<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Lubicz
Tytuł Mały bohater
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.
ZDRADA.

Noc była ciemna i burzliwa. Całe niebo zasnuły chmury, które napływały z zachodu coraz groźniejsze, ciemniejsze i spuszczały się coraz niżej, tak że zdawało się przy świetle nieustannych błyskawic, iż dotykają one wierzchołków drzew.
Od czasu do czasu wśród szalonej ulewy zahuczał grzmot, głusząc wycie wiatru, szum lasu i plusk wody. Wicher wzmagał się ciągle, napędzał nowe chmury, wstrząsał olbrzymami lasu, które gięły się coraz niżej z trzaskiem gałęzi, a czasem nawet pni. W taką noc burzliwą stał na deszczu i wichrze młody Indjanin Chyży Jeleń.
Według umowy z Gorącym Wichrem, miał on wpobliżu osady Siuksów oczekiwać trzykrotnego odezwania się puhacza; będzie to znakiem, że Gorący Wicher rozciął powrozy więźniów i wyprowadził ich z wigwamu. Krótki gwizd będzie znakiem, że już są za obrębem osady, wówczas Chyży Jeleń niechaj się zbliży i odbierze wyswobodzonych. Teraz więc ukryty za olbrzymim dębem Chyży Jeleń nasłuchiwał umówionego znaku.
Około północy rozległo się wyraźnie:
— Uhu! uhu! uhu-u-u!
— Udało się! — zawołał radośnie Chyży Jeleń — Czerwony Blask i Złoty Sokół nie mają już więzów!
Młodzieniec szybko pobiegł ku osadzie.
Noc była tak ciemna, że musiał zwolnić kroku i co chwila nasłuchiwał gwizdu; jednak prócz wycia wiatru i plusku wody nic nie słyszał. Gdy tak szedł niecierpliwie, przypomniał sobie, iż Gorący Wicher mówił mu, że może zajść wypadek niemożności gwizdnięcia z powodu straży, a w takim razie niech zagwizdnie Chyży Jeleń, aby uwolnieni nie zmylili drogi. Włożył więc palce lewej ręki między zęby i zagwizdał donośnie. Nasłuchiwał. Po chwili zdało mu się, że ktoś idzie, gdyż woda zachlubotała pod stopami. Czekał, i mimo ciemności spostrzegł kilka postaci.
— To oni! — szepnął półgłosem i po krótkiej chwili rzekł: — Chyży Jeleń wita swego ojca — a jest tu Złoty Sokół?
— Są wszyscy! — brzmiała odpowiedź.
Chyży Jeleń zbliżył się jeszcze trochę; w tej chwili ktoś uderzył stalą o krzemień, posypały się iskry i w tym momencie zajaśniała pochodnia. Przed Chyżym Jeleniem stał Gorący Wicher z tomahawkiem w ręku, a za nim z dziesięciu Siuksów...
— Zdrajco! — krzyknął Chyży Jeleń i gwałtownym ruchem wyrwał tomahawk Gorącemu Wichrowi, który, chcąc uniknąć uderzenia, po stracie tomahawka, padł na ziemię.
W tej chwili jeden z Siuksów pochwycił wpół Chyżego Jelenia, ale uderzony tomahawkiem w głowę, puścił go, Chyży Jeleń zaś zaczął biec w stronę lasu.
— Chwytajcie! chwytajcie! — wrzeszczał Gorący Wicher — musimy go dostać żywcem!
Rzucili się w pogoń, przetrząsnęli pobliskie krzaki, szukali z pochodnią śladów, ale napróżno. Do samego rana śledzili Chyżego Jelenia i zmęczeni wrócili ze wstydem do osady, Gorący Wicher zaś wysłuchał groźnych wymówek Chytrego Węża za swe niedołęstwo.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Gruszecki.