Listy śp. Adama Mickiewicza do Pani Konstancyi/List V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Listy śp. Adama Mickiewicza do Pani Konstancyi |
Wydawca | Komis Ludwika Merzbacha |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przewidywałem trud twój w interesie o którym mi piszesz, przewidywałem opór. Boją się przeczuć, o ile są winni. Chcieliby koniecznie wmowić w siebie i drugich, że są bohatyrami. Wstręt od spowiedzi, bez której niemasz szczerości, niema postępu, okrywają wybiegami, uciekając się do praw pozytywnych, i do stosunków miejscowych. Na to niema sposobu ludzkiego; jeśli zrobiłaś coś mogła, resztę zostaw opatrzności. Ma ona środki wyciśnienia z człowieka prawdy, jeśli on dobrowolnie do prawdy podnieść się niechce.
Zależało wszystko od przyjęcia idei. Idea prawdziwa dobrowolnie wzięta, rośnie i daje środki dzwigania człowieka. Gwałtem ją wrzucać nie godzi się. Dla tego pismo tobie powierzone zachowaj u siebie i nikomu niepotrzebnie niekomunikuj.
Spodziewam się, żeś zdrowa. Spodziewam się, że nieopuszczasz się i wewnętrznie siebie budujesz, i zewnętrznie oswobadzasz się od trosk i cierpień urojonych troszcząc się tylko o dobro istotne, o postęp nasz i drugich.
Dedykacya o któréj mi wspominasz, nie zdaje mi się właściwa, z wielu powodów, któreby długo było wyliczać. Starajmy się, aby kiedyś w czem ważnem imiona nasze splotły się, jako słudzy jednéj idei, i żeby to stało się w czynie a nie w pismach tylko. Zresztą już to po wielekroć mówiłem, ale tobie nie łatwo w to wierzyć, że ważniejszy jest najmniejszy postępek, niż obszerne dzieło literackie. Doświadczyłaś sama, że trudniéj tobie było, twemu przyjacielowi jedną ideę wlać, niż dać cały tom dla publiczności.
Bardzo nie łaskawie z nami obeszłaś się, żeś tak długo nic nie pisała. Po wyjeździe z Bruxeli, trzy tygodnie przeszło bez wieści. Tem gorzéj, żeśmy słyszeli o przypadku twoim. Nie o Misię byliśmy niespokojni, ale o to, czy z przyczyny Misi niemiałaś jakiego kłopotu. Drugi raz tak nierob z nami.
Pisząc do Michała, jeśli list jest obszerniejszy, niezaniedbaj przestać go franco. Bo Michał nie często ma w gotówce kilka franków na wykupienie listu. Załączam tu listek do Maryni. Pozdrawiam ją i proszę, aby pamiętała na moje przestrogi. —
Adam Mickiewicz.
Adres z Berlina nam niedałaś.
„Powinniśmy uważać za łaskawe zrządzenie opatrzności, że proces nasz, w którym zadanie moralne, pytania istotne, tyczące się narodowości i ducha, goreją nad pytaniami prawnemi, toczy się przed rządem Monarchy znanego ztąd, że on swoje samoistne (selbststaendige) uczucia moralne wyżéj stawi nad wszelkie względy interessów czasowych i polityki codziennéj. Stajemy przed sędziami uczciwemi i światłemi i nawet bezstronnemi, o ile może dla nas bydź bezstronnym, w sprawie o narodowość, człowiek obcego narodu.
Jeżeli mówimy, że jesteśmy obcym narodem, nie jest to wyraz niechęci ku narodowi niemieckiemu, nie jest to gniewliwa protestacya. Jest to prostem objawieniem prawdy. Wszystko tu dla nas obce. Język którym nas od kolebki uczono modlić się, rozmawiać z Bogiem, którym nam opowiadano biedy domowe i nieszczęścia narodu, którym uczono nas rozmawiać z przodkami naszymi, jest obcy sędziom naszym. Wychowani i wykarmieni jesteśmy w tradycyi narodowéj obcéj sędziom naszym. Przynieśliśmy na świat w duchu naszym obowiązek dla narodu, którego rozległość żeby poznać, trzebaby aż w głąb ducha naszego zajrzeć i w naszem położeniu postawić się.
Te wszystkie obowiązki zawierają się na teraz w jednym obowiązku. Tym obowiązkiem jest dla nas, ciągnąć daléj żywot wielowiekowy narodu naszego. Nie od nas zaczął się obowiązek leżący na narodzie polskim, nie na nas skończy się.
Niema pełnego życia narodowego, bez samoistności narodu. Musieliśmy żądać téj niepodległości, gotowi byliśmy walczyć za nią i zginąć. Zostaliśmy zwyciężeni. Bóg niedał nam tych wielkich przymiotów, jakie są konieczne zbawieniu narodu. Przymiotów, jakie miał Waszyngton, Czarnecki i wielki Elektor Brandenburgski. Bóg żadnemu z nas niedozwolił być Bohatyrem; a do wskrzeszenia narodu, trzeba było być więcéj niż Bohatyrem. Trzeba było mieć na to wyraźne namaszczenie Boże; tegośmy niemieli. Zwyciężeni jesteśmy. Bóg widział czystość zamiarów naszych i daje nam w duchu pociechę, tem zapewnieniem, że wtenczas kiedy wycierpiejem, on obiera sobie inne narzędzie godne swoich zamiarów. My drogę gotowali następcy i Zbawcy naszemu.
My jako narzędzie nieodpowiednie celom opatrzności, złamani jesteśmy. Jako żołnierze nieszczęśliwi, zwyciężeni jesteśmy. Jesteśmy Jeńcami wojennemi (Kriegsgefangene) — Pozostaje nam odezwać się z tego stanowiska do sędziów naszych. Charakter sędziów moralny i nadzwyczajność sprawy, daje nam nadzieję, że sędziowie poznają nadzwyczajność swego położenia i zdobędą się ze swojéj strony na czyn nadzwyczajny, którego pod innym królem, w innym czasie, niepodobna byłoby po sędziach wymagać, a którego teraz mamy prawo oczekiwać. Mamy nadzieję, że sędziowie nasi, podnosząc się nad martwą literę prawa i wchodząc całkiem w duchu sprawy, postrzegą się, że niesą w tej chwili zwyczajnym trybunałem applikującym prawo, ale że są z woli Opatrzności, wielkim i pierwszym sądem przysięgłych, wielkim Juri rodu niemieckiego, wyrzekającym wedle duszy i sumienia (en-leur-ame et conscience) o losie tylu Polakow. Że na wyraz takiego Juri zwrócone są oczy niemiec i świata, że sędziowie widząc w nas Jeńców Wojennych (Kriegsgefangene) zwyciężonego narodu obcego, uznają siebie za niewłaściwy sąd (incompetent) do sądzenia nas, i jako Jeńców wojennych poleca nas Opiece monarchy, naturalnego Wodza siły zbrojnéj zwyciężców naszych. W tem charakterze Jeńców wojennych stać będziemy zawsze przed sumieniem Sędziów naszych, przed opinią publiczną. W tym charakterze staniemy przed historyą. Od litery martwéj prawa odwołujemy się do ducha narodu niemieckiego i do serca króla, które serce jest w ręku Boga.“
18 Października 1847.