Literatura o Mickiewiczu/V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Literatura o Mickiewiczu |
Podtytuł | Luźne uwagi |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Drukarnia Kuryera Poznańskiego |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nie do prac głębszych, ale do najpiękniejszych, zaliczyć trzeba: „Album pamiątkowe Adama Mickiewicza, wydał Władysław Piast.“ We Lwowie. Księgarnia A. Altenberga. Część literacka, zatytułowana „Objaśnienie“, zawiera biografią poety. Nie ma tam szczegółów nowych, przez autora na jaw dopiéro wydobytych, ale pominąwszy niektóre usterki w imionach, można zaliczyć tę pracę do rzędu tych, które w literaturze o Mickiewiczu nie ostatnie zajmują stanowisko. Pracowitość autora, a jego talent wielki, znany w Polsce, chociaż osłoniony tu pseudonimem, byłyby niezawodnie stworzyły rzecz większą, głębszą, gdyby sobie autor takie był wytknął zadanie. Tém bardziéj wierzyć w to możemy, iż nie ma dzieła o Mickiewiczu, nie ma o nim rozprawy poważniejszéj, któréjby autor nie znał, nie zgromadził, nie posiadał w swéj bibliotece Mickiewiczowskiéj. Może to niedyskrecya wspominać o rzeczy schowanéj w domowém zaciszu; ale choćby i tak było, choćbym zgrzeszył niedyskrecyą, to łacniéj za nią rozgrzeszenie otrzymam, niż gdybym nie wspomniał tu, skoro do tego sposobność mnie zmusza, o tym zbieraczu literatury Mickiewiczowskiéj. W młodzieńczych latach zwaliśmy go słowiczkiem wśród młodego pokolenia poetów. Nie zaparł się dziś poezyi, służy jéj jeszcze w gromadce synów Apolina, ale bardziéj stał się strażnikiem pamiątek z Mickiewiczem związanych.
Celem autora było zgromadzić te pamiątki w obrazach i podać je społeczeństwu, a część literacką dodał jako „objaśnienie,“ a nie jako gruntowną, ściśle literacko-historyczną rozprawę i tak téż sądzić ją należy, a osądziwszy, przyjrzeć się starannie wykonanym, dobrze ułożonym kartom albumu. Na wstępie widzimy rodzinę Mickiewicza, a to: rodziców, dwóch braci, dwie córki, syna Władysława i samego poetę z żoną. Kartka za kartką coraz ciekawsza, coraz ponętniejsza, chciałoby się widzieć wszystko od razu, brak cierpliwości, by przy jednéj zatrzymać się dłużéj, gdy druga nęci, pociąga. I jakże może być inaczéj, gdy są to widoki: Nowogródka, Zaosia, Tuhanowicz, Wilna, Ostréj Bramy i t. d., gdy są to wizerunki profesorów, kolegów, przyjaciół poety, wizerunki Marylli, Klaudyi Potockiéj, Księcia Czartoryskiego, osławionego Nowosilcowa, ks. Zenejdy Wołkońskiéj, pani Szymanowskiéj i t. d. Jakże mieli cierpliwość, gdy z pietyzmem rwiemy się popatrzyć na facsymilia pisma Adama i Marylli. Przerzuca się kartkę za kartką raz, drugi, trzeci, aż uspokojona myśl pozwoli zwolna rozpatrywać się w każdéj z osobna.
W tych obrazach wartość albumu, w tém wartość właśnie, że je wydawca wiernie kopiował z oryginałów, nie poprawiając ani rysunku, ani błędów. Jest to bowiem kopia pamiątek, a jako taka musi być wierną reprodukcyą oryginałów. Dodajmyż jeszcze, że i papier i druk i oprawa piękna, staranna, godne stanąć obok tego rodzaju wydawnictw zagranicznych, a nie potrzebujemy się już usprawiedliwiać, dla czego o tym albumie także dziś mówimy.
Chciałoby się zdać sprawę i o Zdziechowskiego interesującéj, z wielkim talentem napisanéj książce „Messianiści i Słowianofile“; rwie się pióro, by odpisać z Tarnowskiego rozpraw choćby fragment jaki, bo wszystko tam i piękne i pouczające, jak każde Tarnowskiego słowo; jakżeż oderwać się od Nehringa, jakże nie przypomnieć książki dr. Hugona Zatteya „Uwagi nad Panem Tadeuszem“, gdy praca ta, zwłaszcza dla celów szkólnych, jedyna, przewyborna w metodzie i wykonaniu. Jakżeż pominąć Aëra, Bełcikowskiego i t. d. a jednak trzeba oprzeć się pokusie i... spieszyć do końca, bo wnetby urósł tom cały, jak na luźne pogadanki za wielki, a jak na studyum niedostateczny. Bądźmyż wierni zadaniu feljetonu i od „Albumu Władysława Piasta“, spieszmy do „Towarzystwa literackiego im. A. Mickiewicza“, rezydującego we Lwowie. Droga niedaleka, bo wydawca albumu przyznaje się, że jest członkiem tego Towarzystwa, skoro album kolegom w Towarzystwie poświęca i tym sposobem pseudonim swój mimo woli odsłania tak, że wolno już bez ceremonii zamienić Piasta na Bełzę.