Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe (Wóycicki, 1876)/Przypisanie Dominikowi Magnuszewskiemu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przypisanie Dominikowi Magnuszewskiemu |
Pochodzenie | Klechdy, starożytne podania i powieści ludowe |
Wydanie | trzecie pomnożone |
Data wyd. | 1876 |
Druk | S. Lewental |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Andriolli, Kostrzewski, Sypniewski, Pillati, Witkiewicz, Gerson |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Kiedy pierwszéj wiosny przeminie poranek, jak miło wskrzeszać pamięcią te sny dziecinne, te cuda i powieści, których pełno, by kawek na słotę, każdy niemal do swojéj kołyski nawiązał, i marzył o nich małém pacholęciem, gdy ze czworaków podnosił wyżéj czoło ku niebu!
Ale nie ten cel jedynie mają niniejsze Klechdy, by miłym dziecinnym chwilom naszego żywota zaśpiewały alleluja: zbiór ich ma dać poznać fantazyę ludu polskiego a razem ukazać cząstkę niepiśmiennéj literatury, która dotąd w całym jaśnieje blasku przy ognisku chaty sielanów.
Któż ich nie zna? kto nie przypomina, a z wspominkiem nie westchnie za tymi laty, gdy je chciwie chwytało ucho dziecinne, gdy każdy wtedy był za bajkami, jak on stary szlachcic poety, za szumką i dumką?
„Niech po rosie jęknie dumka,
Niech zaszumi w lesie szumka,
To jakbym był opętany,
W lasy, pola, słuch, wzrok nęce,
Zasłuchany, zapłakany,
Wracam dumać po piosence.
A zadrzémię, to mi łażą,
Szumki, dumki, po nad twarzą,
Po nad okiem, po nad czołem;
Drzémie z dumką, jak z aniołem.“
Jaskółka przypomina wiosnę, te klechdy niech ci przypomną twego przyjaciela; niech jak ten ptak rodzinny, co ulepia gniazdko pod twoją strzechą, i klechdy moje, znajdą słodkie przyjęcie pod twoim dachem. Posyłam ci owoc moich wędrówek, plon lat wielu, uzbierany to na wątłych tratwach górali, to w śniegowych górach, na piaszczystém Mazowszu, i czarnéj glebie Krakowskiéj, to w lasach Kurpi, i na równinach starego Podlasia. One w dymnéj chacie skracały przydłuższe wieczory. Rodzone siostry pieśni ludu, więcéj przysiadłe do zimowych wieczernic, niż pieśni.
Spojrzyj na te koła wiejskich słuchaczy i opowiadacza! Noc już na dworze ciemna, zimny wiatr poświstuje, śniegowa zamieć wszystko okrywa, a w chacie przy piecu i kominie nie czują zimna, przy cieple ognia, nie słyszą poświstu wichru, słuchając bajek i powieści: bo te powieści pełne cudów i dziwów przestraszają, zachwycają, silniéj niż do naszych, przemówią do serc prostych sielan: gdyż dla nich żyją cuda, widzą je jeszcze, i wierzą w nie szczerze. Dobry opowiadacz budzi w nich przestrach i radość na przemian. Oto noc, zębata strzyga piszczy na dachu, upiór wychodzi z mogiły, wilkołak wyje za płotem, a całe koło drży przestrachem, i z bijącem sercem ściska się coraz bliżéj jedno drugiego, jak trwożliwe owce. A tu książę możny sprawia wesele, huczą grajki, miody leją po podłodze, i wszyscy radośnie klaszczą w ręce, bo o przestrachu zapomnieli; już nie słyszą ani strzygi, ani wilkołaka za płotem.
Ileż lat już upłynęło, ile zmian w tych latach, ale bajki zawsze bawiły pokolenia ludu. Słuchaliśmy je z zajęciem, z czystą wiarą, bo z całą ufnością w dziwy: zapomnieli potém o nich, gdy przestaliśmy wierzyć w dziwmy, zostawując w spuściźnie jako cacko dla naszych dzieci: a nikt przecież nie zważał, że w nich prawdziwa rodowa, przedchrześcijańska jeszcze, oddycha fantazya.
Nie raz pragnąłeś, mój druhu, miéć odświeżone w pamięci, szukałeś z tęsknotą i pragnieniem, budziłeś je w duszy swojéj pełnéj poezyi. Otóż ci więc posyłam: widzisz w nich dowód, żem pamiętał o tobie, żeś mi blizki serca!
Niech one posłużą ci do wskrzeszenia jakiego obrazu, a ja dosyć się cieszyć nie przestanę, gdy będę mógł wyrzec: „Klechdy moje, napróżno was w świat nie posłałem”.
Jachranka nad Narwią 1837 r.