Listy O. Jana Beyzyma T. J./List LVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Beyzym
Tytuł Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze
Wydawca Wydawnictwo Księży Jezuitów
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia „Przeglądu Powszechnego”
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST LVII.

Fianarantsoa, 11 lutego 1906.


Znowu gdzieś, czy na lądzie, czy na morzu, nie wiem, ale nieład na poczcie. Nadszedł pierwszy styczniowy statek, wyczekiwałem poczty, jak kania deszczu, a tymczasem ani od Ojca, ani z Karmelu nic zgoła nie dostałem, ani nawet korespondentki bodaj. Z nadejściem drugiej poczty wkońcu stycznia również nic zgoła nie było dla mnie. Nie w najlepszy mnie to humor wprawiło, to prawda, ale trudna rada, kiedy nie, to nie; на нѣтъ суда нѣтъ jak mówi przysłowie. Zamiast czekać na pocztę zabrałem się sam do pisania. Ten rok wyjątkowy tutaj, wielu mówi, że jeszcze nie pamiętają, żeby tak było — zaczęła się pora deszczowa w listopadzie zeszłego roku — na początku listopada kilka deszczów, a potem skwar i posucha okrop na aż do końca stycznia b. r. Już zaczęli przebąkiwać, że będzie głód, ale zmiłował się P. Jezus i dał deszcz wkońcu stycznia. — U mnie robota postępuje, ale niezbyt prędko. Kościół, jak mam w Bogu nadzieję, będzie wcale nieźle wyglądał. Ogrody już się zakładają powoli. Jak tylko będzie można, to znowu Ojcu nadeślę fotografję z tego, co zrobione. Woda, dzięki Bogu, daje się łatwo rozprowadzać w ogrodach, wskutek czego z polewaniem nie będzie wiele kłopotu. W ogrodzie mężczyzn pracujący robotnicy usłyszeli podziemny szmer, jakby płynącej gdzież daleko wody — otworzyliśmy niewielki otwór w tem miejscu i okazało się śliczne, czyste źródło podziemne — wielką to będzie pomocą tak dla ogrodu, jak i wogóle dla całego zakładu, za co dzięki Matce Najśw. po wszystkie wieki. — Moje dłuta niewiele teraz spoczywają, mimo to jednak jeszcze ogromnie wiele mam do zrobienia. Niech Ojciec się nie dziwi, że w obecnym liście niewiele Ojciec znajdzie związku, bo piszę urywkowo, telegraficznym stylem i to nie wtedy, kiedybym chciał, ale kiedy mogę. Ot np. w tej chwili, kiedy to piszę, wróciłem z ogrodów i zmachałem się trocha, bo słońce nieźle przypieka, żeby wypocząć, nie tracąc czasu, zabrałem się do pisania. Ogrody za łaską Matki Najśw. powinny być dobre, o ile mnie się zdaje, bo się robi co tylko można, żeby takimi były. Niełatwa sprawa to założenie ogrodu, trzeba bowiem to wszystko zrobić na kilkodziesięciometrowej spadzistości, gdyż jak to Ojciec zobaczy na fotografji, ani 2 metrów niema nigdzie równego miejsca, tylko z góry na górę. Trzeba wyrzucać ogromne kamienie, gdzie się to da zrobić; ziemia dzika zupełnie, nigdy dotąd nie była jeszcze uprawiana, a że to czysta glina, więc nawozu sporo trzeba mieszać, żeby coś z tego było. O wozach i koniach mowy tu niema, muszą zatem ludzie przynosić nawóz koszykami i to zdaleka. Górzystość gruntu ogromnie powiększa koszta robót; trudna jednak rada; ogrody są niezbędne, bo trzeba chorych żywić i zająć ich przy tem. Wydatek wielki, to prawda, ale nie przestrasza mnie wcale. Matka Naśw. widzi że oszczędzam gdzie i jak tylko się da, i że robię to tylko, co niezbędne, zatem da Ona nam jałmużnę potrzebną do prowadzenia Jej dzieła. Bazgrałbym jeszcze i jeszcze, bo stary jestem porządnie, a »senectus garrula«, mimo to choćbym był najpewniejszy, że Ojca nie znudzę, muszę skończyć, gdyż czasu mi zabrakło zupełnie. Wszystkich Was razem i każdego zosobna polecam opiece Matki Najśw. i proszę wszystkich o często modlitwy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Beyzym.