Każdy ma swoją zmorę

<<< Dane tekstu >>>
Autor Charles Baudelaire
Tytuł Każdy ma swoją zmorę
Pochodzenie Drobne poezye prozą
Wydawca Księgarnia D. E. Friedleina, E. Wende
Data wyd. 1901
Miejsce wyd. Kraków, Warszawa
Tłumacz Helena Żuławska
Tytuł orygin. Chacun sa chimère
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
VI.
KAŻDY MA SWOJĄ ZMORĘ.

Pod wielkiem szarem niebem, na wielkiej piaszczystej równinie, bez drogi, bez trawnika, bez ostu, bez pokrzywy, spotkałem kilku ludzi, którzy szli zgarbieni.
Każdy z nich dźwigał na grzbiecie ogromną Zmorę, ciężką jak wór mąki, lub węgla, albo jak tornister rzymskiego piechura.
Ale to potworne zwierzę nie było martwym ciężarem; przeciwnie, owijało i dusiło człowieka elastycznymi i potężnymi mięśniami; wpijało się dwoma wielkimi pazurami w pierś swojego wierzchowca; a jego bajeczna głowa sterczała nad czołem człowieka, podobnie jak te straszliwe przyłbice, któremi starożytni wojownicy starali się zatrwożyć nieprzyjaciela.
Zaczepiłem jednego z tych ludzi i spytałem gdzie idą? Odpowiedział mi, że tego ani on, ani żaden z nich nie wie; ale widocznie idą dokądś, gdyż każdego z nich prze naprzód jakaś nieprzezwyciężona siła.
Rzecz godna uwagi: żaden z tych podróżnych nie wydawał się zgniewanym na to dzikie zwierzę, uwieszone na jego szyji i przyczepione do jego grzbietu; owszem, rzec by można, uważał je niejako za cząstkę samego siebie. Wszystkie te twarze zmęczone i surowe nie wyrażały bynajmniej rozpaczy; pod przygnębiającą kopułą nieba, brnąc w prochu ziemi tak pustej jak to niebo, szli z wyrazem zrezygnowania tych, co są skazani na wieczną nadzieję.
I przeszedł orszak koło mnie, i zatonął w atmosferze widnokręgu w miejscu, gdzie powierzchnia planety zaokrągla się i usuwa ciekawości ludzkiego wzroku.
Przez kilka chwil wysilałem się, by zrozumieć tę tajemnicę; ale wnet niepokonana Obojętność spadła na mnie, i byłem nią więcej przytłoczony, niż ci ludzie duszącemi Zmorami.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Charles Baudelaire i tłumacza: Helena Żuławska.