List Samuela Naruszewicza, brata Adama
←Listy Adama Naruszewicza do króla i innych osób... | List Samuela Naruszewicza, brata Adama Wybór poezyj Pisma prozaiczne i listy Stanisław Samuel Naruszewicz |
Wykaz chronologiczny poezyj Adama S. Naruszewicza...→ |
List Samuela Naruszewicza, brata Adama.
Podobało się W. K. M. wynieść brata mojego na stopień biskupi. Mógł on sobie zasłużyć na łaskę pańską, bo bliższy tronu losem pomieszkania w stolicy, a znajomszy przymiotami, umiał onych użyć do zjednania sobie szacunku monarchy w zakonnym stanie, a względów i promocyi wolny już od węzłów zgromadzenia swego. Mnie, z téjże krwie urodzonego, innym Opatraność poprowadzić raczyła torem. Osierocony od rodziców obu prawie w pierwiastkach dopiéro co dniéć poczynającego rozumu, gdy w zakonie bazyliańskim, z wielu miar ojczyznie pożytecznym, mniszy stan obieram, począłem zaraz doznawać przykrości i umartwienia. Nie ubolewam na nie, ani się żalę, bo wiek mój, naówczas śliski, a poznaniem rzeczy nieukrzepiony, mógł mnie na jakowy usterk narazić, który mi dał poznać, żem był płochy, lecz gruntu we mnie cnoty i honoru nie wzruszył. Słodko jest cierpiéć dla poprawy: jam doznał weksy i obelgi. Zerwano mnie z nauki, rzucano przez lat kilkanaście po najpodlejszych we wsiach klasztorach, a kiedy w drugich felix crimen desiit esse crimen, ja płakać musiałem, że płochości moich fortuna odstąpiła.
Ledwo przed kilką laty, gdyś W. K. M. brata mego dźwignął i ozdobił, jego promyczkiem błyskać począłem, dotąd w kryjówkach smutku i zarzucenia świata nieznajomy. Nauczyłem się zatym trochę retoryki, filozofii, matematyki i teologii. Ztymwszystkim kończąc rok życia trzydziesty piąty, czuję w sobie, że jako drzewo, bez dozoru krzosow i przesady, samo sobie przez długi czas w dziczy zostawione, już słodkich i okazałych owoców dać nie mogę.
W tych okolicznościach doszła mnie niedawno wiadomość, że W. K. M. raczyłeś mnie obdarzyć opactwem ławryszowskim. Zadziwiłem się nad koleją losów moich i w ulanéj łzami radości zawołałem w sercu, Quis ego sum, Domine! Ale, Najjaśniejszy Królu, przerwała wnet to moje wesele ostra nader brata mojego reprymenda, jakobym ja złemi mojemi postępkami miał sobie łaskę królewską nadwerężyć, a jego wstydu nabawić.
Wiem, Miłościwy Panie, że miedzy wysokiemi cnotami W. K. M. są i te, że ludzkie przeciwko sobie wykroczenia głęboko w sercu ukrywasz i że najzuchwalszym nawet złoczyńcom, gdy win swoich pokorne na podnóżku tronu składają wyznania, łaskawie darujesz; przetobym się chętnie do wszystkiego przyznał, gdybym co złośliwie i haniebnie wykroczył.
Człowiek jestem wprawdzie ułomny, humani a me nihil alienum puto, ale przecie honor i uczciwość kochający.
Te dwa cele, a razem łaska W. K. M. tak mi są miłe, że wolę być poczciwym nędzarzem, niżeli najbogatsze na głowie nosić tyary. Gotowy jestem jak najuroczyściéj usprawiedliwić się z pokątnych na mnie potwarzy, i znajdę może ludzi wiarygodnych, którzy dadzą świadectwo niewinności mojéj. Rzecz jednak dziwna, że dopiéro teraz źle słynąć począłem, gdym z daru W. K. M. został nominatem ławryszowskim. Ta archimandrya, zdawna do szafunku majestatu należąca, zostawszy pod królami Sasami, mało o kraju polskim wiedzącemi, zamieniona w monastyr, dała pochop mnichom, że chcąc ją ocalić, przedsięwzięli burzyć sławę moję. Czyliż dlatego ja mam być niecnotą, aby w Ławryszowie u(!) mnichów bezczynnych i nad teologią moralną pasących się jadło i piło? Doznał przede mną téjże nienawiści ks. Melecyusz Gedroić, na toż opactwo przed jedenastu laty od W. K. M. nominowany. Doznają podobno wszyscy inni opaci, ba, i biskupi nawet, tychże losów; owszem pewny jestem, że i kto inny na moim miejscu nominowany zostałby równie, jako ja, dla ocalenia klasztoru, ofiarą kalumnii i podłego oszczerstwa, oportet ut unus moriatur pro populo.
Bóg jest tarczą niewinności mojéj; W. K. M. bądź dla niéj drugą, a nie dopuszczaj, jako powszechny narodu ociec, upadać mi pod ciężarem smutku, który już skądinąd w samym kwiecie lat moich, widzę, zbliża rydel do wykopania mi grobu. Z łaski W. K. M. zostałem teraz wydobyty z-za kordonu rosyjskiego i przeniesiony z Połocka do Wilna. Życzyłbym sobie, Panie Miłościwy, abym z téjże litości pańskiéj mógł być przy boku biskupa, brata mego, któryby mi dopomógł do instalacyi mojéj i zupełnego już z daru W. K. M. korzystania.
List Jm. ks. nuncyusza, napisany do zwierzchności mojéj, aby mię uwolniła i do brata wysłała, uprzątnie wszystkie zawady dalszéj promocyi mojéj. Najmiléj zaś dla mnie będzie być poznanym od W. K. M., opowiedziéć ustnie wszystkie przypadki moje i ucałować rękę dobroczynną.
Jestem z najgłębszym respektem i najgruntowniejszym w całym biegu życia mego przedsięwzięciem.
Waszéj Królewskiéj Mości Pana mego Miłościwego najniższy sługa i wierny poddany Stanisław Samuel Naruszewicz, bazylian. |
Z Wilna, 10 stycznia 1779.