[125]LIST.
Świecie mój,
Ścieżki moje jasne,
Pokryte czarnemi wstęgami!
Łzy gorzkie spływają
Po mej bladej, wynędzniałej twarzy,
Gdy piszę
Tę szczerą i ostatnią spowiedź.
Do serca mego
Cierniowy wianek przytulony,
A krew się sączy
Na niewinną główkę
Mego, nienarodzonego jeszcze,
Dziecięcia.
Dzisiaj i na wieki
Jam złamana łodyga bez kwiatu;
Ty, przewodniku
Mego dawniejszego życia,
Byłeś tym kwiatem.
[126]
Dawne me marzenia —
Białe gołębie,
Rano poleciały;
W południe wyrósł wokół mnie
Czarny, niebosiężny mur —
Zbudowały go troski moje
Z kamiennego smutku;
Nie przelecą muru
Wracając wieczorem,
Moje białe gołębie...
Dawne myśli moje —
Brzaskowe, złote motyle;
Miód piły z błękitnych bławatów.
Dzisiaj —
Ostatnia z moich myśli i marzeń
— Żyć tylko dla ciebie i z tobą —
Rozwiała się,
Smętną, siną mgłą poleciała
Doganiać moje białe gołębie
I złote motyle...
Widzę oto:
Otwarta już przedemną chata
Wązka, ciemna, drewniana —
Gdy w nią wchodzić będę,
Dajcie po mnie
Garść kwiatów.
Ty, Lubko,
Przyjmij swoją matkę,
[127]
Która nigdy nie widziała ciebie,
Ni twojej maleńkiej głowiny,
Ni twojego skonu.
Za to twe prochy, sieroto,
Zabiorę tam —
W swoją chatę...
Lub jako cień biały,
Z tobą na ręku,
Ulecę na niebo.
Stamtąd
Strzedz będziemy twego ojca
Od gorzkiej doli.
Tobie, dawny mój przyjacielu,
I twej chorej Muzie
Zsyłać będziemy z błękitu
Jasne uśmiechy.
Z drobnych gwiazd
Spajać będziemy złote wieńce
Na twoją zmęczoną skroń.
Z pajęczyn i włosów anielich
Tkać będziemy na twe serce przędze,
Które cię uchronią
Od burz w twojej duszy.
Stamtąd
Ja słuchać będę twej spowiedzi
I ubielę ci głowę
Szronem śnieżnych kwiatów...
[128]
Tu, czuję,
Nie ujrzę ciebie już nigdy,
Jedyny przewodniku.
Porzuciłeś ty mię w ciemnym jarze,
A sam odszedłeś daleko;
Łzy moje
Zmyły tę krzywdę,
Coś mi ją wyrządził —
Dziś płaczę na widok tej jeleniej skóry,
Która ci była okryciem,
Tej twojej pościeli z dębowych liści,
Na której leżąc,
Śmierci wyglądam.
Gdy umrę,
Górskie ulewy
Obmyją me ciało,
A dobry wiatr
Je ziemią przysypie;
Zamiast krzyża,
W pagórek z piargów
Sosnę żałobną zasadzi.
Jeśli wrócisz,
Przyjdź tam do mnie.
Rozgarnij dłonią ziemię,
[129]
Niechaj ciepły promień słońca
Padnie na me biedne czoło
I drobne kosteczki naszych dzieci.
Tam mi w ziemię trochę słońca daj.