Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki/Xięga II/XVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


XVII. Prawdę powiedzieli starzy, iż słodki dym ojczyzny. Widoki Europejskie wzbudziły we mnie chęć widzenia Europy. Złoto, lubo na tej wyspie do niczego nie zdatne, ułudziło mnie zupełnie. Stałem się chciwym bez nadziei zysków, trwożnym w zupełnem bezpieczeństwie. Possessor znacznego skarbu czułem ustawiczną niespokojność, formowałem projekta, rachowałem istotę mojego dobrego mienia; gdy zaś nad tem zastanowić się przyszło, iż na mojej wyspie żadnego z tych projektów do skutku przywieść nie można było, wpadałem w rozpacz, i narzekałem na igrzysko losu mojego, który mi wtenczas dodawał sposobów, kiedym z nich korzystać nie mógł,
Jużem się był przyzwyczaił do sposobu życia Nipuanów; jużem zaczynał doznawać skutków szacownej spokojności; kruszec złoty nie dość że mnie uczynił nieszczęśliwym w Europie, dognał za światem. Pasowałem się nieskończenie sam z sobą. Przywodziłem sobie na myśl niespobosność korzystania z tego złota niepodobieństwo wydobycia się z wyspy, hazard podawania się na nowe niebezpieczeństwa, niewdzięczność ku dobrodziejom.
Te i inne uwagi konwinkowały mnie zupełnie co do rzeczy, serce się jednak temu wszystkiemu statecznie sprzeciwiało. Jużem był przedsięwziął uczynić heroiczną ofiarę, i to złoto, wraz ze wszystkiemi innemi Europy zdobyczami w morze wrzucić, ale gdym kilka worków z jaskini wydobył, takim wstręt uczuł od wykonania tego zamysłu, iż widząc, że się żadnym sposobem przezwyciężyć nie mogę, przedsięwziąłem na owej zachowanej z okrętu łodzi, puścić się na zgubę oczywistą prawie, byle z tej wyspy wynijść.
Postrzegł nadzwyczajne moje pomięszanie Xaoo; jam wszystko składał na słabość zdrowia, dla tego najbardziej, żebym pod pretextem przechadzki, mógł częściej nawiedzać skarby moje.
Powieść starca o Laongu owym, utwierdziła mnie w zdaniu, iż wyspa Nipu nie musiała być nadto oddalona od ziem innych mieszkalnych. Co zaś powiadał o prezentach jemu danych, to mnie upewniało, iż musiały być tam osady europejskie.
Odwiedziłem więc łódź moję, i gdym ją opatrywał, znalazłem, iż w niczem nie była uszkodzona. Zrobiłem do niej maszt, sporządziłem żagle, wiosła były na pogotowiu.
Rozdzieliłem łódź na trzy części, pierwsza miała w sobie zawierać prowiant, druga wodę w beczkach, trzecia sprzęty i skarby. Miejsce na proch było osobliwe, fuzye i pistolety dobrze opatrzone; tak zaś chętnie chodziłem koło tego wszystkiego, iż w dni kilka wszystko już było na pogotowiu.
Żałowałem niezmiernie, iż się był zupełnie popsuł kompas morski, byłby służył do dyrekcyi żeglugi mojej. W tej więc niepewności postanowiłem u siebie zmierzać zawsze ku zachodowi: ile albowiem mogłem miarkować, od wschodu był jednostajny kurs okrętu naszego, a przez dni dwadzieścia sześć żadnej ziemi nie postrzegliśmy. Miarkowałem przeto: iż w przeciwnej stronie znajdą się owe osady od Laonga odkryte.
Jużem był wszystkie moje sprzęty, skarby, prowianty i amunicye upakował, gdy raz według zwyczaju przyszedłszy zrana do mojej łodzi, postrzegłem, iż jej nie było. Żem tego momentu nie umarł, albo z rozpaczy nie skoczył w morze, osobliwą w tem opatrzność bozką dotąd uznaję. Stanąłem w miejscu jak wryty, i utraciwszy zupełnie przytomność, przetrwałem w tym stanie nieczułości czas nie mały. Ocknąwszy się niejako, począłem rzewnie płakać, a widząc, że próżny żal do niczego nie pomoże, szedłem rzeczką ku morzu. Wtem postrzegłem, jako zwyczajny morski odwrót w toż właśnie miejsce łódkę moję prowadził, skoczyłem w pław ku niej, a bojąc się podobnych przypadków, mając wiatr potemu, puściłem się na morze.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.