Książka z obrazkami bez obrazków/Dwunasty wieczór
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Książka z obrazkami bez obrazków |
Wydawca | Księgarnia Wilhelma Zukerkandla |
Data wyd. | 1932 |
Miejsce wyd. | Lwów — Złoczów |
Tłumacz | Jadwiga Przybyszewska |
Źródło | Skany na Commons |
Indeks stron |
„Dam ci obrazek Pompei,“ mówił księżyc. „Byłem na przedmieściu, na tak zwanej ulicy grobów, gdzie stoją piękne pomniki, gdzie kiedyś życiem i weselem tryskający młodzieńcy z wieńcami róż na skroniach tańczyli z pięknemi siostrzycami Laïs. Teraz tu spoczywa milczenie śmierci; niemieccy żołnierze na żołdzie neapolitańskim stali na odwachu, grali w karty i koście; gromada obcych z tamtej strony Alp ciągnęła przez miasto w otoczeniu straży; w mojem pełnem, jasnem świetle chcieli zobaczyć miasto z grobu powstałe, a ja wskazywałem im ślady kół na szerokich, płytami z lawy wyłożonych ulicach, pokazywałem im nazwiska nad odrzwiami i wystające od ulicy godła. W małem podwórzu ujrzeliśmy basen na fontannę, strojny w muszle i konchy, ale żaden promień wody nie wystrzelał w górę, i nie odzywał się żaden śpiew z bogato malowanych komnat, na których straży leżały u drzwi metalowe psy. Było to miasto śmierci i tylko Wezuwiusz grzmiał swój odwieczny hymn, którego poszczególne zwrotki ludzie nazywają nowym wybuchem. Poszliśmy do świątyni Wenery; cała zbudowana z marmuru, ponad szerokimi schodami lśni dziewiczą bielą jej główny ołtarz, a świeże wierzby płaczące wyrastają między kolumnami. Powietrze było przejrzyste i szafirowe a w oddali stał czarny jak noc Wezuwiusz, z którego, w kształt olbrzymiego pnia pinii wystrzelał ognisty słup. Ponad tem wszystkiem zawisł jasno oświetlony obłok dymu, który w milczeniu nocy, zdawał się być krwawo czerwoną koroną pinii. W towarzystwie zwiedzających była śpiewaczka, jedna z prawdziwych i wielkich, widziałem, jak jej składano hołdy w największych miastach Europy. Zbliżano się właśnie do widowni tragedyi i wszyscy usiedli na kamiennych schodach amfiteatru i znowu była mała przestrzeń szczelnie zapełniona, jak ongi przed lat tysiącem. Scena stała, jak kiedyś z murowanemi kulisami i dwoma łukami na dalszym planie, przez które widzi się, jak niegdyś tę samą dekoracyę, przyrodę: góry pomiędzy Sorrento i Amelfi. Śpiewaczka wstąpiła żartem na starożytną scenę i śpiewała; cała miejscowość natchnęła ją zachwytem, musiałem myśleć o dzikich koniach arabskich, co pędzą parskając z rozwianą grzywą, była to ta sama lekkość i pewność; musiałem myśleć o boleściwej Matce Boskiej u stóp krzyża na Golgocie, był to ten sam głęboko odczuty ból. A wokół rozległ się, jak przed lat tysiącem rozgłośny zachwyt i oklaski; szczęśliwa, przez niebo obdarzona! wykrzykiwano radośnie. A w trzy minuty później scena była pusta, wszyscy odeszli, nie dolatywał żaden odgłos. Zwiedzający poszli, ale ruiny stoją, jak jeszcze lat tysiące stać będą, gdy nikt już nic nie będzie wiedział o oklaskach zachwytu tej chwili, nic już o pięknej śpiewaczce, o jej głosie i jej uśmiechu. I zapomniane i prześnione jest wszystko a nawet ta godzina jest tylko nieuchwytnem wspomnieniem.