<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Panu Jakubowi potrzeba było nareszcie jechać do Londynu, ale z dnia na dzień jakoś odkładano tę podróż, — ojciec widział stan Klary i lękał się jéj saméj porzucić, chciał ją wprzódy widziéć nieco uspokojoną, zresztą żadne interesa nie nagliły. W mieście pogłoski były najrozmaitsze, utwierdziło się wszakże przekonanie, iż odziedziczyli oni spadek i że musiał być bardzo znaczny.
Co przewidywał pułkownik, co dla niego zwało się komedyą złota — ziściło się w rozmiarach nawet przechodzących oczekiwanie. Czarodziejska woń tego kruszcu wyjaśniała fizyognomie, łagodziła charaktery, usposabiała do nadzwyczajnéj grzeczności i względności dla Paparonów. Ci ludzie prawie poniewiérani niedawno, którzy w życiu, postępowaniu, obejściu się ze znajomymi nic a nic się nie zmienili sami — czuli że się obracali w innéj atmosferze. Kłaniano się im zdaleka; ci co dawniéj nie przemówili do nich, mieli się za szczęśliwych gdy Wiktor lub Jakub na nich spojrzał. Koło okien panny Klary snuł się rój młodych paniczów o najśliczniejszych wąsikach, z uśmiéchniętemi twarzyczkami... tylko wybiérać.
Wszystko to istotnie wyglądało na upokarzającą człowieka komedyą żywota!! A zważywszy jak to biédne życie krótkie, tyle podłości dla kilku chwil wygody lub próżności!! O Epiktecie! Skarb niemal zapomniany był, tak Jakub kłopotał się stanem córki. Wprawdzie Klara mężnie z sercem walczyła, uśmiéchała się bohatérsko, ale na twarzy jéj boleść wypisała straszliwą groźbę anesthezyi, bezczucia, zdrętwienia, zniechęcenia do życia. Wiktor, p. René który z niezmierném był dla Klary uwielbieniem... ojciec, wysilali się na rozrywki... zdawało się wszakże iż te ją jeszcze bardziéj draźniły. Właśnie tego dnia gdy Jakub wieczorem miał jechać, siedzieli przy śniadaniu, a Klara przerzucała dzienniki niemieckie, gdy Wiktor postrzegł że pobladła nagle, gazeta wysunęła się jéj z rąk, pochyliła się na poręcz i omdlała. Wszyscy się ruszyli ratować. Jakub podniósł gazetę z ziemi i wyczytali w niéj artykuł następujący:
„Smutny wypadek którego szczegóły dostatecznie jeszcze nie są wyjaśnione, przeraził mieszkańców Stutgardu. Od kilku tygodni przybyła tu z Berlina dla występowania w rolach gościnnych znakomita z piękności nadzwyczajnéj i talentu artystka, panna Rosa... a z nią razem od dawna już w niéj rozkochany syn bogatego bankiera z Gdańska, p. Teofil W... Zdaje się że pomiędzy młodemi ludźmi było przyrzeczenie małżeństwa, któremu surowy ojciec stawił przeszkody. Młody Teofil W... korzystając ze znajomości, stosunków i nastręczonych mu tu ułatwień, potrafił wyrobić sobie, iż ks. pastor D... pobłogosławił małżeństwo to, które zostało zawarte d. 20, gdy nie daléj jak w dni trzy krwawą tragedyą rozwiązać się miało. Rosa oprócz Teofila W... miała, jak się zdaje, dawniejszy daleko stosunek miłosny z aktorem Robertem M... znakomitym tragikiem. Zrozpaczony piérwszy kochanek przybył w ślad za Rosą do Stutgartu i stanął w tym samym co młodzi państwo hotelu, gdzie szpiegując nowożeńców, zdołał tajemniczo wręczyć młodéj pani list pełen gwałtownych wyrzutów i gróźb rozpaczliwych, a kończący się upartém żądaniem ostatniego widzenia... rozmowy pożegnalnéj. Biedna kobiéta, lękająca się jakiego szalonego postępku, awantury rozgłośnéj, przystała. Stało się nieszczęśliwie iż p. Teofil W... zapewne przez kogóś trzeciego uwiadomiony o schadzce żony, zastał ją w mieszkaniu Roberta... Tu szczegółów nam braknie... Na huk rozlegającego się wystrzału zbiega się służba hotelowa... i zastaje piękną Rosę... pływającą we krwi, bez życia... tragika który pasuje się z mężem... Robert M... jest ranny ale rana jego nie zagraża życiu, Teofil W... zabójca żony chciał sobie także odebrać życie, ale go rozbrojono.
Dowiadujemy się iż sprawca tego okrutnego morderstwa został uwięziony i oddany władzom sądowym. Pogrzeb pięknéj Rosy... którą powszechnie uwielbiano, zgromadził tłumy ludu... Zabójcę musiano natychmiast przewieść do Berlina, gdyż tłumy chciały się rzucić na więzienie aby go rozszarpać.“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.