Muchary
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Muchary |
Pochodzenie | zbiór powiastek Niespodzianka |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1890 |
Druk | St. Niemiera |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
MUCHARY.
Frania lubiła bardzo pomagać swej matce w gospodarstwie, i o tyle się już znała na wszystkiem, że ją matka nieraz wysyłała z kluczykami do spiżarni, a ona się nigdy przy wydawaniu różnych rzeczy nie pomyliła. W lecie kiedy matka smażyła konfitury, nikt tak zręcznie z wisien, agrestu i porzeczek nie umiał wyjmować pestek jak Frania; przy pieczeniu ciasta, ona zawsze przebierała rodzenki i łuskała z łupinek migdały, a do suszenia śliwek nikt tak równo nie przyrządzał trzcinowych rożenków.
W początku jesieni nadeszła pora przechowywania grzybów na zimę. Frania uważała jak matka smażyła pieczarki w maśle, trufle w oliwie, jak suszyła grzyby prawdziwe i potem nawłóczyła je na sznureczki, jak nakoniec soliła rumiane rydze i układała je w faseczki.
W kilka dni po ukończeniu tej roboty, słońce pięknie zaświeciło, i Frania wybiegła do gaiku, co był tuż za ogrodem rodziców; tam w zaroślach, w miejscu wilgotnem zobaczyła kupkę prześlicznych grzybów: na białych korzonkach wyrastały purpurowe grzybki, a po nich rzucone białe centki puszyły się jak aksamit na czerwonym atłasie.
— Cóżto za przedziwne muszą być grzyby! — pomyślała Frania — takich jeszcze mama nie ma na zimę.
I zaczęła je zbierać, a napełniwszy niemi fartuszek, pobiegła żywo do matki, pokazując jej co znalazła.
— Nieprawdaż, — mamuniu? — rzekła — z takiemi grzybami to dopiero doskonała musi być potrawka?
— Nie, dziecię moje, te grzyby są trucizną; ktoby je jadł, umarłby niezawodnie, a przynajmniej bardzoby chorował.
— Czy to być może!
— Przekonasz się zaraz.
To mówiąc matka wzięła przyniesione grzybki, rozłożyła je na deseczce, polała wrzącą wodą i posypała cukrem, potem postawiła je na oknie w pokoju, gdzie ożywione słońcem muchy uwijały się rojami, i wyszła.
Niedługo potem wróciła z Franią, która z wielkiem zadziwieniem ujrzała pełno much nieżywych na podłodze.
— Widzisz, Franeczko — rzekła jej matka — te muszki tylko pokosztowały twoich pięknych grzybków i już nie żyją; takby się i z człowiekiem stało, któryby ich zjadł nieco.
— Ktoby to był pomyślał! — zawołała Frania — takie były ładne.
— Przekonaj się z tego, kochanko, że nie wszystko jest dobrem co piękne na oko, i że zawsze bardziej na pożytek niż na powierzchowność uważać potrzeba; a pamiętaj nadal nie zbierać już takich grzybów, bo one się tylko do wygubienia much w mieszkaniu przydać mogą i dlatego też mucharami je zowią.