łona te wielkie kłosy
Zarodek życia, wzrostu i siły,
Ja wierzę, czuję, że coś z tej rosy
W krew moją wsiąka i w żyły.
Dojrzała niwa, żar słońca pali,
Szkarłatem zorzy polny mak płonie,
Słania się zboże, fala po fali
Mknie szybko, jako wód tonie.
[72]
Znów dzwonią kosy, pług ziemię orze,
Czernieją bruzdy, czernieje pole,
Zjawił się siewca w jesiennej porze
I rzuca ziarno na rolę...
Jam jest, o bracia, jak owe kłosy,
Gdy niemi miota wicher wśród burzy,
Nie wiem, co jutro zeszlą mi losy,
Jak prędko mrok się rozchmurzy
Czy mnie nie zgłuszą zielska, kostrzewy,
Czy mi nie zbraknie promieni słońca?...
Ach gdyby, gdyby rzucać na siewy,
Wciąż czyste ziarno bez końca!...