Kroniki włoskie/Od tłumacza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Od tłumacza
Pochodzenie Kroniki włoskie
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OD TŁUMACZA

Omawiając parokrotnie twórczość Stendhala, zaznaczyłem osobliwy jego stosunek do Włoch: ten drugi patrjotyzm, który w końcu wziął niemal górę nad francuskim i kazał mu ukochać wszystko, włoską ziemię, miasta, architekturę, muzykę, malarstwo, a nadewszystko włoską kobietę. Wrażenia, jakie dało młodemu chłopcu wejście do Medjolanu z armją Bonapartego, pierwsza miłość, pierwszy pojedynek, pierwsza bitwa, wszystko to wycisnęło się w jego sercu głęboko i przywiązało go na zawsze do tego kraju. Do Włoch tęskni Stendhal gdziekolwiek go losy zaniosą; w Paryżu czy w Smoleńsku lub pod Moskwą.
W Paryżu zwłaszcza czuł się zawsze źle; jego obolała miłość własna jest w tem olbrzymiem skupieniu ludzi wciąż czujna, wciąż napięta; tu, w tym kraju gdzie ludzie mniej troszczą się o opinję drugich, ale pozwalają płynąć życiu wyławiając zeń godziny szczęścia, Stendhal doświadcza wypoczynku nerwów. Dla autora książki O Miłości, Włochy, ta ojczyzna miłości, zawsze pozostaną drogie, jedyne. Co nie przeszkadza mu — kiedy losy skazały go na stałe przebywanie we włoskiej mieścinie — tęsknić za Paryżem. Takie jest już serce ludzkie!
Drugą fanatyczną miłością, jaką ten zimny na pozór człowiek nosił w sercu, był Napoleon. Ale czyż Napoleon nie był też cząstką Włoch? Był nią z rasy, zwłaszcza dla Stendhala, który w wielkim Korsykaninie widział wcielenie kondotjerów czy tyranów włoskiego Średniowiecza. I z tych trzech umiłowań, Włoch, Napoleona i renesansu, wyrosła religja Stendhala: kult energji, kult namiętności, ślepej w dążeniu do celu, mądrej i jasnowidzącej w obmyślaniu środków, namiętności nie cofającej się przed żadną konsekwencją — oto piękno!
Zwłaszcza gdy to piękno oblecze postać pięknej kobiety, Stendhal gotów jest paść przed niem na twarz z uwielbieniem. Szuka go w historji — nie tej oficjalnej, utkanej wedle niego z kłamstw i komunałów — ale w historji prawdziwej, historji obyczajów, ujawniających się pod piórem naiwnych kronikarzy. Odtwarza je z wyobraźni w swoich utworach. Bohaterki jego powieści, to rodzone siostrzyce bohaterek tych Kronik Włoskich: księżna Sanseverina a Vanina Vanini; Matylda de la Mole a Helena Campireali — któż odróżni co tu historją a co wyobraźnią?
Wygnany z Włoch — można użyć tego wyrażenia — do Francji, usycha Stendhal w niesympatycznym dlań Paryżu aż do rewolucji lipcowej, która, jak wiadomo, była pośrednio powrotem na widownię starych bonapartystów. Stendhal znów staje się oficjalną osobistością: zostaje konsulem francuskim w Civita-Vecchia. Nudząc się dosyć w tem miasteczku — ach, minęła dlań dobra miłość, która nie zostawiała czasu na nudy — szperał w starych rękopisach i w nich, jak zresztą sam opisuje (o ile nie mistyfikuje nas trochę, bo i z tem trzeba się liczyć u Stendhala), znalazł te kroniki. Jakże się musiał niemi delektować! Ileż skarbów dla siebie znalazł w tych pożółkłych kartach, nad któremi mógłby postawić jako motto słowa które gdzieś napisał: „Miłość jest rozkosznym kwiatem, ale trzeba mieć odwagę uszczknąć go nad brzegiem okropnych przepaści“.
Ileż znalazłby tu dokumentów do dzieła z którem się nosił, ale którego nie napisał nigdy: Historja energji we Włoszech!
Ale ten kult energji, bezwzględny aż do niemoralności, nie był u Stendhala doktryną literacką: tkwił głęboko w epoce, w warunkach które go wychowały. Już sama doba porewolucyjna wydała poniekąd zanik poczuć moralnych; a jakąż szkołą zdziczenia musiała być Wielka Armja Napoleona! Porównajmy teorje Stendhala, który zresztą w praktyce dość był od nich odległy, będąc sam całe życie raczej sentymentalnym kochankiem, z bohaterami Balzaka, rozbitkami napoleonizmu, Filipem Bridau, Maksencjuszem Gilet[1].
Ale ten rys obyczajowy obchodzi tu Stendhala tylko mimochodem. Pięć kronik włoskich ma za bohaterki pięć kobiet; medaljony ich rzeźbi rylcem świadomego artysty.
Rola Stendhala jako pisarza jest tu dość osobliwa. Stara się, aby go jaknajmniej było znać. W pełni Romantyzmu, mając w ręku te tematy jak gdyby stworzone na to aby pobudzić romantyczną wyobraźnię, sili się zostać oschłym kronikarzem. Całe stronice tłumaczy wręcz (stylem, jak zawsze, dość niedbałym) z włoskiego oryginału: ledwie tu i owdzie jakieś dotknięcie, linja, potrzebne dla wydobycia energji rysów; czasem przed rozpoczęciem opowiadania pozwoli sobie na małą rozprawkę, zawsze pełną oryginalnych myśli. Oddalił się nieco od tej bezosobistej oschłości stylu w najdłuższej z kronik, w Ksieni z Castro; i oto staje się nam jasne, dlaczego Stendhal miał rację tak się bronić wiejącemu ze wszystkich stron wiatrowi Romantyzmu: w tym bowiem utworze nie zdołał istotnie uniknąć romantycznego ukoloryzowania tematu.
Cztery kroniki włoskie sięgają doby Renesansu; piątą, Vanina Vanini, zaczerpnął pisarz z współczesności. Stanowi ona łącznik pomiędzy Włochami dawnemi, a temi które Stendhal znał osobiście; zarazem stanowi łącznik pomiędzy Stendhalem-kronikarzem a Stendhalem-poetą, który stworzył jedną z najenergiczniejszej narysowanych swoich postaci, ową księżnę Sansverina w Pustelni parmeńskiej. Tak więc, Kroniki włoskie stanowią nieodzowny prawie przyczynek do zrozumienia Stendhala jako powieściopisarza i jako wyznawcy owej filozofji, którą on sam ochrzcił mianem beylizmu. A ducha tych Kronik, bezosobistych napozór, oszczędnych w wyrazie aż do przesady, odnajdziemy w utworach niejednego z jego następców, począwszy od autora Carmen i Kolomby, Prospera Mérimée, też wytrwałego poszukiwacza energji.
Nie powiem, aby dzieje księżnej Palliano lub Wiktorji Accoramboni przejmowały zachwytem dla owego Renesansu, o którem przyjęte jest mówić z nabożnem uwielbieniem. Stendhal twierdzi, że te obyczaje były niezbędne, aby epoka mogła wydać Rafaela i Benwenuta Cellini: jeżeli tak, powiedzmy sobie z pociechą, że mieliśmy Wyspiańskiego tańszym kosztem...

Warszawa, w listopadzie 1923.




  1. Balzac, Kawalerskie gospodarstwo.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.