[165]XVI.
Więc znowum śpiewał, a kiedy pieśń cicha
rozkołysała, niby palmę wiotką,
świat ten, co duchenduchem żyje i oddycha:
dusza lotosu tajemnie i słodko, —
jak wiatr, co echa gdzieś schwyciwszy w lesie
odrzuca strunom dźwięk za każdą zwrotką
i znów odbity drżący głos w bór niesie, —
melodją dziwną poiła mi ducha,
której ginącej w błękitów bezkresie
świat razem ze mną w zachwyceniu słucha
i powtarzając falą słowa senne,
do wtóru hymnem kwietnych woni bucha.
— Wody — śpiewała — podemną bezdenne,
a stopa moja po otchłani chodzi,
depcąc niebieskich gwiazd widma promienne!
[166]
Kwiat tajemniczy, co na głębiach wschodzi,
pachnie i ziemi nieznając umiera,
za łódź mi służy — i ja na tej łodzi,
co gwiazdom jeno łono swe otwiera,
duch bezcielesny pływam i powiewny —
a pierś miłosną mi tęsknotą wzbiera
i czekam, rychło jaki modlitewny
głos z duszy ludzkiej zrodzony pragnieniem
cudu i akord potężny, choć rzewny,
ubierze prawdę mego ducha cieniem
szaty cielesnej i oczom ukaże
białą księżyca srebrzystym płomieniem!
Stwórca w ciemności dumając bezmiarze,
myślą się we mnie zakochał i światy
stworzył stubarwne dla mnie, jak ołtarze, —
jak kadzielnice rozsuł po nich kwiaty,
ubrał je w piękne łąk i pól kobierce,
olśnił gwiazdami — i jak dar bogaty
na tym ołtarzu złożył ludzkie serce,
co wiecznie pragnie, kadzidlanym dymem
pieśni się do mnie modląc. Ja w rozterce
[167]
żywiołów jestem i miarą i rymem;
ja pięknem świata, które stworzyć trzeba;
a by mnie zbudzić, trzeba być olbrzymem
i umieć ziemie brać w pierś swą i nieba
i gwiazdy rodzić, światy stwarzać nowe,
i cuda działać — a od cierpień chleba
usta mieć spiekłe, a w promieniach głowę!