Lekcya Emilki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Lekcya Emilki |
Pochodzenie | Szczęśliwy światek |
Wydawca | Michał Arct |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Moje panny! — Proszę siedzieć spokojnie i uważać na wszystko, co mówię. Żadnych minek, żadnych szeptów! bo to nie żarty, to lekcya! Chińczyk! Czego się śmiejesz?... Otwieram elementarz na chybi trafi. Młode osoby w waszym wieku, moje panny, powinny znać litery na wyrywki.
A więc — T... Proszę się przypatrzeć, jak wygląda ta litera! Wszak ładna? Wiele dobrych rzeczy zaczyna się od tej litery. I tak:
— Truskawki! Śliczne, rumiane, rosną w naszym ogrodzie zaraz za porzeczkami. Chińczyk! Czego się śmiejesz? Że wiem, gdzie rosną, to jeszcze nie dowód, żebym tam biegała je rwać! Łakomstwo, mówi Mama, jest brzydką rzeczą. Czasem, przechodząc, schylę się po którą, ale tylko po dojrzałą; a jeśli mi droga często tamtędy wypadnie, to już takie zdarzenie!
Kiedy Dziadzio lub ksiądz Proboszcz zrobi: Apsik!... to wypada grzecznie dygnąć i powiedzieć: Na zdrowie Dziadzi! Na zdrowie księdzu Proboszczowi!
T... T... Cóżby tu na T...?... Turek! Pies karbowego tak się nazywa. Jest biały, w żółte łaty, zły i szczeka na dziadów. Nasz Mruczuś go nie cierpi i parska na niego. Tego psa wystrzegajcie się bardzo, bo on mi już jedną lalkę na nic potargał. Wszystkie trociny z niej wytrząsł!
Ach, jak ta lalka wyglądała po tym wypadku, to strach! Wziął ją też Julek na stracha, kijkami rozparł i postawił w swoim ogródku, w maku, żeby się jej wróble bały. Ach, cóż to za smutna rzecz, kiedy młoda panienka zamieni się w stracha na wróble!
— Chińczyku! Czego się śmiejesz? Zdaje mi się, że zamiast na stole, będziesz musiał siedzieć pod stołem! A jak i to nie pomoże, to cię obrócę na wycieraczkę do piór! Właśnie mówił Julek, że mu jest potrzebna.
Na fajce Taty jest także Turek. Ale ten jest człowiek, a raczej figurka człowieka. Bo trzeba wam, moje panny, wiedzieć, że jest taki kraj, gdzie mieszkają same Turki. Nazywa się on Turcyą, i stamtąd są tureckie orzechy. Mimi, powtórz!... Bardzo dobrze! Bardzo dobrze!
T... T... Trzcina. Jest to giętki pręt, którym Maryanna trzepie krzesła, dywany, a także szlafrok Dziadzi i burkę Tatusia. Można nim też przetrzepać niektórych rozpustnych chińczyków, co się ze wszystkiego śmieją. Proszę to sobie zapamiętać! Jest jeszcze trzcina gruba, z gałką srebrną u góry, na której się opiera Dziadzio, kiedy idzie w pole. Nuci on sobie wtedy zazwyczaj piosneczki stare, bardzo stare, i pokręca wąsa. Dla młodych osób w waszym wieku, moje panny, podpieranie się trzciną jeszcze nie potrzebne. Trzcina rośnie także nad naszym stawem, tam gdzie Tatuś chodzi na polowanie na kaczki dzikie z wyżłem swoim, Bekasem.
Ta trzcina ma brunatne pałki, z których Julek umie robić bardzo ładne niedźwiedzie, wetknąwszy w pałkę cztery kijki zamiast nóg, a głowę dorobiwszy z chleba. Mówię wam, moje panny, o tem dlatego, abyście, spotkawszy takiego niedźwiedzia, nie myślały, że to prawdziwy, i nie uciekały. Chińczyk! ty nicdobrego! znów się śmiejesz? Spotkanie się z niedźwiedziem wcale nie należy do rzeczy śmiesznych! Nie czytałeś chyba nigdy książki z podróżami, w której opisane jest takie spotkanie! Zdaje mi się, że niedługo stąd cię usunę! Patrz, jak Mimi grzecznie siedzi, albo Lili! Po oczkach ich widać, że uważnie słuchają! A ty co?... nieuku!
Cóżby tu jeszcze na T...?...
...Tomaszowa! Niania! Bardzo ją kocham! Ona mnie piastowała, gdy byłam malutka... ot, taka jak wy, moje panny! Tomaszowa śliczne bajki opowiada! A co ich umie, to i nie policzyć! O zaklętej królewnie, o trzech braciach, z których dwóch było mądrych, a jeden głupi; o baranim kożuszku... Chińczyk! czego się śmiejesz? czego się za nogi trzymasz? Czy to jest przyzwoita pozycya na lekcyi? Zaraz zapiszę w dzienniku! Gdzie pióro?... Chińczyk przez całą lekcyę śmieje się i trzyma się za nogi! Złe sprawowanie! pałka! — Tak, masz teraz! Widzisz, czegoś się doczekał!
Tomaszowa bardzo mnie też kocha. Jak robią sery, to mi zawsze daje twarożku. Ale! Twarożek! To także na T. Bardzo smaczny! Dostajemy go czasem do chleba na podwieczorek. Tomaszowa nosi dużą chustkę białą na głowie z haftowanym rogiem; mówi, że to po krakowsku. Mnie zaś nazywa swoją trajkotką!
Chińczyk! Znowu śmiechy? A, to nie do wytrzymania! Do kąta! Godzinę będziesz tu za książkami w kącie stał, rozumiesz? A wy, moje panny, do pudełka! Lekcya skończona. Zaraz zapiszę stopnie: Mimi — piątka! Lili — piątka! Sprawowanie dobre.