Lekarz obłąkanych/Tom I/XVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lekarz obłąkanych |
Wydawca | Wydawnictwo „Gazety Polskiej” |
Data wyd. | 1936 |
Druk | Drukarnia Spółkowa w Kościanie |
Miejsce wyd. | Kościan |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Le Médecin des folles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Niektóre słowa zamienione pomiędzy panem Delarivére a jego towarzyszką w wagonie kolei żelaznej i w pokoju hotelu pod „Wielkim Jeleniem* zbudziły zapewne podejrzenie w naszych czytelnikach, że w życiu tych dwojga, ważnych w naszem opowiadaniu osób, była jakaś strona tajemnicza.
Winniśmy dać w tym względzie pewne wyjaśnienie i uczynimy to w krótkości. Ta, którą bankier nazywał swoją żoną nie była jego pierwszą żoną. Przed dwudziestu dwoma laty, Maurycy Delariviére, współwłaściciel domu bankierskiego w Paryżu, posiadający w owej epoce około pół miljona majątku, zakochał się w młodej dziewczynie zupełnie ubogiej, ale nadzwyczajnej piękności i zaślubił ją, zapisawszy jej w intercyzie sto pięćdziesiąt tysięcy franków, którymi mogła rozporządzać dowolnie.
Wybór pana Delariviére był fatalnym. Młoda dziewczyna, której dał swoje nazwisko, ukrywała pod anielskiemi pozorami jak najgorsze instynkta i opłakane zachcianki. Wreszcie uciekła od męża, zabrawszy swój posag w ilości sto pięćdziesiąt tysięcy franków. Pan Delariviére nie dowiadywał się wcale, co się z nią stało ale pozostał bardzo smutny z tą pewnością, że ta fatalna przeszłość rozciągnie czarną zasłonę na jego całą przyszłość. Zrozpaczony tem nieszczęściem przeniósł się do Ameryki, gdzie założył w New-Yorku dom bankierski, i tam otrzymał wiadomość, że pierwsza jego żona umarła. W dwa lata później poznał w jednym domu, gdzie był mile przyjmowanym, młodą nauczycielkę, Francuzkę, Joannę Tallandier, która miała za całą rodzinę tylko starszego brata, równie jak ona biednego, ale pracowitego i dzielnego. Dziewczę było prześliczne, liczyło lat szesnaście. Pan Delariviére przekroczył już czterdziestkę, pomimo to rozkochał się do szaleństwa i z nią się ożenił.
W dwa lata po ślubie przyszła na świat Edma.
Tymczasem w pięć lat po przyjściu na świat Edmy, pan Delariviére, bawiąc za interesami w Paryżu, dowiedział się od pewnego byłego agenta policyjnego, że żona jego pierwsza żyje. Pan Delariviére zmartwił się okrutnie. Polecił byłemu agentowi policyjnemu, aby wyśledził koniecznie pobyt pierwszej jego żony.
Nasi czytelnicy znają już większą część życia państwa Delariviére w ciągu lat siedemnastu. Edma umieszczoną została na pensji we Francji, rodzice przyjeżdżali ją odwiedzać co dwa lata. Majątek bankiera coraz się więcej powiększał i wkrótce stał się kolosalnym. Eks-agent policyjny pisywał od czasu do czasu, ale nie donosił nic nowego, i zawsze potrzebował pieniędzy do dalszych poszukiwań. Pan Delariviére ciągle posyłał przekazy, lubo nie miał już żadnej nadzieji, aby odnalazł ślady zbiegłej. Podejrzewał nawet, że może jest poprostu wyzyskiwanym przez nieuczciwego policjanta. Co do tego mylił się jednakże. Agent utrzymywał nieustanną korespondencję z kilkoma ze swoich towarzyszy, zamieszkującymi główniejsze stolice Europy i zasłużenie pobierał swoje honorarja. Dał zresztą tego dowody, jak się o tem później przekonamy.