Mały bohater/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Mały bohater |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nazajutrz po bitwie pogoda była wspaniała. Na czystem niebie nie było żadnej chmurki, a słońce zdawało się promienniejsze, niż zazwyczaj i tak jasne, że rozświetlało nawet głębokie cienie prastarego boru.
W głębi lasu, na miękkim mchu, w cieniu rozłożystego buku, otoczonego gęstemi krzakami, leżał młody Indjanin śpiący. Był prawie nagi, a na jego bronzowawem ciele widać było krwawe pasy i znaki. Obudziwszy się, zgrzytnął zębami i syknął:
— Podli Siuksowie! Łatwo im teraz chlubić się zwycięstwem, gdy ich było czterech na jednego! O, gdyby Sroga Burza nie wziął był aż dwustu wojowników z sobą, bylibyśmy zwyciężyli Siuksów, Czerwony Blask byłby wolny, a Złoty Sokół nie dostałby się do niewoli.
Umilkł i zamyślił się głęboko.
— Gdyby Chyży Jeleń był pewny — wyszeptał po chwili — że więźniowie nie będą zamęczeni dziś lub jutro, poszedłby do srogiej Burzy i z nim razem zniszczyłby to gniazdo ropuch. Ale zanim Chyży Jeleń powróci, dusze dzielnych wojowników mogą być już na wiecznych łowach u Wielkiego Ducha. Chyży Jeleń musi sam pokusić się o wyswobodzenie więźniów.
I zaczął układać plan uwolnienia ojca i Złotego Sokoła. Myślał długo, wzdychał, ale nie mógł znaleźć sposobu, więc wstał i szedł dalej w gęstwinę leśną. Wreszcie poczuł głód i zaczął szukać jakichkolwiek owoców leśnych. Narazie jednak nic nie spostrzegł i poszedł dalej.
Na skraju małej dolinki w głębokim parowie dostrzegł krzaki brusznicy[1], okryte dojrzałemi owocami. Zbiegł wdół i zaczął smacznie zajadać, lecz skromną tę ucztę przerwał mu dziwny jęk. Zaczął nasłuchiwać. Jęk znów się powtórzył, słabszy wprawdzie, ale dość wyraźny. Napróżno Chyży Jeleń, przylgnąwszy do ziemi, rozglądał się wkoło, nie dojrzał nic nigdzie. Uspokojony wzniósł w górę oczy i ujrzał na samym szczycie wystającej skały Indjanina, wiszącego głową nadół. Poczekawszy chwilę, Chyży Jeleń pobiegł w górę, aby zbadać bliżej ten niepokojący go widok.
Wdrapawszy się z trudem na skałę prawie prostopadłą, ujrzał dziwny obraz przed sobą. Oto nogi jakiegoś Indjanina zaplątały się w korzenie drzewa, a on, uczepiony nogami, wisiał głową w dół. Z chwilą rozluźnienia korzeni spadłby w przepaść i zginąłby niechybnie, uderzywszy głową o ostre kanty głazów.
Chyży Jeleń, spojrzawszy uważnie na Indjanina, zobaczył, że jest to Siuks. W pierwszej chwili zawziętości chciał usunąć korzenie z pod nóg wroga, ale przyszły mu na myśl nauki Złotego Sokoła.
Od niego to dowiedział się, że prócz Wielkiego Ducha Indjan istnieje miłosierny, szlachetny, przebaczający Bóg, który jest tak dobry, że nawet swych wrogów miłuje i nie pamięta krzywd i obelg. Złoty Sokół opowiadał tak pięknie i obrazowo o tym Bogu miłości, że Chyży Jeleń ślubował sobie w duszy słuchać tych rad i zastosować je w życiu. Teraz, gdy zobaczył nieszczęśliwego Siuksa, zalanego krwią, poczuł litość. Pochylił się nad przepaścią, pociągnął zwisłe ciało w górę, następnie uwolnił nogi z korzeni, a widząc go silnie omdlałym, zsunął ostrożnie na dół, gdzie było małe źródełko. Zaczerpnąwszy wody, natarł mu skronie, nozdrza, szyję i piersi, aż wreszcie po długich usiłowaniach omdlały otworzył oczy i począł uważnie przyglądać się Chyżemu Jeleniowi. Ten, uśmiechnąwszy się przyjaźnie, rzekł:
— Siuks pewno zabiłby swego wybawiciela, gdyby był uzbrojony?
Indjanin odwrócił głowę i nic nie odpowiedział.
— Życie Siuksa było w mych rękach — zaczął Chyży Jeleń — dość mi było zostawić Siuksa wiszącego, albo potrącić korzeń, w którym były uwikłane jego nogi, a Siuks zginąłby niechybnie. Jednak nie uczynił tego Chyży Jeleń i myśli, że Siuks będzie mu wdzięczny.
Gdy Indjanin posłyszał nazwisko Chyżego Jelenia, wstrząsnął się, a na jego twarzy odbił się wyraz nienawiści; wkrótce jednak zapanował nad sobą, obrócił się ku Chyżemu Jeleniowi i, wyciągnąwszy rękę, przemówił:
— Siuksowie i Komanczowie nie żyją z sobą w zgodzie, ale to nie przeszkadza, by Gorący Wicher zaprzyjaźnił się z Chyżym Jeleniem. Gorący Wicher dziękuje szlachetnemu Jeleniowi, że uratował go od śmierci. Gdyby czerwony brat miał przy sobie kalumet, wykurzylibyśmy go wspólnie.
Lecz ani jeden, ani drugi nie miał przy sobie fajki, nie mogli tedy stwierdzić swej przyjaźni obyczajem indyjskim.
Chyży Jeleń podał rękę Indjaninowi, którego słowa wydały mu się szczere.
— Jakim sposobem Gorący Wicher wpadł pomiędzy korzenie? — rzekł po chwili Chyży Jeleń.
— Gorący Wicher pragnął zostać lekarzem i wróżbitą Siuksów — tłumaczył się uratowany — szuka tedy ziół, posiadających wielką moc i siłę. Właśnie u szczytu tej skały Gorący Wicher spostrzegł bardzo cenną roślinę, wszedł tam, wyciągnął rękę po nią, wtem usunęły się korzenie i Gorący Wicher padł głową na dół. Chyży Jeleń postąpił szlachetnie, uratowawszy Siuksa.
— Gorący Wicher pewno dziś wróci do swego wigwamu?
— Wrócę, podobnie jak Chyży Jeleń do osady Komanczów.
Syn wodza skinął głową.
— Zapewne Chyży Jeleń wezwie wojowników na pomoc i napadnie na Siuksów, aby uwolnić więźniów? — dopytywał się Gorący Wicher.
— Chyży Jeleń nigdy nie kłamie i teraz mówi, że postara się wyswobodzić swoich przyjaciół. Jeśli Siuks chce, może to oznajmić swemu wodzowi lub o tem zamilczeć.
Gorący Wicher obrócił swą twarz, by Chyży Jeleń nie wyczytał z niej ukrytych myśli.
— Gorący Wicher nie zdradza swych przyjaciół — mówił — a Chyży Jeleń i Gorący Wicher zawarli przyjaźń, więc swemu wodzowi nie powie ani słowa. Co więcej nawet, chcąc dać dowód przyjaźni, Gorący Wicher pomoże Chyżemu Jeleniowi uwolnić więźniów.
Młodzieniec spojrzał podejrzliwie na Siuksa, ale twarz jego była teraz tak dobra i uśmiechnięta przyjaźnie, a w głosie tyle szczerości, że młody Indjanin uwierzył.
— Gorący Wicher walczy z Komanczami — mówił dalej Siuks — bo tak każe wódz plemienia, ale Gorący Wicher wie, co winien Chyżemu Jeleniowi: on uratował mu życie, Gorący Wicher zaś pomoże mu uratować więźniów. Lecz i to dodaje Gorący Wicher, że gdy przyjdzie kiedykolwiek do bitwy, Chyży Jeleń może być spokojny, bo nigdy Gorący Wicher nie uderzy na swego przyjaciela.
Słowa te usunęły zupełnie podejrzliwość Chyżego Jelenia, który, ściskając rękę Siuksa, rzekł:
— Chyży Jeleń z radością przyjmuje przyjaźń i pomoc szlachetnego brata z plemienia Siuksów i nigdy nie zapomni, co winien przyjacielowi.
Obaj zaczęli radzić nad sposobami uwolnienia, wreszcie stanęło na tem, że Chyży Jeleń skryje się wpobliżu osady Siuksów, a Gorący Wicher wkradnie się nocą do wigwamu więźniów, uwolni ich z krępujących sznurów i da znak Chyżemu Jeleniowi, że jeńcy są wolni, wtedy niech uciekają co prędzej.
Chyży Jeleń przystał na cały plan, jeszcze raz podziękował Siuksowi, i obaj ruszyli ku osadzie. Syn wodza Komanczów był uśmiechnięty i uradowany myślą oswobodzenia ojca i przyjaciela.