[103]
PIEŚŃ EWY.
NAJPIERWSZE SŁOWA.
Oto jest pierwszy ranek świata.
Jako kwiat roztulony wśród nocy błękitnej,
W młodzieńczym wietrze, co nad falą lata,
Wykwita ogród błękitny.
Wszystko w nim jeszcze łączy się i miesza:
Dreszcz liści, ptasi śpiew, lot piór, —
Szmer źródeł, głosy wód, głosy powietrza, —
Wszystkie podźwięki, które wkoło dyszą
W ogromny chór,
A które przecie są — ciszą.
Ozwarłszy słodkie oczy jutrzennemu ranu
Młoda i boska Ewa
Obudziła się w Panu,
A jako sen cudowny świat u nóg jej śpiewa.
I wyrzekł Pan: »Idź, dziecię
W drogę nieznaną
[104]
I każdej rzeczy stworzonej na świecie
Daj miano«.
I poszła biała Ewa posłuszna przed Panem
W zarośla róż,
Darząc wszelką rzecz wkoło dźwiękiem, słowem, mianem, —
Szeptem warg rozchylonych jako kwietny kruż:
»To, co pierzcha, to, co tchnie, to, co leci...«
A zasię mija dzień i jak w porannej zorzy,
Tak teraz w zmierzchu znów,
Eden zapada zwolna w głębokiej ciszy Bożej
W błękitność snów.
Ścichł wszelki szmer, i wszystko wokół słucha,
Gdy z pierwszą gwiazdą — Ewa,
Wznosząc oczy do sennych obłoków łańcucha, —
Śpiewa.
Ciche, półsenne, modlitewne,
Pełne ekstazy,
W ciszy i woni śpiewne
Powtarza drżące wyrazy,
Które stworzyła dziś na Boży zew:
— »To, co pierzcha, to, co tchnie, to, co leci«. —
[105]
I łączy je przed Panem
W powietrzu zasłuchanem
W najpierwszy śpiew.