Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga I/XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XII. Zostawszy w domu, zacząłem z plenipotentem moim mówić o tym pierwszym kroku do sprawy, już szczęśliwie odbytym. Chwalił moją activitatem, a do innych rad już dawniej użyczonych, przydał to, co mu był jeden z mecenasów przy konferencyi powiedział, ażebyśmy się postarali o jaki dokument dawny, probujący, jako ta cząstka szlachecka odemnie zajechana, była zdawna attynencyą wsi mojej pobliższej. Powiedziałem, rzecze dalej mój plenipotent, iż my to mamy; muszę więc teraz pójść do jednego z moich znajomych, który ma sekret stare charaktery sylabizować, zgadywać, a gdy trzeba i składać; opowiem mu, jakiej nam trzeba tranzakcyi: a w tym i dowcip i sztuka, że jakiej tylko nam trzeba, taką on słowo w słowo wynajdzie.
Wrócił się w godzinę plenipotent z wesołą twarzą, oznajmując, iż już obstalował tranzakcye, jakich jeszcze potrzebujemy: będą gotowe za trzy dni. Takowe dokumenta, rzecze, nie tylko są użyteczne w sprawie, ale ją zdobią. Spleśniały i ogryziony pargaminowy szpargał, piętno starożytności na sobie nosi, i powagą swoją zasłania częstokroć oczewiste defekta.
Przyszedł ów dzień trzeci, pożądany dla dostąpienia pargaminowych dokumentów. Stawił się w słowie uczony nasz charakternik, i opowiedziawszy mi, jakie miał zalecenia od mego plenipotenta do kwerendowania, dobył z zapazuchy trzech extraktów, o których mnie upewnił, iż są prawdziwie skarbem znalezionym, że służyć będą peremtorie do repliki, i że zapewne przyniosą mi wygraną.
Ucieszony tak miłą obietnicą, rozwijam z niecierpliwością te tranzakcye porządkiem. Pierwszy extrakt miał w sobie oblatę przywileju na pargaminie Xiążęcia Ruskiego Wasila Dawidowicza, który szlachetnemu Zejmundowi Łopacie Jadźwingowi nadaje uroczysko nazwane Świniróg w granicach wsi Szumin, dziedzicznej wspomnionego Zejmunda leżące. Drugi extrakt stem lat późniejszy, miał w sobie wizyą granic między praedium militare, alias folwarkiem nadanym do wsi Szumina, nad końcem puszczy, Świniróg nazwanej, leżącym, a wsią xiążęcąc, Paprzyca nazwaną. Trzeci extrakt późniejszy znowu sto sześćdziesiąt trzy lat. Ten w sobie zawierał działy między prapradziadem moim, a jego bracią zeszłe, przez które naddziadowi mojemu dostała się wieś Szumin, którą podziśdzień ja posiadam, a folwark zwany Nadleśny znać, że odmieniono nazwisko jego pierwsze, dostał się bratu jego Szczęsnemu: dwaj inni bracia podzielili się summami: siostry abrenunciarunt.
Odszedł nie bez podziękowania i obfitej nagrody, biegły mój kwerendarz; wtem przychodzi do mnie jeden z poufałych deputatów, i wziąwszy mnie na stronę, bo miałem gości, rzecze: «Wszystko nasze ułożenie i ochota służenia Wmć Panu upaść może na dniu jutrzejszym, jeżeli temu nie zapobieżysz. Sprawa, którą teraz sądzimy, nie zabawi, najdalej do godziny szóstej; po której, według prawa, weźmiemy rejestr taktowy. Jak mam wiadomość nie przypadną sprawy, któreby nas zabawiły, i zabrały cały dzień jutrzejszy. A zatem gdy sprawa nie zajdzie, to jutro zapewne, jako przy czwartku, według ordynacyi, musi być wzięty regestr expulsionum, w którym Wmć Pana sprawa jest trzecia. Wiem i to od patronów, że pierwsze dwie spadną per non sunt. Więc tu wielki strach, i żaden z Wmć Pana przyjaciół nie znajdzie sposobów do salwowania go, gdy mu expulsya dowiedziona będzie, czego sam zaprzeć nie możesz; nakażą więc reindukcyą, i według opisu prawa Wmć Pana ukarzą. Nie widzę przeto innego sposobu, tylko żeby zerwać komplet zaraz od rana na dzień cały. Jest nas tu ośmiu siedzących świeckich, więc trzeba trzech koniecznie ukraść.
«Zaproś Wmć Pan J. W. N. N. na polowanie o trzy mile stąd; powiedz, że niedźwiedź pewny wyleci za nim z ochotą. Temu zaś J. W. N. N. daj Wmć Pan sto czerwonych złotych bez karty, żeby pojechał do Łęczny na jarmark; ja będę cały dzień chorował.» Wszystko się stało według naszego ułożenia, zerwaliśmy komplet szczęśliwie, mój adwersarz nadzieję stracił, jam uszedł wieży i grzywien.
Przebywszy więc czwartkowe niebezpieczeństwo, upraszałem J. WW. sędziów, ażeby nagradzając dzień opuszczony, popędzili rejestr wojewódzki, w którym do mojej sprawy było jeszcze wpisów dwieście trzydzieści dwa. Jakoż w następujący piątek spadło sześćdziesiąt, w sobotę ośmdziesiąt, reszta w poniedziałek; i tegoż samego dnia wieczorem komparycya w mojej sprawie zapisana.
Gdym w nocy do siebie powrócił, powiada mi mój koniuszy, że ten deputat, który zemną na polowanie jeździł, pytał się go schodząc z ratusza, jeżelibyś mu Wmć Pan nie przedał tej kolaski, którąście jechali, gdyż mu się podobała z lekkiego noszenia; i obligował go, żeby mu dał rezolucyą nazajutrz, gdyż wysyła do domu po powóz, a tak obszedłby się bez tego kosztu, ile mocno wycieńczony expensami trybunalskiemi. Zmięszała mnie ta prośba, ile że już ten jeden powóz mi się został; ale posłałem do niego tegoż koniuszego, ofiarując kolaskę bez żadnej pretensyi, tylko żeby był na mnie łaskaw, a nie brał, uchowaj Boże, jakiej suppozycyi, że tą bagatelą tentuję sumnienie jego. Bardzo był kontent z podarunku, a jeszcze bardziej z komplementu, żem tego daru nie dawał na korrupcyą, i żem sumienie jego, tak bojaźliwie traktował.
Nazajutrz, gdy zasiedli J. WW. do kontynuacyi zaczętej mojej sprawy, strona przeciwna wniosła cztery akcesorya na wyprobowania, jak zwyczaj, duchów. Za każdym były ustępy, jedne mniej, drugie dłużej bawiące, wszystkie dla mnie pomyślne. Jak mi zaś potem jeden z deputatów powiadał, nad tem się osobliwiej zastanawiano, jakby przypilnować szlachcica, żeby się nie wyniósł z Lublina, gdy go grzywnami obłożą. Te tedy wszystkie akcesorya strona przegrała, i zapadła sentencja: inducant negotium.
Przeglądał mój adwersarz, że podobno sprawę przegra, i już zamyślał się wzdać; ale mu poszepnął jego patron odemnie zobligowany... że zapewne byłby wielkiemi grzywnami ukarany pro temerario recessu et extenuatione temporis. Nie umiejąc po łacinie, zląkł się tych brzmiących expressyj, i już rad nierad, jak w wilczym dole, trzymał się słupa.
Ja z tego rejestru będąc aktorem, z mojej więc strony zaczął induktę najcelniejszy, co do wymowy i głosu, mecenas; zawołał woźny: «uciszcie się!» on tak mówił: «Jeżeli przemoc majętnych zdaje się napozór zagłuszać prawa, mięszać spokojność obywatelską, i grozić równości krajowej, zważając pilniej jej wysilenie, przyzna każdy, że taż sama moc majętnych w natężeniu swojem zczasem słabieje, i na zmocnienie słabszych rozchodzi się. Jaśniej mówię, śmiałość, którą dostatki wznoszą, wątli się i niszczeje rozchodem tychże dostatków. Przeciwnie zaś doświadczamy, że uboższego obywatela zuchwałość łatwo się zapala, przykłady zysków zdarzone w innych dają mu ponętę do proby, ubóztwo nie przywiązuje go do dobra pospolitego, do porządku, sprawiedliwości i prawa; nadzieje zysków niegodziwych jedynie bierze przed oczy, nie zraża go strata, bo przywykł do niedostatku, nadstawia się na hazard, bo z życiem nie wiele traci, a nadwerężeniem zdrowia może przyjść do lepszego mienia.
«Stawa w tym poważnym Areopagu, Jaśnie Oświecony Trybunale, z uskarżeniem na zuchwałą napaść sąsiada WM. Pan Doświadczyński, własności swojej, od pięciu wieków sobie należącej, szukając w tym najwyższym sądzie twierdzy i umocnienia: victrix causa diis placuit, sed victa Catoni. Tak jest, J. W. Marszałku i Prezydencie, i wy prześwietne świata polskiego luminarze, ingens gloria Dardanidum; stawa śmiele, bo niewinny; stawa z upragnieniem, bo sitiens justitiam; stawa z rezygnacyą, impavidum ferient ruinae, etc.»
Pomijam dalszy wywód sprawy: gdy przyszło do explikowania sławnego owego przywileju nadania uroczyska od Xięcia Wasila, Zejmundowi Łopacie Jadźwingowi, tak starożytny dokument zadziwił Sędziów. Słyszałem, jak jeden pytał drugiego, który był w opinji wielkiej literatury, coby rozumiał przez tych Jadźwingów, czylito była familia jakowa starożytna, czyli naród? Odpowiedział mędrzec z powagą: Mościpanie, Jadźwingowie byli jedno, co Aryanie, albo Janseniści teraźniejsi, przeciw którym, gdy wypadły u nas konstytucye wygnania, wynieśli się z Polski, i już ich teraz, chwała Panu Bogu, ich nie mamy.
Dosłyszał tego J. W. Prezydent, i odezwał się: J. W. Mci Panie N. N. nie tak się rzecz ma: prowadzili oni wojny Polszcze, tojest rokosze, i potem następowały sojusze, według zdania Duńczewskiego: musiała tedy ty być znaczna jakaś familia nakształt Chmielnickiego. Oparł się zagadniony krytyce J. W. Prezydenta, i gdy coraz z większą zapalczywością zdania z obu stron popierali, nie mogąc znieść takowej zniewagi J. W. Prezydent, prosił na ustęp. Trwał ten więcej jak dwie godziny, sądy nazajutrz odwołano.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.