Marzenie i pysk/„Nicht spucken...”

<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Marzenie i pysk
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „RÓJ”
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Warszawa
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
„NICHT SPUCKEN...”.
(Nieśmiały głos dobrego Polaka).

Swojego czasu, na jakiemś zgromadzeniu politycznem w krakowskim „Sokole”, w r. 1918, kiedy zebrani odśpiewali tradycyjną Rotę, artysta rzeźbiarz pan Puszet wylazł na krzesło i, w imię godności, zaprotestował przeciw uświęcaniu jako tekstu narodowej pieśni zwrotu: „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. Zakrzyczano go, omal nie pobito, kiedy zaś zamierzył sformułować swoją myśl w druku, żadne pismo nie chciało zamieścić jego enuncjacji. Może chwila nie była potemu. Uparty rzeźbiarz nie dał za wygranę: sprzedał rzeźbę i własnym kosztem wydał list otwarty, który wszelako utonął bez śladu w fali ogromnych wydarzeń owej jesieni r. 1918.
Co do mnie, solidaryzowałem się wówczas w duchu najzupełniej z owym artystą; pod względem ideowym, wydawał mi się ten program, że nam Niemiec nie będzie pluł w twarz, stanowczo zbyt „minimalny”; jako wrażenie zaś, nigdy nie mogłem słuchać tego ustępu pieśni bez najwyższej przykrości i niesmaku. Przypomniało mi się to bardzo żywo obecnie, kiedy, czytając książkę Koń na wzgórzu utalentowanego pisarza p. E. Małaczewskiego, natknąłem się na taki ustęp (str. 41):
„...I z gardzieli założonych szlochem szczęścia, wyrwała się — razem u wszystkich — pieśń zrodzona w godzinie najgłębszej niedoli Narodu. Jej znana melodja jest posępna jak psalm nieszporny. Lecz pieśń, oskrzydlona bezdennym zapałem młodych dusz, brzmiała fanfarami, jakich w sobie nie ma nawet płomienna Marsyljanka. A słowa

„Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”


rozległy się pełnią takiego tryumfu a zarazem groźby niezłomnej, że zdało się, iż po nich nastąpi coś wspaniałego, — że tu, w tym blokhauzie, stanie się jakiś widomy znak, cud, — tyle potęgi ducha zalewało śpiew i wyszarpnęło się zeń, jak z pochwy wylata nagi jasny miecz”.
Zdumiewający ten ustęp, w zestawieniu z owym nieszczęsnym cytowanym wierszem, jest wymownym dowodem, do jakiego stopnia słowa, które stały się niejako rytualne, mogą zatracić swoje istotne i pierwotne znaczenie nawet dla wrażliwego literackiego ucha. Aby je sobie na nowo odświeżyć, wyobraźmy sobie — co bardzo jest prawdopodobne — iż tomik utalentowanego pisarza będzie przełożony na jaki obcy język. Co pomyśli np. Francuz o tej „fanfarze, której nie ma Marsyljanka, o tym tryumfie, groźbie niezłomnej” — które, w rezultacie, zamykają się w tej, jakże skromnej i upokarzającej negatywnej zapowiedzi, że nam ktoś „nie będzie pluł w twarz!...” W istocie, takich „fanfar” nie ma Marsylianka: Francuzowi nie przeszłyby one przez gardło!
Zrozumiałem jest, iż, w pewnych okolicznościach po wieku hańbiącej niewoli, gorące serce kobiece mogło podyktować autorce Roty te bolesne słowa; ale dzisiaj, sądzę — i nie ja jeden — iż nie moglibyśmy godniej obejść momentu odzyskania ziemi śląskiej, niż wymazując raz na zawsze owo „plucie w twarz” z naszego śpiewnika narodowego.

1921.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.