Mieniąc się godnym ludzkiej parenteli Po mieczu i po kądzieli. Czemu nie? wówczas każdy lew mógł przecie Z nami o lepszą iść śmiało: Miał rozum, męztwo, a przytem, na grzbiecie Grzywę wspaniałą. Otóż, Lew pewien jaśnie oświecony Ujrzał pasterkę na kwiecistej łące I wnet, wyznając afekta gorące, Chciał ją zaszczycić mianem swojej żony. Ojciec dziewicy chętnie byłby gotów Wziąść lada chłystka za zięcia, Byle się pozbyć zalotów Zakochanego zwierzęcia. Dać? szkoda córki; nie dać? strach nielada: Przeciw Lwu opór daremny;
A dziewica (któż serce kobiety wybada?)
Mogła, na przekór ojcu, zawrzeć ślub tajemny: Bo każde dziewczę (choć się przyznać nie chce), Mile po serduszku łechce Wzrost wspaniały, gęsta mina, Bystre oko, męztwo, siła, Bujny wąsik i czupryna. Więc córeczka lwy lubiła, Ceniąc wszystkie te przymioty; Ojciec zaś nie miał ochoty Wręcz rozprawić się z kochankiem I zakończyć Lwa zaloty
Grochowym wiankiem. Rzekł zatem: «Chętnie powierzę Jedyne dziecię twej pieczy; Lecz strach mi, wyznaję szczerze, Że ją twój pazur skaleczy Przy nieostrożnej zabawie, Lub ząb draśnie w pocałunku. Jednego przeto warunku Zechciej dopełnić łaskawie: Niech ci pazury obetną, Kły ostrem zgładzą żelazem, A zyskasz postać mniej szpetną I czułość żony zarazem; Bo skoro trwogę ukoi, Która dziś serce jej dręczy, Ten dowód miłości twojej Tkliwą pieszczotą odwdzięczy.»
Uwierzył Lew, miłosnym szałem zaślepiony:
W jednej chwili postradał zęby i pazury,
I został, jak forteca, gdy zburzą jej mury,
Niezdolny do napaści, ani do obrony. A wtem zażarte wypadły brytany: Uległ po krótkim oporze.
O miłości! kto dźwiga twe złote kajdany,
Ten na zawsze z rozsądkiem pożegnać się może.