Taki spokój rozlany w naturze,
Niebo takie czyste i pogodne!
Na jeziora przejrzystym lazurze
Zakwitają blade lilie wodne —
Zakwitają i z schyloną twarzą
Za czemś tęsknią i gonią i marzą.
Sierp księżyca przegląda błyszczący
Przez nadbrzeżne sitowia i trzciny,
Łódka płynie po fali milczącéj —
Na niej chłopiec patrzy w twarz dziewczyny,
A ta główkę rozmarzoną skłania,
Czyniąc jemu dziwne zapytania:
— „O czem marzą owe lilie smutne,
Zatopione w podwójnym błękicie?
Czy, jak duchy jeziora pokutne,
W śnie kwiecistym nowe biorą życie,
Gdzie je znowu w jasny wieniec wplata
Idealna twórcza piękność świata?
„Czy też może służą za dyadem
Utopionej w jeziorze dziewicy?
Albo tylko są odbiciem bladem
Ludzkich tęsknot wiecznej tajemnicy —
I dlatego sen życia je pieści
Echem naszych pragnień i boleści.”
— „Ty się pytasz, mój biały aniele,
O czem marzą owe kwiaty senne?
W naszych piersiach kwitnie uczuć wiele:
A nie wiemy gdzie biegną — promienne,
I związani ze ziemią łańcuchem
Nic nie wiemy gdzie płyniemy duchem.
„Wiemy tylko, że w ciągłej pogoni
Za tą marą piękności bezwzględną
Rozsiewamy kwiaty pełne woni,
Które kwitną chwil kilka i więdną;
Ale w każdym w krótkiej trwania dobie
Zostawiamy jakąś myśl po sobie.”
— „Ja-bym chciała — dziewczę się ozwało —
Mój sen życia powstrzymać w swym biegu
I zakwitnąć taką lilią białą,
Pełną woni na jeziora brzegu,
I nie ponieść żadnej serca straty,
Lecz tak zwiędnąć jako więdną kwiaty.
„Ja się lękam w ciemną przyszłość płynąć
I utracić rajskich marzeń jasność;
Wolę raczej w chwili szczęścia zginąć
I twą miłość wziąć z sobą na własność,
I być pewną, że się nic nie zmieni
W blasku naszych wewnętrznych promieni.”
— „Niech cię przyszłość, najdroższa, nie straszy!
— Odparł młodzian, topiąc wzrok w błękicie —
Myśmy najprzód już w miłości naszéj
Zaczerpnęli nieśmiertelne życie:
I możemy iść dalej bezpieczni,
Że się sen nasz za światem uwieczni.
„Los nas może na zawsze rozłączyć,
Wyszukiwać męczarnie najrzadsze,
Może w serca truciznę nam sączyć:
Tych chwil szczęścia on jednak nie zatrze!
I zostawim nad swoją mogiłą
Co nam spójnią nieśmiertelną było.
„Może także nad tonią błękitną,
Tu, gdzie teraz rozmawiamy z sobą,
Takie lilie znów po nas wykwitną,
Naszych losów owiane żałobą,
I w niebiosa patrząc się pogodne,
Będą o nas marzyć — lilie wodne.”