[95]WÓDZ
w
WIĘZIENIU
POWIEŚĆ.
[97]
WÓDZ w WIĘZIENIU
Tyś to Synu! po tylu nieszczęściach rozstania,
Jakżeś przyszedł do tego kraju łez i łkania?
Jakieś przebył ryglami warowane bramy,
Jakże cię przepuścili straże mojej jamy?
[98]
Przybliż się — usiądź śmiało — nie masz na mnie zbrodni,
Tak, ja zawsze was dzieci, a wyście mnie godni.
Słuchaj; niech Bóg w skonaniu tak mi sił dodaje,
Jak tobie wszystko powiem i nic nie utaję:
Pomnisz wzgórek małemi krzakami pokryty,
Wyżej las dębów, nieba sięgał swemi szczyty,
Na dolinie wezbrane wody silnie huczą,
Spadają i s poważną jednoczą się Słuczą.
Na wspaniałych Niebiosach Xiężyc cicho wschodził,
Białem światłem po lasach, polach, wodach brodził;
Ja cię w ówczas wysłałem z wiernych tobie zgrają,
Sledzić miejsca kędy się przeciwnicy tają;
Wtem błysnął nieprzyjaciel — członki me zadrzały,
Wybiła w sercu miłość Ojczyzny i chwały,
[99]
Chcę okiem mierzyć siły; Xiężyc blaskiem mami,
Niebaczny wołam „głoście między rotami“
Słyszę szmer„ każe,szmer „każe, idzmy, lecz gdy pole straci,
„Nierozważne zuchwalstwo głową swą przepłaci“
Rozwinięto sztandary, trąby marsz zagrzmiały,
Dzielnie na nieprzyjaciół niósł mię mój koń biały;
Drogi i pola, zboża ozdobione kwiatem,
Mocnośmy sfarbowali krwi naszej szkarłatem;
Utrzymać pola sławy nie dają nam nieba,
Liczbą nas przemagają, cofać się potrzeba.
Zaświadczam się Tym który tam siedzi wysoko!
Którego w sercu ludzkiem umie czytać oko,
Żem chciał śmiercią przepłacić śmiałość przedsiewzięcia,
Narażałem się — poledz nie miałem dość szczęścia.
[100]
Cały krwią opryskany i okryty pyłem,
Wierny zawsze współbraciom, do nich powróciłem.
„To zdrada! zawołali potrzeba go sądzić,
„Niech następni bezkarnie nie ważą się błądzić.“
Już sędziowie zasiedli mieysca oznaczane,
Chcą dowodów — w milczeniu pokazuję ranę.
Po godzinie narady przeciągnionej skrycie,
To mieszkanie na całe oddali mi życie.
Patrz rany pod żelazem, co krew świeża poi,
Tę mi zadali wrogi, a tę bracia moi;
Trzeciegom dnia ją ujrzał po przybiciu cwieka,
Ach! ta najmocniej boli, ta sercu dopieka.
Nie badaj Synu jak tu życie się przepędza,
Najwyższe tu milczenie, i najwyższa nędza;
[101]
Czas co na świecie płynie nakształt rzeki skoro,
Tu legł bez ruchu jako zagniłe jezioro,
Nie masz tu zmian natury nie masz rzutów losu,
Czczość, jedność, i tożsamość, jak w wiekach Chaosu.
Miałem tu przyjaciela; miesiąc temu czwarty,
Wśród łez i westchnień z łona mojego wydarty;
Patrz szparę którą murarz szczylnie pozakrywał,
Tędy do mnie zachodni wietrzyk przylatywał,
On moję brodę głaskał, on krew moję chłodził,
On posępność dumania szeptaniami słodził;
Jam mu skrytości wierzył, — jam go nieraz prosił
Aby wam pozdrowienie i me serce nosił;
Ale moi dozorcy poczuli obawy,
By tędy promień słońca nie wleciał łaskawy;
Kazali w otwór, cegły pozatłaczać wielkie
I ostatnią ochłody wydrzeć mi kropelkę. —
[102]
Posępnego więzienia milczenie grobowe,
Czasem mysz przerwie; pająk wijący osnowę,
Albo ci, co mieć pragną mój rzut oka marny,
Gdy mi z szyderstwem drzwiami chleb ciskają czarny.
Teraz ty Synu, i ty Boże mój jedyny!
Osądzcie słusznie moje, i Ojczyzny winy.
Jam niewinny; świadectwo Boga przywołuję,
I tobie Synu całą zemstę przekazuję.
Przejdź niezmierzone lądy; przepłyń wielkie morza,
Przyjdź do krajów śnieżystych gdzie powstają zorza.
Stań w najpierwszym pałacu smiały, niezachwiany,
I rzeknij, wielki Królu! i wy Radne Pany!
Mój Ojciec lat trzydzieście Ojczyzny obrońca,
Za to stracił użycie powietrza, i słońca.
[103]
Poszlijcie za mną wojska, ja ich dróg nauczę,
Do niedobytych zamków, ja im podam klucze,
Zawiodę do mej ziemi ostatniego progu,
Tam z niemi za zwycięztwo złożę dzięki Bogu.
Com rzekł? Ach nie! w tej nawet chwili kiedy wieszczę
Zgubę Ojczyzny, czuję iż ją kocham jeszcze.
Bluźnierstwem mowy, sercu mojemu uwłaczam,
Przebacz jej wszystko Synu, jako ja przebaczam.
Utłum w twem sercu, wszystkie uczucia zawzięte,
Kochaj ją jako matkę, czcij jak Bostwo święte.
Ważne ci Kazimierzu zlecenie powierzę,
Nawiedź twą matkę, wszystko opowiedz jej szczerze.
Twemi słowy zagoisz ciężkie serca rany;
Zaręcz ją, że mąż żadną zbrodnią niezmazany,
[104]
Jeszcze łza pocieszenia w jej oku zabłysnie,
I z dawną was czułością do serca przycisnie.
Ciało me słabnie. Już mię cień śmierci okrywa,
Zdasię iż to więzienie około mnie pływa.
Umieram. Ty łzy lejesz? uspokój się Synu,
Biedniście lecz nie macie sromotnego czynu.
Idź zawsze drogą prawdy, to jest cnoty droga,
Kochaj ludzi jak braci, kochaj twego Boga.
Jeszcze mam jedną żądzę; wyznać ci ją trzeba,
Tyrani co mi z skąpstwem dawali kęs chleba,
Kiedy umrę zapewnie tu o mnie zapomną,
Synu! uczcij posługą zwłoki moje skromną.
Niech me ciało wojennej niosą bracia chwały,
Niech będzie mój przyjaciel wierny mój koń biały.
[105]
Spocząć w gmachach z marmurów żądza królów mierzy,
Kobiet wśród woni kwiatów, a w polu Rycerzy.
Tak, złóż mię z szablą u nóg; s towarzyszmi broni,
Niech nam Słucz[2] huczy, niech nas wspólny dąb osłoni.
|