Miasto pływające/XXXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Miasto pływające |
Wydawca | Redakcya „Opiekuna Domowego” |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Drukarnia J. Jaworskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jadwiga T. |
Tytuł orygin. | Une ville flottante |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nazajutrz, we wtorek 9 kwietnia, o godzinie jedenastej rano, Great-Eastern, podnosił kotwicę i robił przygotowanie, aby w płynąć w zatokę Hudsońską sternik manewrował, z nie porównaną pewnością rzutu oka. Burza ustała w nocy. Ostatnie chmury znikały na horyzoncie. Około wpół do dwunastej „Santé” przypłynął. Był to mały parostatek przywożący wiadomości o stanie zdrowia w Nowym-Yorku. Zaopatrzony w wahadło, które się podnosiło i zniżało po nad pokładem, płynął z nadzwyczajną szybkością, i przedstawiał mi wzór owych małych statków amerykańskich, zbudowanych na jeden sposób, których wkrótce ze dwadzieścia mieliśmy za towarzyszów. Niezadługo przepłynęliśmy Light-Boat, ognisko pływające, które wskazuje przejścia Hudson’u. Sandy-Hook cypel piasczysty zakończony latarnią, znajdował się tuż obok i tam też kilkanaście osób przypatrujących się przywitało nas głośnemi okrzykami.
Kiedy Great-Eastern okrążył zatokę środkową utworzoną cyplem Sandy-Hook, wśród flotylli rybaków, spostrzegłem zieleniejące wzgórza New-Yersey, ogromne warownie zatoki, dalej liniją niską dużego miasta wydłużonego pomiędzy zatoką Hudson a rzeką Wschodnią jak Lijon, pomiędzy Rodanem a Saoną.
O godzinie pierwszej, przepłynąwszy wybrzeża Nowego-Yorku, Great-Eastern stanął w zatoce Hudsońskiej, a kotwice zaczepiły o liny telegraficzne w rzece, które odpływając trzeba było porwać.
Wtedy dopiero rozpoczęło się wysiadanie tych wszystkich towarzyszy podróży, których już nigdy nie miałem widzieć, mieszkańców Kalifornii, Szwedów, Mormonów, młodą parę narzeczonych... Oczekiwałem Fabijana i Corsicana.
Musiałem opowiedzieć kapitanowi Andersonowi wypadki pojedynku odbytego na okręcie. Lekarze zdali swój raport. Sprawiedliwość nie miała nic przeciwko śmierci Harry Drake’a, wydano więc rozkaz, oddania mu ostatniej posługi na ziemi. W tej chwili statystyk Cokburn, który przez całą drogę nie rozmawiał ze mną, zbliżył się do mnie i powiedział:
— Wiesz pan, ile razy obróciły się koła pod czas tej drogi?
— Nie wiem.
— Sto tysięcy siedemset dwadzieścia trzy.
— Ah! doprawdy! A śruba spiralna, jeżeliś pan łaskaw?
— Sześć kroć ośm tysięcy sto trzydzieści razy.
— Bardzo dziękuję.
I statystyk Cokburn odszedł nie pożegnawszy mnie wcale.
Fabijan i Corsican przyłączyli się domnie. Fabijan ścisnął mnie tkliwie za rękę.
— Ellen — rzekł mi — Ellen wyzdrowieje! przyszła na chwilę do przytomności! Ah! Bóg jest sprawiedliwy, uzdrowi ją
całkiem!
Fabijan mówiąc to, uśmiechał się do przyszłości. Co do kapitana Corsicana, całował mnie bez ceremonii, w gwałtowny sposób.
— Do widzenia, do widzenia — wołał do mnie, siedząc w łódce gdzie już był Fabijan i Ellen pod opieką pani R..., siostry kapitana Mac-Elwin’a, która przybyła na spotkanie
brata.
Patrzyłem jak się oddalili. Widząc Ellen’ę pomiędzy Fabijanem i jego siostrą, nie wątpiłem, że przy staraniach, przywiązaniu, i miłości, wyprowadzą tę biedną duszę z obłąkania, którego przyczyną była boleść.
W tej chwili uczułem jak mię ściśnięto za ramię. Poznałem uścisk doktora Dean Pitferge’a.
— No i cóż — rzekł mi — co pan z sobą robisz?
— Ponieważ Great-Eastern stać będzie sto dziewiędziesiąt dwie godzin w Nowym-Yorku, i ponieważ mam na nim powrócić, więc mam sto dziewiędziesiąt dwie godzin do stracenia w Ameryce. Stanowi to ośm dni, lecz ośm dni dobrze użytych, może wystarczą dla obejrzenia Nowego-Yorku, Hudson’u, doliny Mohawk, jezioro Erie, Nijagary, i całego kraju wysławionego przez Coopera.
— A! pojedziesz pan do Nijagary? zawołał Dean Pitferge. Dalibóg, chciałbym tam jeszcze być, i jeżeli moja propozycyja nie wydaje się panu niedyskretną?... Poczciwy doktór bawił mnie swemi przywidzeniami. Wielce mię zajmował. Był to przewodnik niechcący znaleziony, a do tego przewodnik bardzo rozumny.
— Przystaję odpowiedziałem mu.
W kwadrans później, zebraliśmy się na łódkę, a ogodzinie trzeciej przebywszy Broadway,[1] umieściliśmy się w dwu pokojach hotelu Fifth-Avenue.