[49]
DOBRY DESZCZ.
Oto deszcz, jako słodki przebaczenia głos
Na goscińce, co w słońcu tumanem się kurzą.
I wśród ogrodów, co się zielenią z pod ros,
Brzęczenie jasnych kropel, od których się mrużą
Sadzawki w wielkie oka rozpłyniętych kół...
Nad dolinkami — chmurek krasny pas się zsnuł,
Jako warg aniołowych pąkowie wilgotne
Wokół radosnych pólek i dalekich kniej...
A pielgrzym śpiewa wesół z polnem ptactwem spół,
Że ten deszcz nie zamieni mu w pustkowie błotne
Rozdroża, kędy będzie szukał drogi swej...
Rolnik z błyszczącym pługiem na odłogi sunie,
Poddając kark znużony miłościwym dżdżom,
Pod któremi kiełkują szczeciniaste runie,
A chory, kołysany deszczową piosenką,
Poprzez otwarte okno wpatrzon het za dom, —
Czuje, że dusza w piersi mu wstaje — podzięką.
[50]
Oto błogosławiony, dobry, boży deszcz,
Który odświeża czoło znużone włóczęgi.
Oto deszcz mżący z raju perlistemi wstęgi,
Który pracy rolnika dawa życia dreszcz, —
I ożywia uśmiechem obumarłą pierś
I oczy tych, co wiedzą, że już patrzą — w śmierć.
A oto wraz się jawi łuk barwistej tęczy
Nad żółtemi domostwy miasteczkowych dróg, —
Gdzie idą dzieci z nasion pełnemi koszyki
Siać grządki, kędy rychło rój pszczół się rozbrzęczy —
Wśród kwiecistego ziela woniejących smug.
Idą poważne, grzeczne, małe ogrodniki,
A pod rozpiętym łukiem siedmiobarwnej tęczy,
Śpiewając przyszłych siewów wzrost i kwiat i plon,
Bije w zmierzchu rozgłośny i radośny — dzwon.