Królowa Śniegu (Andersen, przekł. Szczęsny)/O czarodziejskiem zwierciedle i jego szczątkach
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Królowa Śniegu |
Pochodzenie | Baśnie Andersena |
Wydawca | J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1913 |
Miejsce wyd. | Warszawa, Kraków |
Tłumacz | Aleksander Szczęsny |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała baśń Cały zbiór |
Indeks stron |
1. O CZARODZIEJSKIEM ZWIERCIEDLE I JEGO SZCZĄTKACH.
Opowiem wam teraz o złej sprawce pewnego najgorszego pod słońcem czarownika. Był on nietylko najgorszym, ale i najpotężniejszym śród innych i z tego już domyślić się można, że mowa tu o jego najciemniejszej mości — djable. Pewnego dnia wpadł on w doskonały humor, bo udało mu się sporządzić zwierciadło, ślepe na wszystko, co było na ziemi dobre i piękne, ale zato odbijające z przesadną dokładnością wszystko, co tylko złego gdziekolwiek się stać mogło. Dlatego to najwspanialsze widoki wyglądały w niem, jak rozgotowana zielenina, a najlepsi ludzie brzydli nie do poznania. Djabłu sprawiało to niesłychaną przyjemność. Wszyscy, którzy uczyli się w jego czarciej szkole, opowiadali długo i szeroko o tym cudzie swego mistrza, mówiąc, że teraz dopiero będzie można światu i ludziom pokazać, jak się wszystko dziać powinno. I uczniowie djabła wciskali się wszędzie ze swem zwierciadłem, aż wkrótce nie było na ziemi prawie żadnego człowieka, którego myśli i zamiary nie byłyby z ich przyczyny zeszpecone. Wtedy to czarcie plemię umyśliło dostać się aż do nieba, aby i tam praktykować swoje sztuczki wobec dobrego Boga i aniołów. Ale oto stało się coś dziwnego. Bo, im wyżej wznosili się ze zwierciadłem, tem silniej drżało i chybotało się im w djablich łapskach, aż wreszcie upuszczone spadło na ziemię i rozbiło się na niezliczoną ilość kawałków. I teraz dopiero zaczęły się dla ludzi najgorsze czasy. Niektóre z szczątków zwierciadła, drobniejsze od ziaren piasku, rozniósł wiatr po całym świecie, a gdy który z nich trafił człowiekowi do oka, pozostawał tam niepostrzeżony, zachowując dawniejsze własności całego zwierciadła. Niektórym dostały się takie szczątki aż do serca i zamieniły je na nieczułe bryłki lodu. Inne znów, większe kawałki, użyte zamiast szyb do okien, zohydziły patrzącym przez nie cały świat. A te, z których zrobiono okulary, nie pozwoliły już żadnemu z sędziów, gdy je na nos włożył, sądzić sprawiedliwie. Djabeł cieszył się z tego i śmiał aż do rozpuku. Bo niektóre z tych brzydkich szkiełek jeszcze dotąd wiatr nosi po świecie. Posłuchajcie, ile złego narobiło jedno z nich.
Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Hans Christian Andersen i tłumacza: Aleksander Szczęsny.