Ponad skały i rzeczki Pędził Pasterz owieczki; Gdy zeszło zorze, A ujrzał Morze, Jak wspaniałe, dostojne, Jak w zaciszu spokojne, Jak się lśniły po wodzie Blaski słońca przy wschodzie,
Zakochał się w żywiole. Więc rzekł: «Płynąć ja wolę, Niż się tułać po ziemi Z owieczkami mojemi.» Sprzedał je więc i z stratą. A za to
Nakupował daktylów, na okręt zgromadził.
Płynął Morzem; a gdy go wiatr przeciwny zdradził, W złą chwilę Stracił okręt i daktyle.
Więc do owiec nieborak: a gdy je pasł znowu,
Zoczył Morze. Wspomniawszy na korzyść z obłowu
Rzekł, kłaniając się nizko raz, drugi i trzeci:
«Mówię to i z przysięgą powtarzam waszeci: Bądź jeszcze pozorniejsze, Bądź jeszcze spokojniejsze, Lśnij się, jak chcesz, w pogodzie, W zachodzie i we wschodzie; Wiem ja, co cię łagodzi, Wiem ja, o co tu chodzi:
Chciałoby się daktylów?... nie uda się sztuka.
Panie Morze! ostrożny, kto się raz oszuka.»