La San Felice/Tom I/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | La San Felice |
Wydawca | Józef Śliwowski |
Data wyd. | 1896 |
Druk | Piotr Noskowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | La San Felice |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Zdarzenia, o których mam opowiadać, są tak wyjątkowe, osoby które chcę wprowadzić tak są nadzwyczajne, że sądzę koniecznem, zanim im poświęcę pierwszy rozdział tej książki, pomówię o tych zdarzeniach i osobach z moimi przyszłymi czytelnikami.
Zdarzenia te należą do epoki Dyrektorjatu, między 1788 a 1800 rokiem. Dwa przeważne znajdujemy tu fakta: podbicie królestwa Neapolitanskiego przez Championnet’a i przywrócenie na tron króla Ferdynanda przez kardynała Ruffo; dwa fakta zarówno nieprawdopodobne, ponieważ Championnet z 10 tysiącami republianów pobija armję złożoną z 65 tysięcy żołnierzy i opanowywa po trzech dniach oblężenia stolicę 50 tysięcy mieszkańców liczącą, a Ruffo wyjechawszy z Messyny z pięcioma osobami, przebiega cały półwysep od Reggio do mostu de la Madelaine, przybywa do Neapolu z 40 tysiącami i przywraca na tron upadłego króla.
Potrzeba tylko Neapolu, jego nieświadomego ludu, ruchliwego i zabobonnego, aby takie niepodobieństwa stawały się faktami historycznemi.
A więc taki jest nasz zakres:
Wtargnięcie Francuzów, ogłoszenie rzeczypospolitej, rozwój wielkich indywidualności stanowiących sławę Neapolu podczas czteromiesięcznego trwania rzeczypospolitej; działanie odporne kardynała Ruffo, przywrócenie Ferdynanda na tron i rzeź będąca wynikiem tego powrotu.
Co do osób, tak jak we wszystkich książkach napisanych w tym rodzaju, dzielą się na osoby historyczne i zmyślone.
Co się może wyda dziwnem naszym czytelnikom, to ta okoliczność, że oddajemy pod sąd bez żadnego zastrzeżenia osoby naszej wyobraźni, których dzieje tworzą część romantyczną tej książki; czytelnicy dłużej niż przez ćwierć wieku byli względem nas zbyt pobłażliwi, abyśmy ukazując się znowu po siedmiu czy ośmiu latach milczenia, nie mieli potrzeby odwoływać się do ich dawnej sympatji. Niech będą dla nas tem czem zawsze byli, a będziemy się uważać za szczęśliwych.
Ale co się tyczy osób historycznych, przeciwnie uważamy za konieczne pomówić o nich, bez czego moglibyśmy się obawiać, aby je nie wzięto jeżeli nie za utwór fantazji — to przynajmniej za figury ubrane według naszego widzimisię, tak te postacie w swojej błazeńskiej nadzwyczajności albo zwierzęcej dzikości, przechodzą wszystko co widzimy, a nawet co możemy tylko sobie wyobrazić.
Tak więc nie mamy żadnego przykładu władzy królewskiej jakiej próbkę daje nam Ferdynand, narodu który nam daje typ Mammona. Widzicie więc, biorę dwie ostateczności ze szczebli społeczeństwa: Króla, naczelnika państwa; wieśniaka, naczelnika gromady.
Zacznijmy od króla i aby nie obrażać sumienia rojalistów na naszą bezstronność, wymieńmy człowieka który był dwa razy w Neapolu, który widział, badał króla Ferdynanda właśnie w epoce w której według potrzeby planu powieści, zmuszeni będziemy wyprowadzić go na jaw.
Tym człowiekiem jest Józef Gerani, obywatel francuzki jak się sam tytułuje, autor Pamiętników tajemnych krytykujących dwory, rządy i obyczaje głównych stanów Włoskich.
Wyjmijmy trzy ustępy tej książki i ukażmy króla Neapolitańskiego: uczniem, króla Neapolitańskiego myśliwym, króla Neapolitańskiego rybakiem.
Nie ja — a Gerani teraz będzie mówił: