[75]
WPATRUJ SIĘ CO WIECZORA...
Wpatruj się co wieczora we słońce zachodnie:
Nic nie powiększa oczu i duszy — i niema
Chwili, — jako ta chwila potężna i niema,
Kiedy dzień w piersi morza gasi swą pochodnię.
Podobny gdzieś w nadbrzeżnych skał ukrytym lochu
Gorzkiej muszli, co wiecznie szlochem fali dyszy,
Poeto, labiryncie ciemny, ukój w ciszy
Serce twe krwawe, pełne słonych łez i szlochu.
Obróć w dal widnokręgu znojna skroń i usta
Otwarte, a źrenica twa sucha niech bieży
Od zachodniego słońca tragicznej rubieży
Na wschód, kędy fioletu mgieł zawisła chusta!
I mierząc dal, waż w sercu te wysokie losy,
Których jaskrawe blaski ślepiły w zenicie,
I które wzwyż się dumnie wspinały w niebiosy,
A pochyliły w ciemny grób — jak wszelkie życie.
[76]
Ludzkość w próżnej goryczy starzeje bez wiary;
Myśl o bóstwach, co wieczne być śniły nadzieją:
Ich kadzielnice rdzawe mgłą dziś jeno wieją,
A ołtarze haftuje srebrem pająk szary.
Myśl o narodach padłych. Były wielkie. Twoja
Rasa lazurem chwały swe lilie poiła,
Lecz króle podłe dały, gdy z nich spadła zbroja,
Że w zbrukanych sztandarach brat brata zabijał.
Czerw z dojrzałych owoców toczy marmur łona;
Myśl o kochankach, których sny były tak dumne:
Kiedy na drzewie ryli wspólne swe imiona,
Znacząc pod korą wieko na swą własną trumnę.
Jękliwym dźwiękiem rogu pasterz z blizkiej wioski
Zwołuje z łąk skoszonych trzodę zabłąkaną.
Ty, wobec wielkiej słońca zachodniego troski,
Myśl o tych słońcach, które więcej nie powstaną.
I podczas gdy surowa noc w niebieskiej dali
Wbija w całun przeszłego dnia swój szereg złoty
Gwiazd, stokroć okrutniejszych od ćwieków Golgoty,
Ty, — zdala skał zgładzonych wieczną pracą fali,
Zdala swarliwych wiatrów i grzmiącego morza, —
Unieś, — idący smutnie w swoich dróg zawiłość,
Kędy cel kij pielgrzymi znaczy śród rozdroża, —
Ciszę serca, które ci nawiedziła — miłość.