<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Weryho
Tytuł Borsuk
Pochodzenie Las. Książka przeznaczona dla dzieci od lat 6-iu do 10-iu
Data wyd. 1893
Druk Drukarnia J. Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
BORSUK.

W



W zaciszy gęstego lasu, pod rozłożystą jodłą kopał borsuk dół. Od kilku dni nie spał, nie jadł, był cały przejęty przygotowaniem dla siebie mieszkania. Robota nie lada!

Trzeba było dół wykopać, i to nie żadną łopatą ale własnemi pazurami, porobić w nim komory, przeznaczając: jedną na spiżarnię, gdzie miał chować zbytek zapasu; drugą na śmietnik, a jedną dużą zachować dla siebie na legowisko; w niej na wierzchu urządzić luft, żeby niem czyste powietrze przechodzić mogło, a na dole przygotować posłanie z mchu i liści.
Nie mało to trudu i pracy kosztowało.
Czegóż się tak spieszył z robotą borsuk?
Spieszył się dla tego, że już późna jesień nadchodziła, a był bez dachu. Drugie to legowisko w tym roku.
Miał niedaleko ztąd bardzo wygodne pomieszkanie.
Niewiadomo skąd i kto, zaczął mu robić nieporządki w dole.
To mu posłanie rozrzuci, to ze śpiżarki wydobywa resztki zapasów zawsze w czasie jego niebytności. Co się naszukał, co nie namordował pilnując nieprzyjaciela, nagniewał — wszystko napróżno.
Czasem dzień cały nie wychodził z mieszkania i tylko łeb wysuwał, ale wtedy nikt się nie zjawił.
Niech no tylko po żer na chwilkę wyjdzie — jest w domu ruina. Tak się nagniewał, namęczył, aż się zniecierpliwił nareszcie i zaczął szykować nowe mieszkanie.
— O, gdybym przyłapał tego psotnika — myślał sobie borsuk — tobym mu kości wszystkie pogruchotał.
A można mu było wierzyć, bo był z niego nietylko wielki złośnik, ale i siłacz.
Długo mordował się nad urządzeniem nowego mieszkania, ale nie mógł go tak wykończyć, jak dawniejsze. Trzeba było spieszyć się na gwałt, bo zima była za pasem.
Po skończonej robocie należało się dobrze posilić — najpierw dla tego, że był głodny, a powtóre, że przez długi czas z pokarmem się nie spotka — zapadnie niebawem w głęboki sen zimowy.
Trzeba przyznać borsukowi, że nie był wybredny w jedzeniu, zjadał wszystko, co mu się tylko przytrafiło: owoce, korzenie, ślimaki, ryby, węże, ptaki, myszy, króliki, a nawet robakami i owadami nie pogardził. O taki pokarm nie trudno. Razu jednego, kiedy tak czatował na zdobycz, został znienacka napadnięty przez psy. Porwał się czemprędzej i zaczął uciekać.

Szczęśliwym trafem po drodze napotyka swą dawną norę, a więc wpada do niej. Jakież jednak było jego zdziwienie, kiedy w swem dawnem mieszkaniu zabaczył lisa. Wściekłość straszna porwała borsuka, chciał lecieć za tym zbrodniarzem lisem, pomścić na nim wszystkie swoje szkody, ale bał się znowu ludzi i psów, co go przed chwilą goniły.
Późno dopiero nad wieczorem przemknął się borsuk, do swego mieszkania, o nieprzyjacielu jednak nie zapomniał i postanowił mu kości pogruchotać przy pierwszem spotkaniu.
Na szczęście lisa nastały wczesne mrozy i borsuk już ze swej nory nie wyszedł.
Skręcony w kłębek schował głowę pomiędzy przednie łapy i zasnął snem twardym, a zemstę nad lisem odłożył do przyszłej wiosny.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Weryho.