<<< Dane tekstu >>>
Autor Bolesław Prus
Tytuł Lalka
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1890
Druk Wł. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Lalka, Tom III, r. 8
Od kilku miesięcy utrzymuje się pogłoska, ...
Nagranie LibriVox w wykonaniu Piotra Natera.
X.
Pamiętnik starego subjekta.
....................

„Od kilku miesięcy utrzymuje się pogłoska, że w dniu 26-go czerwca r. b. zginął w Afryce ks. Ludwik Napoleon, syn cesarza. I to jeszcze zginął w bitwie z dzikim narodem, o którym niewiadomo ani gdzie mieszka, ani jak się nazywa? bo przecie zulusami nie może nazywać się żaden naród.
Tak wszyscy mówią. Nawet miała tam pojechać cesarzowa Eugenia i przywieść zwłoki syna do Anglii. Czy tak jest w rzeczy samej, nie wiem, bo już od lipca nie czytuję gazet i nie lubię rozmawiać o polityce.
Głupia jest polityka! Dawniej nie było telegramów i artykułów wstępnych, a przecie świat posuwał się naprzód i każdy człowiek rozsądny mógł zoryentować się w sytuacyi politycznej. Dziś zaś są telegramy, artykuły wstępne i ostatnie wiadomości, ale wszystko służy do bałamucenia w głowach.
Gorzej nawet niż bałamucą, bo odejmują serca ludziom. I gdyby nie Kenig, albo poczciwy Sulicki, to człowiek przestałby wierzyć w sprawiedliwość boską. Takie się dziś rzeczy wypisują w gazetach!...
Co zaś do ks. Ludwika Napoleona, to mógł on zginąć, ale może się też i ukrył gdzie przed ajentami Gambetty. Ja tam do pogłosek nie przywiązuję wagi.

....................

Klejna wciąż niema, a Lisiecki przeniósł się do Astrachania nad Wołgę. Na odjezdne powiedział mi, że tu niedługo zostaną tylko żydzi, a reszta zżydzieje.
Lisiecki zawsze był gorączka.

....................
Moje zdrowie jakoś nietęgie. Męczę się tak łatwo, że już bez laski nie wychodzę na ulicę. Wogóle nic mi nie jest, tylko czasem napada mnie dziwny ból w ramionach i duszność. Ale to przejdzie, a nie przejdzie, to wszystko mi jedno. Tak się jakoś zmienia świat na złe, że niedługo nie będę mógł z nikim gadać i w nic wierzyć.
....................

W końcu lipca Henryk Szlangbaum wyprawiał urodziny, jako właściciel sklepu i naczelnik naszej spółki. A choć i w połowie nie wystąpił tak, jak Stach w roku zeszłym, jednakże zbiegli się wszyscy przyjaciele i nieprzyjaciele Wokulskiego i pili zdrowie Szlangbauma... aż okna się trzęsły...
Oj, ludzie, ludzie!... Za pełnym talerzem i butelką wleźliby do kanału, a za rublem, to już nawet nie wiem gdzie.

....................

Fiu! fiu!... Pokazano mi dzisiaj kuryerek, w którym pani baronowa Krzeszowska nazywa się jedną z najzacniejszych i najlitościwszych naszych niewiast, za to, że dała 200-cie rubli na jakiś przytułek. Widocznie zapomniano o jej procesie z panią Stawską i awanturach z lokatorami.
Czyby mąż tak babę ujeździł?...

....................

Przeciw żydom ciągle rosną kwasy. Niebrak nawet pogłosek o tem, że żydzi chwytają chrześciańskie dzieci i zabijają na macę.
Kiedy słyszę takie historye, dalibóg! że przecieram oczy i zapytuję samego siebie: czy ja teraz majaczę w gorączce, czyli też cała moja młodość była snem?...
Ale najbardziej gniewa mnie uciecha doktora Szumana z tego fermentu.
— Dobrze tak parchom!... — mówi. — Niech im zrobią awanturę, niech ich nauczą rozumu. To genialna rasa, ale takie szelmy, że nie ujeździsz ich bez bata i ostrogi...
— Mój doktorze — odpowiedziałem, bo już mi zbrakło cierpliwości — jeżeli żydzi są takie gałgany, jak pan mówisz, to im nawet i ostrogi nie pomogą.
— Może ich nie poprawią, ale napędzą im nową porcyą rozumu i nauczą silniej trzymać się za ręce — odparł. — A gdyby żydzi byli solidarniejsi... no!...
Dziwny człowiek z tego doktora. Uczciwy to on jest, a nadewszystko rozumny; ale jego uczciwość nie wypływa z uczucia, tylko — albo ja wiem? — może z nałogu; a rozum ma tego gatunku, że łatwiej mu sto rzeczy wyśmiać i zepsuć, aniżeli jedną zbudować. Kiedy z nim rozmawiam, czasami przychodzi mi na myśl, że jego dusza jest jak tafla lodu: nawet ogień może się w niej odbić, ale ona sama nigdy się nie rozgrzeje.

....................

Stach wyjechał do Moskwy, zdaje mi się poto, ażeby uregulować rachunki z Suzinem. Ma u niego z pół miliona rubli (kto mógł przypuścić coś podobnego przed dwoma laty!), ale co zrobi z taką masą pieniędzy, ani się domyślam.
Jużto Stach był zawsze oryginał i robił niespodzianki. Czy nam teraz jakiej nie przygotowuje?... aż się lękam.
A tymczasem Mraczewski oświadczył się pani Stawskiej i, po krótkiem wahaniu, został przyjęty. Gdyby, jak projektuje sobie Mraczewski, otworzyli sklep w Warszawie, wszedłbym do spółki i przy nich bym zamieszkał. I, mój Boże! niańczyłbym dzieci Mraczewskiego, choć myślałem, że podobny urząd mógłbym pełnić tylko przy dzieciach Stacha...
Życie jest okrutnie ciężkie...

....................

Wczoraj dałem pięć rubli na nabożeństwo na intencyą ks. Ludwika Napoleona. Tylko na intencyą, bo może nie zginął, choć tak wszyscy gadają... Gdyby zaś... Nie znam ja się na teologii, ale zawsze bezpieczniej wyrobić mu stosunki na tamtym świecie. Bo nużby?...

....................

Naprawdę jestem niezdrów, choć Szuman mówi, że wszystko idzie dobrze. Zabronił mi: piwa, kawy, wina, prędkiego chodzenia, irytacyi... Wyborny sobie!... Taką receptę, to i ja potrafię zapisać; ale potraf ty ją sam wykonać...
On mówi ze mną tak, jakby podejrzywał, że ja niepokoję się losem Stacha. Zabawny człowiek!... A cóżto Stach nie jest pełnoletni, albo czy ja go już nie żegnałem na siedm lat? Lata minęły, Stach wrócił i znowu puścił się na awanturę.
Teraz będzie to samo: jak nagle zniknął, tak nagle powróci...
A jednakże ciężko żyć na świecie. I nieraz myślę sobie: czy naprawdę jest jaki plan, wedle którego cała ludzkość posuwa się ku lepszemu, czyli też wszystko jest dziełem przypadku, a ludzkość czy nie idzie tam, gdzie ją popchnie większa siła?... Jeżeli dobrzy mają górę, wówczas świat toczy się ku dobremu, a jeżeli gałgany są mocniejsi, to idzie ku złemu. Zaś ostatecznym kresem złych i dobrych jest garść popiołu.
Jeżeli jest tak, nie dziwię się Stachowi, który nieraz mówił, że chciałby jak najprędzej sam zginąć i zniszczyć wszelki ślad po sobie. Ale mam przeczucie, że tak nie jest...
Chociaż... Czy to ja nie miałem przeczuć, że ks. Ludwik Napoleon zostanie cesarzem francuzów?... Ha! jeszcze zaczekajmy, bo mi ta jego śmierć, w bitwie z gołymi murzynami, jakoś dziwnie wygląda..“

....................






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Głowacki.