Królewska miłośnica/Część III/Rozdział XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królewska miłośnica |
Podtytuł | Dalsze losy pani Dubarry |
Rozdział | Rzezie |
Pochodzenie | Od kolebki do gilotyny |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Renaissance“ |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Zakłady Graficzne E. i D-ra K. Koziańskich |
Miejsce wyd. | Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jednym z najpotworniejszych aktów historji Rewolucji francuskiej są masowe mordy, dokonane przez rozwydrzoną tłuszczę na ludziach niewinnych — na więźniach w pamiętne dni Wrześniowe roku 1792-go.
Jest to plama niestarta na kartach tej historji, ćmiąca krwawemi oparami tyle czynów bohaterskich i pięknych, w jakie obfituje entuzjastyczny idealizm owej epoki — bądź co bądź stanowiącej nową erę w dziejach i ukazującej nam charaktery mężne i dusze szlachetne z tej i owej strony, we wszystkich bez różnicy partjach.
Jednak naogół w tej epoce właśnie twarze duchowe prowodyrów Rewolucji rychło szpetnieją. Mniejsza o posępne rysy chorego Marata, o krokodyle łzy Robespierre‘a, o chłodny fanatyzm Saint-Justa, o szakali i hyjeny Rewolucji! Bolesnem jest, że w godzinie tych mordów masowych, zeszpetniało najszlachetniejsze śród wodzów ruchu ludowego oblicze — Dantona! Wystąpiły na niem plamy brzydsze, niż odstępstwo od Rewolucji Barnave‘a dla pięknych oczu Marji Antoniny, niż zwrót Mirabeau wprawo, dokonany nie bez wpływu przekupnego królewskich srebrników, niźli popis Lafayette‘a w uśmierzeniu orężnem ruchawki ludowej, potem, gdy on sam przywiózł był idee rewolucyjne z Ameryki — niż wreszcie zdrada Dumouriez‘a pogromionego po triumfach i z rozpaczy szukającego ratunku w obozie przeciwnika.
Albowiem Danton był Ministrem Sprawiedliwości — a błogosławił swoją umyślną nieruchomością rzeź ludzi niesądzonycn, aresztowanych za ladajaki gest, za słówko, lub zgoła za nic — poprostu za to, że należeli do warstwy uprzywilejowanej przez przeszłość. Nadto zeszpeciły się przytem twarze współwinnych w rządzie — Żyrondystów, którzy nie potrafili ustrzedz od plamy tchórzliwego pobłażania złemu swoich szlachetniejszych oblicz i... odpokutowali tę winę później, jako i Danton, pod gilotyną.
Prawda, że owej fatalnej godziny tłum oszalał, czuł, iż ojczyzna znajduje się w niebezpieczeństwie — węszył wszędzie zdrady — oczyma strachu widział już wkraczające w granice Francji zastępy Prusaków... Chciano wyzwolić się od podejrzanych o rojalizm i spiski z emigracją, przerazić opornych; krwią zamordowanych sklejano rewolucjonistów-patrjotów! A Danton umył ręce, jak Piłat...
Komornik Maillard „sądził“ aresztantów na dziedzińcach więzień paryskich. Z cel wyciągał ich tłum i stawiał przed nim i ochotnikami-ławnikami. Jeżeli sędziowie opuszczali szpady, więźnia puszczano wolno, kiedy mówili: „odprowadzić go“ — znaczyło to, że ma iść na kaźń. Załatwiano się ze skazańcami w minutę, gdzieś w kurytarzu więziennym, lub w kącie podwórza. Fale rzezi rozpostarły się z Paryża na więzienie w Wersalu.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
O tym samym czasie w więzieniu Orleańskiem siedział już książę de Brissac.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |