Kościuszko — Książę Józef/Pod Lipskiem
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Kościuszko — Książę Józef |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1912 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Książę Józef w nurty spojrzał,
W bok rumaka wbił ostrogę —
— Bóg mi honor dał Polaków,
Bogu tylko zdać go mogę!
(Jan Sawa).
Odwrót, — i ciągle odwrót, — znowu odwrót. Nie pomogły nowe posiłki: opuszczony przez sprzymierzeńców Napoleon cofa się ciągle. Gdzież podziały się dawne zwycięstwa?
Nieprzyjaciele ochłonęli z trwogi — teraz tylko wszyscy razem, a pokonamy go wreszcie! Wszyscy razem.
Zwrócono się i do Polaków: — Połączcie się z nami. Waleczni jesteście, uznajemy cenę krwi waszej przelanej. Napoleon stworzył wam Księstwo Warszawskie, my je wam zostawimy, jeśli odstąpicie tego, który dla swojej pychy walczyć wam rozkazał. Jesteście państwem znowu, — chodźcie z nami.
Głęboko się zadumał książę Józef. On rozstrzyga.
Czy Napoleon szczerze kiedykolwiek był przyjacielem Polaków?
Był zawsze o tyle, o ile ich potrzebował.
Czy uczynił co dla nich?
Dał im Księstwo Warszawskie.
Może nie mógł nic więcej? Może nie zasłużyli?
Czy nie mógł? — trudno sądzić. Dwa razy tyle kraju odebrali własnemi siłami, ale im kazał zwrócić. Dlaczego? Wolał zjednać sobie potężnych, niż słabych.
Więc teraz — z kim? i przeciw komu?
— Polak nie opuszcza w nieszczęściu, z kim związał się w dobrej doli — odparł wreszcie. I poprowadził nowe hufce polskie na ratunek Napoleona. — Stanie się, co Bóg zechce.
I znowu szereg bitew — szereg klęsk.
Pod Lipskiem walczą dzień trzeci. — Polacy osłaniają odwrót.
Pod gradem kul nieprzyjacielskich książę Józef spokojnie czeka śmierci. Niczego więcej już spodziewać się nie może.
— Jesteś najwaleczniejszym z walecznych. Jesteś marszałkiem Francji! — przemawia doń zdumiony Napoleon.
Książę Józef uśmiechnął się z goryczą — on nie dla chwały walczy. Czuje zresztą, że tu polegnie. Tu grób najpiękniejszy dla niego, nie ma po co żyć dłużej. Niech dla innych zakwitnie drobny krwawy plon, — on spodziewał się innego kwiatu. On widział odwrót z pod Moskwy, Berezynę, tyle łez, cierpień i krwi, i większy nad to wszystko, największy ludzki ból — śmierć nadziei.
Trzykrotnie ciężko ranny, z bezwładną ręką prawą, w gorączce, prowadzony przez dwóch adjutantów, zmierza konno ku rzece. Armja francuska przeszła, przeprawiają się teraz Polacy, — płyną wpław, idą mostem. Nieprzyjaciel zewsząd. Ustępować trzeba pośpiesznie, by nie ogarnął tych resztek. Czwarta kula przeszywa piersi księcia. — Lecz trzyma się na koniu.
— Do rzeki... do rzeki!... Nie chce być wzięty w niewolę!
Dokoła strzały, bój. Kilku konnych pospiesza w stronę księcia: widzą, że jakiś wódz.
Już są o kilka kroków — rzeka tuż. Książę Józef spiął konia.
— Bóg mi powierzył honor Polaków!
Prysnęła fala, rozstąpiła się pod ciężarem i zalała jeźdźca i konia.
Skoczył za wodzem jeden z adjutantów, lecz utonął natychmiast.
Pospieszyli najbliżsi na ratunek — wydobyli już martwe ciało.