Lekarz obłąkanych/Tom I/XXXVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Lekarz obłąkanych
Wydawca Wydawnictwo „Gazety Polskiej”
Data wyd. 1936
Druk Drukarnia Spółkowa w Kościanie
Miejsce wyd. Kościan
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Le Médecin des folles
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXXVI.

Powróćmy do Saint Maude.
Spostrzegłszy niespodzianie Grzegorza Vernier w oknie, wychodzącem na ogród pensjonatu, Edma zaczerwieniła się, serce zabiło gwałtownie.
Młode dziewczę kochało, jak się kocha w szesnastym roku, bez zastanowienia i tylko z potrzeby kochania... Oddała duszę człowiekowi, którego widziała jedynie z daleka, z którym nigdy nie mówiła ani słowa i wcale nie wiedziała nawet kto on, jak się nazywa.
Niewinny ten romansik mógłby się stać niebezpiecznym, zwłaszcza w położeniu Edmy, nie mającej przy sobie matki, aby nad nią czuwała i aby nią kierowała po niebezpiecznej drodze życiowej; ale Grzegorz był najuczciwszym z kochanków.
Edma, dziecko jeszcze, tak była wzruszona swoją miłosną tajemnicą, że nie mogła nie zwierzyć się najlepszej swojej przyjaciółce Marcie, także dziecku, o rok od niej starszemu. Marta zaś dumna z godności konfidentki, zaczęła natychmiast budować zamki na lodzie. Bo czyż podobny wypadek nie był rozkoszną rozrywką w monotonnem życiu pensjonarskiem?
Wesoła, śmieszna i pełna fantazji Marta, nie widziała w tym romansiku nic a nic złego, a w przyszłości przewidywała różne przeszkody.
Marzyła o korespondencjach, o tajemniczych schadzkach w parku, o nocnem porwaniu z pod boku ochmistrzyni, o ucieczcie w powozie pocztowym, zaprzężonym w cztery konie i naturalnie o ślubie...
Co to za przecudne marzenia...
Grzegorz, mężczyzna natury poważniejszej, daleko bardziej zakochany, rozumiał, że ta miłość nie może wiecznie zachowywać pozorów dzieciństwa, ale nie wiedział nic dotąd, jak tu przyjść z dziedziny marzeń w świat rzeczywistości.
— Dzisiaj — mówił sobie, kiedy pensjonarki zniknęły z ogrodu — dzisiaj poraz pierwszy do niej przemówię... Na tym spacerze w lasku Vincennes, przypadek i miłość dostarczą mi może możności zbliżenia się do niej... Ośmielę się zapytać kto ona.. I będę wiedział, czy mam się czego spodziewać, czy też wszystko dla mnie stracone.
Edma także zrozumiała dobrze, w jakiej intencji Marta zawołała tak głośno, gdy wychodziły z ogrodu: — Czas będzie prześliczny na wycieczkę do lasku Vincennes... Wiedziała dobrze, że to odezwanie się przyjaciółki posłane było pod adresem młodzieńca z sąsiedniego domu, to też nie wątpiła, że skorzysta on ze sposobności i na spacerze zbliży się do niej i przemówi.
Ale co on będzie mówił?...
Czy zacznie od wyznania miłości?...
I co ona jemu odpowie?
Na samą tę myśl dreszcze ją przechodziły...
Grzegorz długo jeszcze stał przy oknie wpatrzony w ogród, gdy lekkie stuknięcie do drzwi wyrwało go z zadumy.
Była to matka jego, wołając go na śniadanie.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.