Krótkie wspomnienie o Stanisławie Jachowiczu

<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Krótkie wspomnienie o Stanisławie Jachowiczu
Pochodzenie Upominek z prac Stanisława Jachowicza
Wydawca Jarosław Leitgeber
Data wyd. 1902
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na commons
Indeks stron
Krótkie wspomnienie o Stanisławie Jachowiczu.


Mało jest ludzi, którychby imię było tak znanem i szanowanem jak imię Stanisława Jachowicza. Współcześnie żyjący, patrząc na czyny jego z blizka, wysoko go cenili i dziś jeszcze życie jego, pełne poświęcenia i trudu dla drugich, podziw w nas budzi.
Stanisław Jachowicz urodził się 17 kwietnia 1796 r. w Galicyi, we wsi Dzikowie. Ojciec jego, rządzca dóbr hr. Tarnowskich, wcześnie go odumarł; mały Staś zaledwie liczył wtedy lat cztery. Pozostała matka, pełna cnót i pobożności niewiasta, zajęła się wychowaniem syna. Ona to zaszczepiła w nim miłość Boga i litość dla nieszczęśliwych, które stać się miały gwiazdą przewodnią w całem życiu Stanisława.
W r. 1805 rozpoczyna Jachowicz nauki w Rzeszowie, następnie oddano go do gimnazyum w Stanisławowie, a gdy to ukończył udał się na nauki wyższe, uniwersyteckie, do Lwowa.
Zarówno w gimnazyum jak i na uniwersytecie nauki wykładano wówczas w języku niemieckim. Było to niemałe utrudnienie i niemała przykrość dla uczni, lecz Jachowicz nie zaniedbywał w wolnych od obowiązkowych nauk godzinach kształcić się także w ojczystej mowie i własną pracą, czytaniem dobrych książek, starał się usilnie zastąpić to, czego mu nie dawała szkoła.
Po ukończeniu nauk, w 22gim roku życia, przeniósł się do Warszawy. Zrazu pracował tu jako urzędnik, lecz serce ciągnęło go do dzieci, między dzieci, więc już wkrótce, czyniąc zadość upodobaniu własnemu i za radą przyjaciół, porzucił swój urząd, obierając skromny zawód nauczycielski.
Na tem mozolnem polu pracował odtąd Jachowicz do ostatniej prawie chwili życia z zamiłowaniem i niezmordowaną wytrwałością. Słodki i ujmujący sposób udzielania nauk, przytem gruntowne wykształcenie, jednały mu serca uczniów i uczennic. Dzieci lgnęły do niego, chwytając skwapliwie każde jego słówko, każdą przestrogę. Wiele rodzin zamożniejszych ze wsi sprowadzało się na mieszkanie do Warszawy umyślnie po to, aby dzieci swoje oddać opiece Stanisława Jachowicza.
Liczba uczniów i uczennic wzrastała tak spiesznie, że Jachowicz od rana do późnej nocy był zajęty udzielaniem lekcyi po domach prywatnych i pensyonatach panien. Jachowicz nie poprzestał na tem. Wiedział on, że słowo, nie ujęte w pismo, ulatuje, a wkońcu przebrzmiewa, chciał także, aby nietylko dziatwa warszawska, aby nietylko współcześni, ale i przyszłe pokolenia mogły korzystać z jego nauk, więc w wolnych chwilach porannych chwytał za pióro, aby swe myśli przelać na papier, kreśląc pełne uczucia i rzewnej prostoty bajeczki, piosenki, powiastki, wierszyki itd.
Jeżeli już, jako pisarz i nauczyciel młodzieży, Jachowicz dobrze się zasłużył krajowi, to jako opiekun nieszczęśliwych i biednych zdobył sobie miłość wszystkich. Sam niemajętny, zawsze gotów do ofiar, zawsze oddany miłosierdziu, chętnie niósł ratunek nieszczęśliwym, pociechę i radę potrzebującym. Każda niedola głęboko wzruszało jego szlachetne serce i najszczęśliwszym był, gdy jej w jakikolwiek sposób ulżyć potrafił. Ileż to ubogich panienek poumieszczał w zakładach naukowych za pracę swoją, za udzielanie bezpłatne lekcyi po pensyach? Ileż to dom jego nawiedzało ubogich, których zwał najlepszymi przyjaciołmi swymi? Ileż nie wyżebrał wsparć dla podupadłych rzemieślników, na założenie warsztatów poczynającym robotnikom, na wdowy i sieroty? Ile sierót w własnym domu przytulił? Bardzo liczne przykłady miłości bliźniego są znane, a ileż pozostaje dotąd w ukryciu? bo Jachowicz trzymał się tej chrześcijańskiej zasady: „niech nie wie lewica, co prawica czyni.“
Stanisław Jachowicz kochał wszystkich, ale najbardziej umiłował sieroty, cierpiące niedostatek. Kiedy więc w roku 1832 został członkiem Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, z całem poświęceniem oddał się nauce sierot w szkółce, pod opieką Towarzystwa zostającej. Sam w niej bezpłatnie udzielał nauki i innych do tego pobudził.
Z tą chwilą liczba dziatwy wzrastała bezustannie, przybywało do szkółki coraz więcej sierotek i w krótkim czasie dotychczasowy mały lokal pomieścić ich nie mógł. Wówczas to powziął Jachowicz myśl zbierania składek, aby zebrać fundusz na wybudowanie osobnego domu dla pomieszczenia biednych dziatek.
Jachowicz, który sam byłby wolał zginąć z głodu niż przyjąć dla siebie jakie wsparcie, bez wahania wyciągnął rękę dla sierot. Pokochał nieszczęśliwe sieroty całem sercem, więc zbierał, gdzie tylko mógł: na pensyach, na lekcyach, przy zabawach, przy każdej sposobności. Urządzał loterye, licytacye, przemawiał gorąco do szczęśliwszych w imieniu tych maluczkich biedaków, zbierał nawet po groszu „na cegiełkę,“ aż zgromadził 80,000 złotych. Do tej sumy dodano kwotę, zbywającą ze składek na dotkniętych powodzią nadwiślan i tak stanął na Nowym Świecie gmach dwupiętrowy z obszernem podwórzem, w którym pomieszczono 65 sierot, a oprócz tego na dole ochronę dla dzieci, mniej niż 8 lat wieku liczących.
Ten dom sierot i ochronka, własność Towarzystwa Dobroczynności, jest jednym z najpiękniejszych dowodów i zarazem nauką dla nas, co może dobra wola i wytrwałość i że nie ten tylko kto bogaty może czynić dobrze. Największa zaś zasługa Jachowicza na tem polega, iż on pierwszy niósł pomoc i ratunek sierotom w tej właśnie chwili, kiedy po okropnych klęskach wojny i cholery takie mnóstwo ich było, i kiedy najbardziej pomoc była potrzebna.
Codziennie, zimą i latem, rano, w południe i wieczorem, widziano Jachowicza po ulicach Warszawy, spieszącego już to na lekcye prywatne, na pensye panien, już to do ochrony, do swej ulubionej szkółki sierot, do drukarni, na posiedzenia Towarzystwa Dobroczynności. Nic dziwnego, że taka nieustanna bez przerwy praca podkopała zdrowie Jachowicza. Siły zaczęły go opuszczać; nakoniec ociemniał, nogi służbę wypowiedziały.
Żywot to był cichy a obfity w zasługi, kiedy więc przyszła chwila kalectwa, rozliczni pisarze, między którymi wielu było uczniów Jachowicza, ułożyli pismo zbiorowe pod tytułem: „Wieniec“ z którego czysty dochód przyniósłby schorzałemu ulgę w wydatkach. Trzy tysiące prenumeratorów dało dowód ogólnego współczucia dla Jachowicza.
Po długich cierpieniach wyczerpały się nakoniec siły szlachetnego męża. W samą wigilię Bożego Narodzenia 1857 r. zamknął Jachowicz na zawsze swe powieki, pozostawiając wdowę i dwóch synów.
Śmierć Jachowicza okryła żałobą serca wszystkich, zewsząd rozległ się płacz serdeczny. Pomimo dnia niepogodnego (w dniu 26 grudnia tegoż roku deszcz padał bezustannie), tłumy ludu, bez różnicy stanu i powołania, poniosły zwłoki jego na cmentarz Powązkowski. Nad grobem dziewczątka zakładu sierot zaśpiewały pieśń żałobną na pożegnanie tego, który całe życie oddał w ofierze maluczkim. W r. 1860 w dowód wdzięcznej pamięci narodu wzniesiono nad mogiłą zacnego męża pomnik dłuta Władysława Oleszczyńskiego, zaszczytnie znanego rzeźbiarza.
Umarł znakomity nauczyciel, ulubiony pisarz dla młodego wieku, opiekun sierot i pocieszyciel cierpiących, ale pamięć po nim nie wygasła, jego zakład dla ubogich sierot, jego prace pozostały. Zbiór jego bajek i powiastek urósł w szóstem wydaniu do czterech tomików, a prócz tego wydał jeszcze Jachowicz przeszło dwadzieścia innych dziełek. Wszystkie pisma Jachowicza, przystępne treścią, religijne i pouczające, prędko się rozpowszechniły i niewątpliwie w niejednem sercu zaszczepiły zasady cnoty. W tej myśli ułożyliśmy też z różnych prac Jachowicza niniejszy Upominek i puszczamy go w świat z życzeniem, aby bogacił umysły, rozwijał cnoty i dobre obyczaje w młodem pokoleniu.
Józef Korzeniowski, zasłużony nasz powieściopisarz, mierząc własną boleścią boleść dziatwy, osieroconej przez zgon Stanisława Jachowicza i pragnąc przynieść jej ulgę w ciężkiem strapieniu, skreślił pięknym wierszem Modlitwę dziatek za ś. p. Stanisława Jachowicza, którą tu w całości przytaczamy, aby uczynić ją tak powszechnie znaną, jak jest powszechnie znanem imię tego, którego pamięci poświęconą została.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.