Kiermasy na Warmji/Historia Warmji
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kiermasy na Warmji |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Czcionkami drukarni „Gazety Olsztyńskiej“ |
Miejsce wyd. | Olsztyn |
Źródło | skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Historja Warmji.
Jak daleko pamięcią sięgnąć można, mieszkał według wiarogodnych źródeł historycznych w przeważnie większej części dzisiejszej prowincji wschodnio-pruskiej przed nadejściem niemieckich Krzyżaków ród Geto Prusaków czyli Prusinów (Pruteni, mądrzy) podzielony na różne mniejsze plemiona, o czem świadczą imiona: Warmja, Sambja, Galindja, Natangja, Bertungi (dzisiaj Bartąg), Sudowja, Nadrowja, Szalowja itd. Kiedy ci Prusini do naszych stron przybyli, nikt dokładnie nie dociecze, bo sami o sobie nic nie napisali, kiedy się tu już dawno usadowili. Prawdopodobnie sprowadzili się tu dotąd krótko po wielkim pochodzie ludów (375 po Chrystusie), kiedy się ztąd Goci, do pięknej Francji, cudownych Włoch, ognistej Hiszpanji i gdzieś tam dalej jeszcze na południe aż do skwarnej Afryki wynieśli. Lecz z czasem zmienił się ten pochód ku południowi w parcie na wschód i pozostał do dni naszych. Już Karól Wielki (748—814), Otton I (936—993) i jego następcy podbijali ogniem i mieczem spokojne szczepy słowiańskie pracujące w ziemi swojej na dalekim Wschodzie, i tępili ich mienie. Pozostali wprawdzie z onego potopu Serbowie łużyccy i Weneci nad Szprewą lecz już w tak szczupłej liczbie, że chyba na świadectwo niczem nie uniewinionego, nielitościwego postępowania hardych sąsiadów swoich z Zachodu. Nie lepiej postąpili zakonni Krzyżacy z Prusinami, po których, oprócz kilku nazwisk, ani śladu nawet nie pozostało. Pięćdziesiąt siedem lat (1226—1283) trwała ta krwawa walka, w której po wyniszczeniu pojedynczych szczepów prusińskich podbili spustoszony ich kraj.
Pierwszym niemieckim Biskupem podbitej Prutenji był Chrystyn 1215 do 1245. Roku 1243 podzielono Prutenją odtąd Prusami (Borussia, Prussia) zwaną a nowych jej mieszkańców Prusakami, która to nazwa na całe późniejsze przeszła królewstwo pruskie, — na cztery biskupstwa: a) warmijskie z rezydencją Biskupów w Brunsbergu, później we Fromborku, Licparku i znowu Fromborku, b) sambijskie z Królewcem, c) pomezańskie z rezydencją w Kwidzynie, d) chełmińskie z Chełmnem, Chełmżą, a od r. 1824 z Pelplinem. Dwa z nich zaginęły w reformacji pod wpływem margrabiego Albrechta r. 1525. Sambijski biskup Georg von Polenz i pomezański Eberhard von Queiss przyjęli nową naukę Marcina Lutra. Tylko starodawne tumy w Królewcu i Kwidzynie i dużo starych kościołów po wsiach i miastach świadczą jeszcze o katolickiem swem pochodzeniu. Główną przyczyną upadku była tu zawisłość Biskupów od zawodu krzyżackiego.
Przeczuwał to pierwszy Biskup warmijski Anzelm (1250—1378), dla tego też, chociaż sam pochodził z zakonu krzyżackiego, wszelkiemi starał się siłami emancypować się z pod jego protekcji i odradzał wybierać Biskupów dla Warmji z tegoż zakonu. Tak to z czasem Biskupi warmijscy zostali własnymi panami kraju swego i przyjęli tytuł książęcy, który im został aż do pierwszego rozbioru Polski 1772 do wcielenia księstwa warmijskiego do państwa pruskiego. Główną troską pierwszych Biskupów warmijskich było zaludnienie spustoszonego przez Krzyżaków kraju. Następca Anzelma, Henryk z Lubeki, sprowadzał z ojczystych stron swoich kolonistów Niemców i zaludnił północną część Warmji, zwaną Kezlawską czyli Koślińską. Biskup Eberhard zaś z Nisy (1301—1326) średnią część (wrocławską) obsadził niemieckimi Ślązakami. Obie te — części różnią się po dziś dzień wielce odrębnemi djalektami.
Razem z tymi kolonistami napływała zwolna do południowej części biskupstwa warmijskiego z pogranicznej Polski i z Górnego Śląska polska ludność, zajmując opróżnione po wytępionych Prusinach sioła.
Ta polska kolonizacja południowej Warmji aż do owej naturalnej granicy leśnej, o której na początku była mowa wtenczas nabrała dopiero większych rozmiarów, kiedy biskupi warmijscy od Henryka IV (1401 do 1415) sprzykrzywszy sobie brutalne napady i nieznośne udręczenia przebiegłych Krzyżaków, oddali się dobrowolnie pod pobłażliwe rządy króla polskiego. Atoli obecny stan rzeczy na polskiej Warmji zaprowadzili dopiero Biskupi polskiej narodowości, począwszy od uczonego Dantyszka (1537—48) i wielkiego Hozjusza (1551—1579) i Kromera, którym głównie zawdzięcza cała djecezja nieskazitelne zachowanie i ustalenie wiary katolickiej.
Od wspomnianego Kardynała Hozjusza 17 polskich Biskupów z kolei rządziło księstwem warmijskiem. Byli nimi Kromer, Andrzej Batory, Tylicki, Rudnicki, Kardynał Albert z królewskiej rodziny Wazów, syn Zygmunta III (1583—1632), Szyszkowski, Konopacki, Leszczyński, Wydźga, Kardynał Radziejowski, Zbąski, Załuski, Potocki, czynny na synodach Szembek, dowcipny Grabowski i znakomity mówca i poeta Ignacy Krasicki. Wspaniałomyślność i mądrość rządów ich przypominają niedwuznacznie oprócz powyższej kolonizacji różne instytucje dobroczynne, jak nowy kościół i klasztor w Świętolipce z czasów Biskupa Zbąskiego, zakład Potockiego dla ubogich konwertytów w Bruniewie, nowy klasztor w Krosach ukończony także pod Potockim roku 1715; dalej fundusze Biskupa Szembeka i innych we Fromborku, fundacje po różnych kościołach i parafjach, nareszcie dobrobyt ludności i cudowne prawie zachowanie i wzmocnienie wiary w djecezji, otoczonej ze wszech stron innowiercami. Wszystkie te pamiątki po naszych Biskupach polskich wryły się niezatartemi zgłoskami w pamięci wdzięcznego ludu warmijskiego.
Że zaś ci książęta kościoła nie ściągali sąsiedniej ludności mazurskiej do kraju swego, w tem przyczyna, iż polskich Mazurów, należących politycznie do luterskiego księstwa pruskiego, wcielono już wtenczas mimo ich woli i wiedzy do kościoła protestanckiego.
Pozostała tedy najbliższa z kolei ziemia katolicka chełmińska i Mazowsze, z których głównie, a szczególnie z pogranicznych miast i wsi jak z Janowa, Borowego, Bukowca, Bogdan, Woli, Nowejwsi, Chorzel, Myszyńca, Dąbrowy, Rudy, Kolna, Grabowa, Wąsosza, Szczuczyna, Lipnik, Grajewa, Rajgrodu aż do Augustowa przybyła polska ludność do południowej Warmji. Miejsca te są 5—15 mil odległe od granicy warmijskiej. Główne dowody, na których opieram powyższe twierdzenie, są: a) wspólny, albo przynajmniej bardzo podobny djalekt, o czem niżej więcej; b) dziwna łączność wzajemna tamtejszej ludności z naszą, uwydatniająca się rok rocznie na pielgrzymkach do miejsc św. Z wspomnianych miejscowości dąży ludność co rok na św. Piotra i Pawła i Nawiedzenie Najśw. Panny do Świętolipki, z niektórych, jak z Myszyńca, Chorzel w stałych kompanjach, i to już od lat niepamiętnych. To samo dzieje się w najnowszym czasie z Gietrzwałdem, z nierównie tylko większym udziałem tej samej ludności. Bawiąc u nas, zachowują, się ci pielgrzymi tak otwarcie, naiwnie i pewno, jak w domu, jakby przeczuwali, że my razem z nimi od tych samych pochodzimy przodków. Warmjacy zaś, jakby na odwet, zawsze chętnie uczęszczali do Żaromina, do Łąk, Warszawy i Częstochowy. Warszawa nie dawno jeszcze więcej wabiła polskiego Warmjaka, niż Berlin, mimo trudności przechodu przez granicę. Obecnie tam jeszcze znajduje się cała warmijska kolonja robotników. Nie tak dawno ciągnęli Warmjacy gromadnie na robotę do Warszawy, a gospodarze jeździli zimową porą za granicę z rybami dla żydów. Przy wszystkich takich spotykaniach tamtejszej ludności z naszą nie spostrzeżono niedowierzania i złości, ale wszędzie widziano bratnią spójność i miłość; nawet krewność. Jeszcze słychać tu i owdzie, że niektóre rodziny na Warmji wspominają o krewnych swoich w Polsce kongresowej. Ostatnie wydalania i w tej rzeczy dały niektóre wyjaśnienia. Te same nazwy Zawadzkich, Piecków, Szczygłów, Jabłonków, Graboszów, Lubomirskich, Wiśniewskich, Borowskich, Zakrzewskich itd., te same nazwy miejscowości jak Wola, Wólka, Bukowa, Bogdany, Nowe wsi itd. na Warmji i w Królestwie, ta sama nareszcie mowa — bez mazurzenia dają silny dowód pochodzenia części naszej ludności z wspomnianych okolic.
Atoli i kolonizacja południowej części niemieckiej Warmji w 14. stuleciu przez śląskich biskupów nie pozostała bez wpływu dla polskiej Warmji. Wyraz: falarz (Erzpriester) farasz i jędrny „a“ djalekt zachodzą także i na Górnym Śląsku. Lecz i ztąd Warmjacy nie mazurzą — bo nie „scypią“ nie „sycą“, jak w niektórych powiatach na Śląsku.