Litwa (Niewiadomska)/Wróg północny

<<< Dane tekstu >>>
Autor Cecylia Niewiadomska
Tytuł Litwa
Pochodzenie Legendy, podania i obrazki historyczne
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1918
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wróg północny.

Nie pomogło męstwo, ani krwawe walki, nie pomógł chrzest, przyjęty z ręki zdradzieckiej Krzyżaka, bo Krzyżak budził tylko wstręt do krzyża.
Zresztą Krzyżacy nie pragnęli wcale, by Litwa się ochrzciła, — o cóżby z nią walczyli?
Zrozumiał to książę litewski Gedymin: — wszakże oni sami palili kościoły, przez chrześcijan w kraju litewskim wzniesione; nawróconych mieszkańców mordowali, a misjonarzy nie dopuszczali do pogan. To też wysłał nakoniec poselstwo do Rzymu, prosząc papieża o księży prawdziwych i opiekę przed Krzyżakami.
Naturalnie, Krzyżacy umieli się usprawiedliwić: przedstawili poselstwo księcia, jako podstęp chytrego poganina, a siebie — jako niewinne ofiary oszczerstwa.
I wszystko pozostało po dawnemu: podbój Litwy trwał dalej.
Co roku z wiosną na zasiane pola spadały jak szarańcza krzyżackie zastępy, niosąc śmierć i zniszczenie: pracę rolnika deptały kopyta, łuny pożarów świeciły wśród dymu, a kędy przeszedł biały płaszcz, krzyżem znaczony, pozostawały trupy, popioły i zgliszcza.
Zdobytą ziemię bierze Krzyżak w posiadanie: jest jego, któż ją wydrze z rąk żelaznych? Jest jego! — oto na znak swojej władzy, na nowej granicy stawia krzyż wysoki.

„Niemen rozdziela Litwinów od wrogów:
Po jednej stronie błyszczą świątyń szczyty,
I szumią lasy, pomieszkania bogów, —
Po drugiej stronie — na pagórku wbity
Krzyż, godło Niemców, czoło kryje w niebie,
Groźne ku Litwie wyciąga ramiona,
Jak gdyby wszystkie ziemie Palemona[1]
Chciał z góry objąć i zgarnąć do siebie".

(A. Mickiewicz).

O, przed tym znakiem drżał mieszkaniec wioski.
Kiedy z daleka ujrzał blask pożaru, opuszczał chatę, zabierał rodzinę i spieszył skryć się dalej, w głębi borów, lub w najbliższej warowni.
W obronnych miejscach książęta wznosili warownie, ubezpieczali je mężną załogą, powierzali najdzielniejszym ze swych wodzów.
Takim obrońcą, którego pamięć nieśmiertelną została w pieśniach ludu, był waleczny Margier.
Na brzegu Niemna stała twierdza Pullen.
Wzniesiona na pagórku, z fosą dookoła, z mostem zwodzonym, — mury z kamienia i dębów potężnych, mocne i trwałe, — nie lęka się wroga. Nie lęka się, bo nad nią czuwa wódz niezwyciężony, obrońca, kochający kraj, lud swój i bogów, mężny Margier. I święty ogień płonie tu bezpiecznie pod opieką starej kapłanki, co bogom całe ślubowała życie; pod opieką odważnych wojowników, gotowych umrzeć w obronie swej ziemi.
Tutaj podczas napadu chroni się lud okoliczny, tutaj nie zna, co trwoga, bo Margier poprzysiągł, iż póki on żyje, stopa krzyżacka w twierdzy nie postanie.
A Margier — niezwyciężony, — małoż razy pokonał wroga? Niemiec wie, że Pullen nigdy nie zdobędzie.
I znowu płyną krzyżackie zastępy, groźne i nieskończone. Jak okiem sięgnąć bieleją na polach namioty, jaśnieją białe płaszcze z czarnymi krzyżami, świecą złociste krzyże u chorągwi, — i w blasku słońca i w pomroku nocy słychać pieśni, okrzyki, rżenie koni, świst strzał i szczęk oręża.
Zawrzała walka zacięta i straszna.
Na murach twierdzy Litwini od świtu spychają wroga siłą nagich ramion, rzucają z góry kłody i kamienie, leją gorącą wodę, sypią strzały i pociski.
Nieprzyjaciel uderza w mury taranami[2], zasypał fosę, na drewniane ściany miota głownie zapalone, drze się na wały, chmury strzał padają na mężnych obrońców. Okrzyk wściekłości głuszy szczęk oręża, jęki konania i wycia okropne, chrzęst zbroi, łoskot walących się głazów, uderzenia taranów i głosy komendy — wszystko to tworzy jeden straszny chaos — krwawe piekło na ziemi.
A kiedy noc zapadnie, Margier oblicza swe siły, opłakuje poległych. Wielu zginęło Niemców, ale tam nie znać ubytku: nieprzebrane się zdają ich zastępy.
Więc pożegnawszy umarłych wspomnieniem, wzywa żywych do nowej pracy: trzeba naprawić mury, wzmocnić słabe miejsca, zapełnić kamieniami wyłomy i szczerby.
Ci pracują przy wałach, tamci opatrują rannych. Na pogrzebowym stosie, który nie wygasa, kapłanka pali ciała wojowników. Kobiety pieją pieśni pogrzebowe, starcy modlą się z wiarą: oni widzieli cuda w długiem życiu; — a tam garstka znużonych spoczywa w śnie ciężkim, by nabrać siły do jutrzejszych trudów.
Codzień jednakże ubywa obrońców, a szeregi krzyżackie zawsze ochocze do boju: tam wojownicy mogą się zmieniać, wypocząć. Coraz nowi uderzają z zaciętością, coraz potężniej walą w mur ochronny, w dziesięciu miejscach już ogień wybuchnął, płonie warownia, pożar szerzy się gwałtownie — niema ratunku, zabrakło obrońców!
Najmężniejsi polegli, — garstka niedobitków kona z ran i rozpaczy, — Margier skamieniał z bólu.
W śmierci jedyna dla wszystkich ucieczka. O, stokroć lepiej umrzeć z bratniej ręki, niż dostać się w niewolę do Krzyżaka! Śmierć zakończy wszelkie cierpienia.
Straszny obraz przedstawia płonąca warownia: stos olbrzymi wznosi się na środku placu, chmury czarnego dymu zasłoniły niebo, — kto żyje, składa tu wszystko, co drogie.
Święta kapłanka wyniosła swych bogów: oni najpierwsi spłoną! Obok nich kładą ciała wojowników, — płaczki zawodzą lament rozpaczliwy, — wróżka z rozwianym włosem stanęła wśród ognia i dziką pieśnią wzywa wszystkich do ofiary: — oto ucieczka przed okrutnym wrogiem, życie oddajmy bogom, ciało niech płomień pożera!
Porwani szałem rozpaczy, Litwini rzucają się do stosu: ojcowie zabijają własne dzieci, matki skaczą w płomienie, by zginąć wraz z nimi, brat bratu odbiera życie.
Stos trupów rośnie, coraz mniej żyjących, przez czarne chmury dymu ogień bije pod niebiosa.
Margier czeka u stosu, by umrzeć ostatni: on pierwej wszystkich bogom oddać musi.
Zdumieni ciszą na wałach, Krzyżacy zbliżają się ostrożnie: może to podstęp wojenny. Zbliżają się, — już słychać wyraźnie chrzęst zbroi, ciężkie stąpanie żelaznych rycerzy. Już stanęli na wałach.
W tej chwili wicher uniósł czarne chmury, i w morzu ognia widać obraz krwawy, nawet duszę Krzyżaka przejmujący zgrozą.
Stoją, pełni podziwu, przerażenia.
Więc tak poganie umierać umieją!
Już nikt nie żyje, — nie wezmą nikogo, — obowiązek spełniony. Margier wstąpił na stos, mieczem godzi we własne serce.
Wróg zdobył gruzy, trupy i popioły.
Działo się to w r. 1336.








  1. Bajeczny założyciel państwa litewskiego, jak u nas Lech.
  2. Rodzaj machiny, w której porusza się ciężka maczuga, przeznaczona do rozbijania murów.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cecylia Niewiadomska.