Królewicz-żebrak/XXI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królewicz-żebrak |
Podtytuł | Opowiadanie historyczne |
Wydawca | Księgarnia Ch. J. Rosenweina |
Data wyd. | 1902 |
Druk | W. Thiell |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nareszcie wolny.
Wieczór zimowy zwolna zapadał. Zmierzchało się. Na opustoszałych ulicach, tylko gdzie niegdzie spotkać było można zapóźnionych przechodniów. Gdy przybyli na pusty plac handlowy, przechodząc go w poprzek, Mayles położywszy swą rękę na ramieniu policjanta, szepnął doń:
— Pozostań na chwilę. Nikt nas teraz nie słyszy. Pragnę ci powiedzieć dwa słowa.
— Nie mogę przystawać — odpowiedział agent — noc zapada, nie zatrzymuj mnie!
— Proszę cię — mówił Mayles dalej — puść tego chłopca. Ręczę ci że nie jest złodziejem. Okoliczności tak się złożyły. Świadków nie posiadał. Błagam, puść go!..
— I to ty śmiesz mi proponować coś podobnego! — zawołał oburzony policjant. Aresztuję cię w imieniu prawa!
— Pozwól, — rzekł Mayles zwolna. — Pomyśl dobrze. Z twarzy twej widzę żeś dobry człowiek. Masz niezawodnie rodzinę, dzieci, żonę, zaktórych życie gotów jesteś położyć, a widzisz ten oto chłopczyna niema, ani domu, ani łomu. I pies się nawet nad nim nie użali. Wszak i tobie również nieszczęście wydarzyć się może i dobrzy ludzie tobie pomogą. Czyżbyś nad nami nie miał litości?
Policjant zastanowił się chwilę:
— Mój Boże! — rzekł — mam prawie-że takiego samego chłopaka. Jaki dobry, pieszczoch, a jak mnie kocha! A no i żona moja poczciwa kobieta z kośćmi. Gdyby tak tego nicponia spotkała, nakarmiła by go, napoiła. Ja wiem, że w więzieniu nie będzie dobrze temu sierocie. Więzienie do niczego dobrego nikogo nie doprowadzi. Wierzaj, że może chciałbym z całego serca dopomódz sierocie, zgubić to mnie jednak może!
— Nie zgubi! — dodał Mayles. — Powiedz, że malec wyrwał ci się, gdyś mi go gwałtem zabierał! Nie mogłeś sam jeden dać sobie ze mną rady! Sam widzisz jak jestem silny. Gdybym tylko zechciał odebrałbym ci chłopca!
— Więc dobrze! — rzekł po chwili policjant walcząc ze sobą. — Zabieraj chłopca i ruszaj z Bogiem. Ale prędzej, prędzej póki nas nikt nie widzi.
— Dzięki ci, żeś ocalił sierotę, — odrzekł Mayles. Zapewniam, że nic ztąd złego dla ciebie nie wyniknie. Sam sędzia na sprawie był po stronie chłopca. Nie zasmuci go wieść, że ci go zabrałem.