Gdy król Lew skończył życie, syt mordów i chwały, Ogłoszono bezkrólewie.
Zwierzęta na elekcyę tłumnie się zebrały, Lecz zkąd wziąść władcę? nikt nie wie. Dobyto z puzdra koronę, (Smok przy niej czuwał na straży;) I zwierzęta zgromadzone, Począwszy od dygnitarzy,
Jęły próbować koleją, Komu w niej będzie do twarzy.
Lecz niebawem musiały rozstać się z nadzieją Czworonogie kandydaty:
Ten miał głowę za wielką, a tamten za małą, Ten zaś był szpetnie rogaty. Wtem Małpa, dłonią zuchwałą, Po koronę sięga śmiało I zaczyna, dla pustoty, Różne psoty: Kozły wywraca Nakształt pajaca, Jak derwisz się kręci Bez tchu i pamięci, I zdjąwszy koronę z głowy Jak przez obręcz skacze żwawo. Zwierzęta w śmiech: «Brawo! brawo! To nasz król, wiwat król nowy!»
Lis nierad był z wyboru; lecz razem z drugiemi
Musiał złożyć przysięgę i powinszowanie.
Rzecze zatem do Małpy: «Najjaśniejszy Panie, Jest tu skarb blizko; złożyli go w ziemi Waszej Królewskiej Mości poprzednicy; Ja jeden tylko, o tej tajemnicy Pewną posiadam wiadomość I, jeśli chce Król Jegomość, Natychmiast miejsce pokażę; Gdyż w całym świata obszarze
Znanem jest prawo, że skarb znaleziony Idzie na własność korony.» Żaden monarcha skarbami nie gardzi, Nowo wybrany tembardziej. Więc Małpa w myśli już liczy Ogrom zdobyczy,
I w trwodze bieży za Lisem coprędzej,
By dworska tłuszcza skarbu nie rozkradła. Tymczasem, zamiast pieniędzy, W wilczy dół wpadła.
A Lis rzekł: «Gdy nie umiesz radzić samej sobie, Czyliż drugiemi rządzić ci przystało?» Unieważniono wybór w tejże dobie, I jednomyślną uchwałą Do kronik, gwoli wieczystej pamięci,
Wpisano, z wyciśnięciem kanclerskiej pieczęci,
Słowa, które Lis wówczas wyrzekł w zwierząt gronie,
Że Małpa zawsze Małpą, chociaż i w koronie.