<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Kamienica w Długim Rynku
Wydawca Michał Glücksberg
Data wyd. 1868
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Śmierć ta w osiemdziesięciu kilku leciech, przy ciężkiéj pracy i życiu niewygodném, dziwić nie mogła nikogo, była raczéj opóźnioną niżeli przyśpieszoną. Gdy przyszło do pogrzebu, okazało się że stary który sobie na ciepłą suknię żałował nawet, miał jednak pośmiertną fantazyą dosyć kosztowną. Wiadomo było bowiem jego poufałemu komisantowi i jedynemu powiernikowi Mansel, że na lat pięć przed zgonem zakupił i wykonać kazał starannie bardzo ogromną wspaniałą trumnę cynową, składającą się ze trzech wchodzących w siebie skrzyń zamykanych na klucze. Byłoto w swojém rodzaju arcydzieło, które stary Paparona pod okiem pilném zrobić polecił, poprawiał, wykończał i którém się niemal bawił. Stała trumna ta w oddzielnéj izdebce jakby przygotowana na wypadek wszelki, i w niéj téż zwłoki jego do familijnego grobu przy kościele Panny Maryi wstawiono. Ten zbytek nie zdziwił tak bardzo nikogo, boć przecie skąpiec mógł miéć także jedno jakieś dziwactwo, któremu chciał dogodzić.
Zaraz po pogrzebie Teodor zajął się likwidacyą interesów. Tu czekała jego i wszystkich niespodzianka niezrozumiała, zagadkowa a smutna. W kasie domu było parę tysięcy talarów na rozchody bieżące, regestra starannie utrzymywane wykazywały w gotowiźnie kilko-milionowy kapitał, na bankach i wekslach mało znaczące sumki się znalazły... ale owe miliony... znikły. Nikt ani się mógł domyśléć gdzie je starzec chował, nikt najmniejszego o skarbcu nie miał wyobrażenia. Przetrzęsiono jak najpilniéj cały dom, kryjówki, lochy, ściany, posadzki, willę, powybijano próżno w murach wyłomy, poodrywano płyty kamienne... owych milionów nie było śladu. Wpadli ludzie na myśl zuchwałéj kradzieży, uwięziono komisanta, kilka osób domowych, zaprowadzono śledztwo surowe, poszukiwania trwały lata... i spełzły na niczém.
Położenie Teodora i jego rodziny było nad wszelki wyraz przykre... Został im dom i willa których sprzedać nie mogli, obawiając się gdzieś zakopanego pozbyć skarbu, a zresztą przywiedzeni byli niemal do ubóstwa, potrzeba było jeszcze małe długi popłacić, tak że ostatecznie ledwie żyć mieli z czego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.