[85]
MESSYASZ
Ekloga Święta z Angielskiego Popa
Złożona z rozmaitych rozdziałów Jzajasza Proroka.
O! wy Nimfy Solimy! zacznijcie swe pienia,
Chcąc niebo spiewać trzeba wyższego natchnienia.
Cienie Sylwanów — mchami zarosłe krynice,
Płodne marzenia Pindu — Aońskie dziewice,
Niebawią więcej, — o Ty coś ogniem niebiosów,
Zagrzał duch Jzajasza, ożyw mdłość mych głosów!
[86]
Porwany w wielką otchłań przyszłości, bard głosi,
Dziewica pocznie — Syna Dziewica już nosi!
Nowa gałęź wyrasta z Jessego korzenia[1],
Kwiat jej Niebo obdarza, wonią pełną tchnienia;
Wieczny duch, skryty w liściach opieki użycza,
Na jej wierzch Gołębica spadnie tajemnicza.
Krzepcie ją balsamicznym nektarem, niebiosy[2],
Wsłodkiej cichości żywne na nią, lejcie rosy!
Wcieniach jej nędzarz, chory, drugie znajdą życie[3],
Ochłodę w wrzących spiekach od burzy okrycie.
Zbrodnie, i zdrady, smucić przestaną naturę,
Wrócona Sprawiedliwość wzniesie cyrkiel wgórę[4];
Pokój z roszczką oliwną światami zawładnie,
W białych szatach Niewinność z górnych siedlisk spadnie.
[87]
Prędzej płyń czasie — błyskaj spodziewany świcie!
Pragniony Synu Nieba! zaczynaj już życie.
Patrz jak wieńce wiosenne balsamicznej woni,
Najszczęsliwsza natura niesie ci na dłoni[5];
Patrzaj jak Liban karkiem kłania się wysokim,
Jak się odwieczne lasy cieszą pod obłokiem;
Patrz jak pachnąca chmura z Saronu powstaje,
Karmel napełnia wonią święte niebios kraje!
Słuchaj jak głos wesoły, na puszczy przemawia,
Gotujcie drogi! oto Bóg! Bóg się objawia[6]!
Bóg! Bóg! dziką harmoniąharmonją wzgórki powtarzały,
Bliskość Boga najtwardsze ogłosiły skały!
Ziemio! z schylonych niebios przyjm Pana natury,
Podnieście się doliny, uchylcie się góry!
[88]
Cedry zginajcie głowy skryte za obłoki,
Mięknijcie twarde skały, rozstąpcie potoki.
Zbawca idzie! Proroków obwieszczony duchy,
Patrzaj na niego slepy i słuchaj go głuchy[7]!
On oczyści z szkodzących cząstek blask promienny[8],
Do ściemnionej zrzenicy wpuści promień dzienny:
Dawne tamy na sciezkach głosu On pokruszy,
I stworzonej Muzyce każe piescić uszy:
Niepotrzebne już szczudło chromy o głaz rzuci,
Wyskoczy jako łania i niemy zanuci.
Ani jęków, ni westchnień, słyszeć się nie zdarzy,
On łzy, swoją prawicą s każdej otrze twarzy[9].
Żelaznemi łancuchy śmierć na wieki zwiąże,
I stęknie od boleści blady piekieł xiąże.
[89]
Jak pasie dobry pasterz uwełnione trzody[10],
Szuka im ziół najzdrowszych i ciekącej wody;
Znachodzi zgubną, z gęstwin wyprowadza błędną,
We dnie i w nocy pieczą darzy je niezbędną,
Młode jagnie swém łoném od burzy osłoni,
Ogrzewa własném ciepłém i karmi z swej dłoni:
Tak najlepszego Ojca całą zajmą pieczę[11],
Wieki zaraz płynące i rody człowiecze.
Ludy przeciwko ludóm już się nie uzbroją[12],
Nie przyniosą Rycerze na plac zemstę swoją,
Pola nie błysną światłem ludożerczej stali,
Odgłos mosiężnej trąby gniewem nie zapali,
Na ostre kosy skrzywią niepotrzebne piki,
I z szerokich pałaszy pokują radlniki.
[90]
Wówczas powstaną gmachy; rodzina wesoła
Zaczęte wielkie dzieła Ojca skończyć zdoła[13];
Strudzony dziedzic w cieniu swej winnicy siędzie,
Ręka siejąca ziarno, owoc zbierać będzie.
Pasterz pędząc swą trzódkę, cały się zdumieje[14],
Jak pustynia lilije i zioła wyleje,
W królestwie czczego piasku i mchu, on zdziwiały,
Usłyszy wód harmonią ciekących ze skały.
Na głazów wierzchach, smoków siedliskach wieczystych,
Mnożyć się będą rody sitowi błotnistych,
Gdzie głogi zalegały piaszczyste doliny[15],
Zaszumi kształtny bukszpan i rosłe jedliny.
Gdzie tarn się szerzył, palma wzniesie się wspaniała,
I tam mirty zapachną, gdzie mdła trzcina drzała.
[91]
Jagnięta z wilkiem trawkę gryźć będą nad wodą[16],
Dzieci w kwiecistych wieńcach tygrysa powiodą.
Wół z lwem przy jednym żłobie żuć będzie bez trwogi,
I podróżnym jaszczurki lizać będą nogi.
Żyjących w małych rączkach poniosą dzieciny,
Czubnego bazyliszka, cętkowne gadziny,
Napasą oczy, pięknym ich odzieży błyskiem,
I ostrość ich języków będzie im igrzyskiem.
Powstań Panie! w koronie uwitej s promienia[17],
Wznieś twoją Boską głowę, rostocz twe wejrzenia!
Patrzaj jak tłumy ludów zaległy twe sieni[18],
Jak córy i synowie jeszcze niezrodzeni,
Ze wszystkich stron jak fale morza się zbiegają,
Proszą oni o życie, bo nieba żądają!
[92]
Patrz jak dzikie narody przed Twoim kościołem[19].
Chodzą w Twojej światłości, Tobie biją czołem;
Ołtarz Twój strojny wiosny Sabeńskiej kwiatami[20],
I otoczony Królów żebrzących pułkami.
Dla Ciebie las Idumy zapachy wyzionie,
Dla Ciebie złoto błysnie w Ofiryjskiem łonie,
Patrz jak niebo otwiera drzwi diamentowe,
Jak potoki światłości zlewa na Twą głowę!
Słońce, dnia nie ozłoci światłem niepotrzebnem[21],
Wieczorny Xiężyc rogiem nie zabłysnie srebrnym,
Blask ich w wyzszości Twoich promieni zniszczeje,
W gmachach nieba zdrój jeden chwały zajaśnieje;
I światłość Objawienia wszędzie się rozleci,
I w Tobie nieśmiertelny dzień Boga zaświeci!
[93]
Morza powysychają, ognie nieba spalą[22],
Góry jak śnieg stopnieją, skały się powalą,
Słów Jego nic nie zmieni, władzy nie stamuje,
Królestwo Twoje wieczne — MESSYASZ PANUJE.