W mękach wieczystych, żyw, a jednak w grobie, Już dłużej wytrwać nie mogę bez krzyku; Hańba ci, Zeusie! hańba wam, bogowie! Ogień mam w łonie, jad trucizn w języku I chciałbym spalić i zniszczyć w tej dobie Niebo i ziemię, zmieniając w pustkowie Cały wasz Olimp, o mściwi bogowie!...
Ach, czyliż mogą być szczersze katusze
Po nad katusze głodu i pragnienia?
Ziąb krew mi ścina, żar wnętrzności pali,
W mózgu wre burza; na struchlałą duszę
Idą już, zda się, zimne śmierci tchnienia;
Gdy wtem ockniona, jak gdyby ze stali
Była hartownej, znów rwie się i żali.
Rwie się i żali nie tego, że kona, Skonać nie mogąc, lecz że jej wydarto Najdroższe skarby: jasny strop błękitu, Woń pól jejjej, mleko matczynego łona, Wód jasnych zdroje!.. A chociaż nie warto Żyć na tej ziemi bez słońca i świtu, Żyć jednak muszę. Wśród śmiechu i zgrzytu
Dzikich najgrawań się z mojej niedoli,
Które tu słyszę w tym strasznym Erebie,
Ze wszystkich męczarń, jakie tu przechodzę,
Ta mnie najbardziej dojmuje i boli!
Jak śmiesz więc, Zeusie, chcieć, abym do ciebie
Nie wznosił dłoni w rozpaczy i trwodze,
Pytając: za co mnie karzesz tak srodze?...
Cóżem zawinił? Zaliż to jest zbrodnią, Żem twój syn, trawion boską wiedzy żądzą, Zapragnął poznać myśl bogów tajemną? Wszakżeś sam kazał rozumu pochodnią Rozświecać drogi tym, którzy tu błądzą; Wszakżeś sam nie chciał, by mi było ciemno; Więc za cóż teraz tak mścisz się nade mną?!...
Przecieżem nie chciał być tobie zaprzańcem
I aby jeno poznać cię i zgłębić,
Oddałem własne na ofiarę dziecię!
A tyś mię za to pokarał kagańcem,
Rozkazał głodzić, mordować i gnębić,
Zrobił ostatnim nędzarzem na świecie,
Chociażem, Zeusie, syn twój, syn twój przecie!
O, gdybym nawet zawinił, gdzież miara Twojego gniewu, gdzież jest litość twoja, Gdzie miłosierdzie?... Takaż twoja władza?... Toż w wiecznej kaźni (prawda jak świat stara) Najhartowniejsza pęka ducha zbroja, A gdy nadzieja serc już nie odmładza, Nawet i cnota w zbrodnię się przeradza!
Jeżeli tego nie mając na względzie,
Karzącej dłoni nie cofasz z nade mnie;
Jeżeli gniew twój nie zna żadnych granic;
Jeżeli mścisz się i spychasz tak wszędzie
Wydziedziczonych w coraz głębsze ciemnie
I wszystkie skargi i łzy ich masz za nic — ................
To gdzież jest szala, na której się waży Twój sąd nad światem i co sąd ów znaczy? Znijdź raczej tutaj, do głębi Erebu I stąd mu panuj! Niech świat się nie skarży, Że chcesz panować śmierci i rozpaczy, Kiedy on życia pragnie, nie pogrzebu, Napróżno tobie ufając i niebu!...