Kamienica w Długim Rynku/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kamienica w Długim Rynku |
Wydawca | Michał Glücksberg |
Data wyd. | 1868 |
Druk | J. Unger |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Duch ojca z zagrobu jeszcze widocznie czuwał nad ukochaném dziécięciem... małżeństwa tego zazdrościli mu wszyscy. W istocie panna Dorota była najmilszą istotą w świecie, pieszczoną u ojca i jedyną jego spadkobierczynią. Ślub ten kojarzył nietylko ludzi dwoje ale dwa domy i dwie potężne fortuny. Stary Helmuth był zabiegły, przebiegły, czynny, przyszłość obiecywała się świetną... I szczęście téż jaśniéć musiało nad domem, bo młodzi ludzie się kochali... panna była idealnie piękną... jakby wyhodowaną w szklarni, delikatną, świéżą, a nieznającą nic w świecie prócz niewinnych jego rozkoszy... Bartoszek zakochany w niéj na zabój. Wesele odbyło się z tym przepychem tradycyjnym mieszczan bogatych, którzy zwykli byli w podobnych razach występować świetnie i całe niemal miasto zapraszać na gody... Orszak panny młodéj, występ pana młodego, ognie sztuczne, teatr domowy, maskarada, bal, stoły na kilkaset osób, beczki wina dla ludu w ulicach... epitalamy drukowane na atłasie... wieńce, łuki tryumfalne... wszystko to zajmowało miasto przez parę tygodni. Paparona dom wspaniale na nowo na przyjęcie swéj
oblubienicy urządził... Stary Helmuth trochę skąpy, tą razą powiedział — niczego nie żałować — i zdumił tych co go znali...